Alutka P


MADONNY WYWOŁANE PRZEZ GLC


COVERUJĄCE MADONNY
Pewnego dnia, gdy w kuchni było bardziej biało niż zwykle,
mój ojciec postanowił, że będzie chodził za mną jak ta menda
i będzie patrzył mi na ręce, i patrzył.
Bo mój ojciec aż do tej chwili, kiedy się w końcu wkurwi, to on się tylko przypatruje.
I on to mnie jeszcze przyfiluje, jak nastawiam wodę.
Bo jak palnik błyśnie ogniem, to trzeba stawiać czajnik od razu,
a nie że palnik się pali, gaz idzie, a ja sobie idę dopiero nalać wody.
Bo oczywiście ja to zawsze gotuję czajnik pełen wody, a potem robię tylko jedną szklankę kawy,
a kto w tym domu płaci za gaz, za prąd, za wodę, no kto?
Bo oczywiście ja to zawsze nalewam wodę do czajnika, ale zaraz potem jak wody jest za dużo, to odlewam
i to akurat zawsze do tego zlewu, gdzie on sobie napuścił wodę do mycia garów.
A potem to on się dziwi -
czemu ta woda, chociaż nalał do niej płynu, to ona nie chce myć?
Potem mój ojciec postanowił, że on to mnie jeszcze cylnie, gdzie przelewam herbatę,
czy nad zlewem czy nad blatem.
Bo przelewać można tylko nad zlewem!
Bo ja to przelewam herbatę z dzbanka do szklanki nad zlewem i wtedy jest dobrze.
Ale oczywiście zawsze potem to już mi się nie chce wycierać tego dzbanka od spodu, jak ocieka,
i ja ten dzbanek tam w tym zlewie tak kładę i idę.
Ale mój ojciec to on już na drugi raz nie będzie patrzył,
tylko nad tym moim dzbankiem to on odkręci wodę, będzie płukał i już!
(* ps. ponadto w ogóle mój ojciec zawsze, jak już tylko wchodziłem do kuchni zrobić sobie kawę albo herbatę, to on zaraz nagle zachodził mi drogę, otaczał mnie, trąbił, przestawiał, przysuwał, dosuwał, uwijał się, zamiatał, odkurzał, polerował, froterował, woskował, przecierał blaty, mył gary i wprowadzał w obłęd -
i kawa wtedy to już była nie do opisania!)
Potem mój ojciec upolował mnie, że nie pilnuję rozgrzanej patelki z tłuszczem
i ognia.
Bo tłuszcz ma się pyrlić,
i mam to sobie wbić do tej swojej durnej łepetyny, tylko pyrlić.
A nie tak, że ja odkręcam palnik na cały voll albo stawiam patelkę i myślę o dupie marynie,
że zaraz po dziesięciu sekundach tłuszcz się przypala.
Ale to był dopiero początek.
Bo potem mój ojciec postanowił, że on to mnie jeszcze przypilnuje,
bo ja mam zamykać za sobą drzwi do swojego pokoju, jak wychodzę do kuchni!
Bo to jest dom!
Dom, a nie miejsce na babie lato, że mój ojciec potem wchodzi do kuchni, a tu mu lata jakieś białe,
bo toto na pewno za mną musiało przylecieć, z mojego pokoju, a on patrzył – akurat okno w kuchni jest zamknięte.
Ale on mnie jeszcze przypilnuje.
Bo oczywiście ja niczego nie brudzę, ja jestem niewinny,
a on na pewno ma chyba zwidy.
Bo oczywiście ja to na wszystko mam wytłumaczenie
(i w ogóle co to takiego to białe z babiego lata co lata?)
- to coverujące Madonny -
a niech to będzie nawet pizda, ale to ma mu zaraz zniknąć!
Potem mój ojciec umarł.
Minęło wiele lat, aż pewnego dnia w kuchni zrobiło się bardziej biało niż zwykle.
I tego nigdy nie zapomnę.
Stałem przed kredensem, kroiłem chleb i w pewnej chwili
spadł mi okruszek z blatu na podłogę.
I nagle ze ściany wyszedł do mnie taki starszy siwy pan,
pochylił się, groźnie zmarszczył brwi i nasrożył.
Bo on się pyta – co to jest? Co to do kurwy nędzy jest? Okruszek.
On widzi, że to okruszek, ślepy nie jest, ale co on tu robi na tej podłodze?
To skrzydlaty okruszek. Spadł. Słońce spaliło mu skrzydła.
Tak, on widzi, że słońce spaliło mu skrzydła, ślepy przecież nie jest.
Ale kto to teraz posprząta?! No kto?!
Słońce!
Och, słońce!
(i coverujące Madonny)
 
Autor Roman Knap



https://truml.com


print