Waldemar Kazubek


Chwała śledczym!


Wchodzi para buców do jednej z dwóch redakcji prasowych w pewnym małym mieście. Fobian Siembaum spogląda na nich znad monitora i myśli sobie: ech, pewnie jestem niesprawiedliwy tak rozpoczynając tę opowieść, ale jest coś w tym jak wchodzą, jak wypełniają sobą przestrzeń, że dam sobie rękę uciąć, iż zaraz się okaże, że to naprawdę buce. I nikt mu ręki ucinać nie będzie, bo kobieta rozwiera usta i zaczyna mówić, o ile ten wrzaskliwy, prostacki i niezrozumiały bełkot można określić mianem jakiejkolwiek artykulacji:
- ABŁABRlaBłaGaRRRMendajakiś kierownik, czy sekretarka?
Buce, jako się rzekło.
Następuje chwila niezręcznej ciszy, jednak coś z tym zrobić trzeba:
- Przepraszam - mówi Siembaum niepewnie, acz wyraźnie - ale jeszcze raz, skąd państwo są i w jakiej sprawie?
- Z komendy miejskiej z pismem, o - kobieta podaje jakiś papier koleżance Siembauma, która jest równie oniemiała nagłym wtargnięciem pary buców - i podbić, że wpłynęło.
Stuka pieczątka. Buce, wyraźnie zadowoleni z siebie, wychodzą.
Siembaum myśli: a pewnie jakaś pijarowska bzdura, pewnie informacja, że policja odwiedziła jakieś przedszkole i w przebraniu psa maskotki uczyła dzieci, że nie wolno brać narkotyków i przechodzić na czerwonym świetle. Ale zerka koleżance przez ramię i już w nagłówku widzi, że to do tej drugiej redakcji adresowane. Ale przecież co tam, najwyżej tamci dostaną tę samą bzdurę z naszą nazwą w nagłówku. Kto by się bzdurami przejmował. Oba tytuły prasowe mają słowo "gazeta" w winiecie, obie redakcje mieszczą się przy Rynku w dodatku z numerem adresu w przedziale naście.
Ale nie, pismo nie dotyczy akcji promocyjno-prewencyjnych przeprowadzanych przez policję. To wezwanie do złożenia zeznań w sprawie włamania w dniu tym i tym do budynku, w którym się mieści tamta redakcja. Policja wzywa w charakterze świadków dwóch pracowników tamtej redakcji. Policja prowadzi śledztwo! Policja wysyła dwoje (dwoje! - cholera po co dwoje???) funkcjonariuszy w cywilu, by doręczyli wezwanie do budynku, w sprawie włamania do którego prowadzi śledztwo. I co? Śledczy nie są w stanie wyśledzić budynku do którego się włamano, i w którym siedzą na co dzień ludzie, których śledczy chcą przesłuchać! I to nie na ciągnących się po horyzont przedmieściach Mexico City, czy w innych fawelach, tylko w centrum małego śląskiego miasteczka. Koleżanka Fobiana pobiegła za bucami, by im to wyjaśnić. Fobian by nie pobiegł. Chwała wam - o tyle by sobie pomyślał.



https://truml.com


print