Emma B.


św. Jan Kapistran


trochę przez rym w nazwisku pojawia się ten wpis, bo taki radosny jest i prowokuje do podskoków i przedrzeźniania. W minionym tygodniu pogoda była łaskawa, a nic tak nie odświeża murów jak piękne słońce, więc i ja nie mogłam się oprzeć, aby nie pofotografować zakamarków starego miasta. Z setki zdjęć wybrałam na bloga te miejsca, o których dotąd nie pisałam. Obecnie o nowości w Krakowie łatwo, bo co rusz to jakieś podwórko lub oficyna zamienia się w piękną restaurację lub hotel. Szkoda, że nie było takich cyfrówek w latach sześćdziesiątych, bo można by łatwo utrzeć nosa wspólczesnym malkontentom. Stare miasto jest jak nowe. Bez przesadyzmu nie całe, ale wykonano ogrom pracy. Kto ma czas to zapraszam do mnie na zdjęcia, które w konwencji tego portalu się nie mieszczą. Przy okazji chcąc zidentyfikować figurę, pod którą od półwiecza przechodzę, kolejny raz zanurzyłam się w historii miasta i tu mnie uderzył fakt, który wprawdzie tkwił w mojej świadomości, ale nie zastanawiałam się nad nim zbytnio - tragiczny pożar Krakowa w 1850. Opowieści o tym wydarzeniu były bardzo żywe wśród mieszkańców i nawet fragmenty dotarły do mnie za sprawą mojej teściowej, która w tym mieście osadzona jest od pokoleń, a dobiega teraz 90. Cóż się dziwić, że o tym słyszała, jeżeli porównamy, położenie wydarzeń II Wojny Światowej na osi czasu (pojęcie rozpropagowane przez Fb, ale bardzo je lubię). Jej urodziny  w stosunku do pożaru pozostają w takiej samej relacji czasowej jak urodziny dzieci w latach 20-tych 2000 roku, a przecież bezustannie żyjemy tą największą pożogą 20 wieku, jakby to się działo niedawno.
To jedna refleksja spowodowana identyfikacją św. Jana Kapistrana, a druga nawiązuje do spalenia Rzymu. Pożar w 1850 był tragiczny, spowodowany przez dwóch młodych pracowników młynów przez brak BHP jak byśmy dzisiaj powiedziedzieli i nadgorliwość urzedników austriackich, którzy wymyślili jakieś kretyńskie zasady powiadamiania o pożarze, ale sprowokował odbudowę miasta w nowoczesnym stylu. Tego nie widać na pierwszy rzut oka, bo przywiązani do tradycji krakowianie starali się jak mogli, aby jego charakter zachować, ale drugi raz w historii (myślę o Kazimierzu Wielkim) Kraków drewniany zamienił się w murowany. Poszerzono ulice, pobudowano kamienne klatki schodowe i dachy - gdzie się dało zamienili na blaszane i ceramiczne.



https://truml.com


print