ZGODLIWY


Uderz.. proszę


Usiedliśmy dość blisko siebie, nie za blisko. Niby ukradkiem, niby mimowolnie badamy się wzrokiem. Zmieniliśmy się oboje. Minęło raptem kilka lat. Na twarzach to wyraźnie widać. Nie wiem, ale czuję, że i Ty jesteś zdziwiony tymi zmianami. Szukamy jednak w oczach, w spojrzeniu, grymasach twarzy, tamtych wspomnień. Może i Ty masz zatrzymany w czasie obraz mnie, teraz rzeczywistość zweryfikowała to wszystko.
Kilka słów. Twój głos jest tylko podobny do Twojego głosu ze snów. Szukam w nim beztroskę i młodość. To trudne, ale się postaram. Ty zapewne oczekujesz mądrości i siły, może zauważyłeś, że niewiele jej już zostało.
Czuję napięcie i ostrożność, sam mam tak wiele pytań i tak wiele słów w głowie, których nie mam jeszcze odwagi przekuć na słowa. Będę cierpliwy i ostrożny, potrzeba dużo czasu byśmy mogli roztopić taflę lodu jaką stworzyliśmy.
Rozmawiamy. Tak jakbyśmy widzieli się przed kilkoma dniami, o niczym. Cisza nastaje w chwilach gdy słowa przestają pasować do obrazu z przeszłości, do naszych snów. Zwyczajnie potrzebujemy odrobinę więcej czasu by to przyjąć, zakodować.
Tak bardzo chciałbym żebyś zapytał. Mógłbyś się unieść, uderzyć w stół. A może wolałbyś w twarz. Gdybyś wylał z siebie ten gniew, żal i poczucie krzywdy. Poczuł bym się lepiej. Ty jednak tego nie robisz. Mam nadzieję, że przyjdzie jeszcze na to czas.
Spojrzysz wtedy mi w oczy i zapytasz:
„Tato, dlaczego mnie zostawiłeś?”

Bardzo bym tego chciał.



https://truml.com


print