Emma B.


oczywiście Święta


Długo nie pisałam na moim blogu, może trochę straciłam do niego serce odkąd blogów jest więcej niż obywateli. Nie przepadam za tłumnymi gustami, ale trochę mi żal wieloletnich zmagań z piórem społecznikowskim, więc kusi nęci pisanie i kontynuuję. Poza tym mogę sobie tam umieszczać zdjęcia "turystyczne", bo przecież na moim blogu jestem zarówno publikującym jak i cenzurującym. Mam słabość do architektury i poluję na smaczki w obrębie Krakowa, przyznaję z trudem znajduję.
Ta dzisiejsza notka to nie reklama "Zapraszam na pogaduszki" tylko efekt kilku komentarzy, które pojawiły się po jej upublicznieniu na fb. Na blogu trochę pomalkontenciłam na temat zbyt nachalnego marketingu świątecznym, ale po chwili uświadomiłam sobie, że ta feta w świątyniach handlu, które rosną jak grzyby po deszczu może pozwala wielu ludziom posmakować radości niezależnie od opcji religijnej. Każdy tam wejdzie, zapomni o mizerii wyposażenia swojej chaty i pustych kieszeniach, bo kupować nikt nie musi, a udawać - każdy.
Nieustająco święta Bożego Narodzenia są dla mnie świętem, które powinno towarzyszyć wszystkim narodzinom. Nowy człowiek, nowa nadzieja, że przyniesie światu coś niezwykłego. Niekoniecznie na miarę szumu medialnego, może będzie "tylko" świetnym kumplem, ojcem, matką lub cioteczką, która przytuli w dobrym momencie. Może oczekiwanym bratem. Można by tak mnożyć w nieskończoność.
Święto pojawiania się nowego człowieka jest raz w rokunadano mu wymiar boski, ale też raz w roku jest święto matki, święto ojca i święto cierpienia to nie znaczy, że cały rok matki nie są matkami, a do przyjęcia cierpienia szykujemy się tylko w wielkim poście.
Pójście do galerii to tylko opcja. Jesteśmy wolni i nie koniecznie musimy być na zakupach, można też zaszyć się w świątyni i pogadać z Panem Bogiem, jeżeli jesteśmy z nim relacjach psychicznych.
Mamy wybór i to jest znak stabilizacji w naszym kraju, wyjątkowej stabilizacji więc dlatego nie napiszę, kto mnie złości judzeniem i udawadnianiem, że jest źle.
P.S.
Dostałam na imieniny książkę Khaleda Hosseiniego "I góry odpowiedziały echem". Połknęłam ją w nocy, teraz zabieram się do czytania. Polecam tym co w puchowych poduchach sporów politycznych się zapadli.



https://truml.com


print