Veronica chamaedrys L


przegwizdana miłość


Nic nie jest stracone, jeżeli ma się dosyć odwagi, aby twierdzić, że wszystko jest stracone*
 
skradłeś mi sen choć noc nie była świętojańska czekałam
miasto zakwitło żółtym światłem przepaliła się pętelka czasu
przypięte do sukienki lata rumianki pachniały niespełnieniem
pod mostem artystów sien mruczała kołysankę dla rocamadura
saksofon łkał berenika rozplatała warkocze nad kołyską newtona
poczułam wibracje amourville przyszedłeś pogwizdując
 
 
na zarezerwowanym stoliku serwety zatrzymują rozlany czas
i czerwone wino myślę sobie pamiątką po dalim mokra sukienka
przylega do ud dotykasz przepraszasz onieśmielony uśmiechem
to nie twoja wina fala chybocze statkiem patrzę na różę  a ty
zdziwiony tym moim patrzeniem żeby się spotkać trzeba się sobie
przypatrzeć napatrzeć się trzeba żeby się spotkać tłumaczę
 
 
porywaczu udajesz odważnego ale trzęsiesz się jak osika
głos więzisz w gardle uginasz nogi mówisz łatwiej być
odważny w walce ze śmiertelnym wrogiem  tchórzysz bo
tu obowiązują wersale  nie wiesz co zrobić z rękami oczami
zaciskasz nerwowo palce na ustniku usiłujesz zagrać warg mało
wprawiasz w ruch kulę w zabawce jest reakcja odchodzisz pogwizdując
 
 
jutro wymienię prezent w palais garnier wystawiają czarodziejski flet
albo nauczę się gwizdać
 

*Gra w klasy - Julio Cortazar



https://truml.com


print