Emma B.


świątynie spokoju


Byłam niedawno w Alzacji z okazji bieżmowania. Alzacja jest  wierna chrześcijaństwu, chociaż ta wierność nie przekłada się na jakieś oszałamiające liczby, ale na każdym kroku, tak jak zresztą w całej Francji bogata chrześcijańska przeszłość jest widoczna, bogata w podwójnym tego słowa znaczeniu.
Nie pisałabym o tym, gdyby nie piękne zdjęcie "A Country Church" Georga Krokosa, które sprowokowało mnie do refleksji. Tak jak na zdjęciu Georga, w każdej miejscowości francuskiej znajduje się kościół, czasem jest to oszałamiająca gotycka czy romańska budowla nieproporcjonalna do ilości otaczających ją domów, dowód dawnej świetności miejscowości i zarazem potęgi kościoła. Są też kościoły skrojone na miarę miasta, tak jak to jest w niedużym Wolfisheim, które nota bene posiada również bożnicę, meczet. Ale ja chcę nawiązać do tytułu.
Gołym okiem widać, że w Europie zachodniej praktykujących chrześcijan ubywa, ale warto zachować dostępność pustoszejących budynków, otoczyć opieką społeczną jako oazy spokoju i refleksji i we Francji tak się często dzieje. Jak długo to potrwa, Anglia wyprzedaje swoją chrześcijańską przeszłość klubom i dewloperom.
W Krakowie, mieście kościołów, w wielu z nich o zadumę bardzo trudno. Gwar zwiedzających, depczących modlitewne przeznaczenie budynku rozlega się od rana do wieczora. No cóż trzeba pokazać piękno sztuki sakralnej, która coraz częściej jest przedmiotem badania epoki, niż hołdem dla Najwyższego.
Nie, nie krytykuję, zawsze można schronić się w chłodnej ciszy kościołów nieatrakcyjnych dla turystów, nie koniecznie z chęci dialogu z Panem Bogiem, ot poprostu, żby porozmawiać ze sobą i o tym pozbywaniu się takich miejsc spokoju w dzisiejszym krzykliwym świecie rozmyślałam patrząc na zdjęcie w galerii fotografii Georga.



https://truml.com


print