Emma B.


Finał "Sagi"


Dobiega końca projekt "Saga" w Willi Decjusza. Bardzo udany eksperyment. Najważniejsze, że faktycznie zaktywizował. Umożliwił nawiązanie kontaktu z ludźmi, którzy inaczej prawdopodobnie nigdy by się nie spotkali. Około trzydziestu osób, które w wieku senioralnym piszą i publikują, działają społecznie również takie, które zaszyły się w samotności. Ale nie o laurkę tutaj chodzi, a treningi warsztatowe. Z autentycznym zainterosowaniem oczekiwałam na odczytywane krótkie eseje, mini reportaże czy felietoniki podczas zajęć. Jak zróżnicowane może być podejście do tego samego tematu. Podobnie w dyskusjach o wydarzeniach kulturalnych. Wydawałoby się zbieżny przedział wiekowy, te same warunki polityczne kształtujące w młodości, a jednak moc środowiska, rodziny przebijała w wielu wypowiedziach.
Nie powiem, zbudził się we mnie niepokój o podobną różnorodność w obecnym młodym pokoleniu poddanym kulturowej globalizacji i zastępującym relacje z najbliższymi ślizganiem się po międzynarodowej sieci. W sieci nie widać fizycznie głodnych, marznących, bezdomnych. Jesteś na końcu łącza i w każdym momencie można przeciąć rozmowę. Przyjacielska eutanazja. Finito. Umiejętnie zbudowana ferma na fb może być przedmiotem handlu. Odstąpię setkę znajomych - taki anons to nie literacka fikcja.
Dobrze było popracować ze świetną redaktorką panią Katarzyną Kubasińską, zajrzeć za kulisy redaktorskiej sceny. Tyle tylko, że po wyjściu z Willi Decjusza, albo na salonach literackich w tejże Willi Decjusza, widać było jak znikoma ilość ludzi podnosi głowę znad codziennego talerza z zupą i nie dlatego, że są zapracowani, poprostu taplają się w bajorku elementarnych potrzeb.
I to nie prawda, że sztuka kosztuje, sztuka wychodzi do widza za darmo, tylko trzeba umieć to zauważyć, a nie menkolić.



https://truml.com


print