Istar


delicje


Są takie, które bez względu na czas - nawet jeśli tylko we fragmentach - ukrywa pamięć. Niekiedy na dnie, wyławiając w momencie uniesienia. O którym poecie możecie powiedzieć: Geniusz, który wiersz wyróżnić?
Chętnie wkleję tu "Wasze" wiersze, a później...a później powiem później.
Dla mnie jednym z kilku jest

Sylvia Plath
"Dark House"

To jest ciemny dom, wielki.
Sama go zbudowałam.
Komórkę po komórce, w zacisznym kącie,
żując szary papier,
sącząc krople klajstru,
wydając gwizdy, wychodząc z siebie,
myśląc o czymś innym.
 
Ma tyle piwnic,
cóż za węgorzowe zagłębie!
Jestem okrągła jak sowa,
widzę przy własnym świetle.
Pewnego dnia urodzę miot szczeniąt
lub będę matką konia. Mój brzuch porusza się.
Muszę zrobić dodatkowe plany.
 
Te szpikowe tunele!
Krecik, wyjadam sobie drogę.
Wielousty wylizuje krzaki
i garnce mięsa.
Mieszka w starej studni,
kamiennym lochu. On jest tu winny.
Ten tłusty typ.
 
Zapachy otoczaków, buraczane komnaty.
Maleńkie nozdrza oddychają.
Małe, nieznaczące kocha!
Stopki na kształt bezkostnych nosów.
Jest ciepło i do zniesienia
we wnętrznościach korzenia.
Oto Matka Przytulna.
 

/przekład M. Kohler/




Halina Poświatowska

 
Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, 
to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni, 
gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich 
oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem 
żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści, 
które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi 
potok, to jest czas, który ucieka, a ty pozwalasz mu 
przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu. 
I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają 
nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd 
wiem, że masz bardzo piękne usta.
 
 
***


ja jeszcze ciągle czekam na ciebie
a ty nie przychodzisz
a jeśli 
to jesteś przejazdem na dwa dni
jak ten fizyk z Moskwy w niemodnym kapeluszu
który uśmiechnął się do mnie
i zniknął na zakręcie białych szyn
nie próbowałam go zatrzymać
wiedziałam przecież
że to nie ty

czekam czekam wytrwale
tak lekko dotykają mnie dni
moja tęsknota jest tęsknotą planet
zmarzłych tęskniących do słońca
a ty jesteś słońcem
które pozwala mi żyć
jest znowu wieczór
na dachach leży śnieg
wąskie wieże kościołów nakłuwają niebo
i dni tak lekko biegną nie wiadomo gdzie



Wiese
"jeszcze słychać"

wycięci w korze używamy innych imion
żeby zgromadzić drobne na rozmowy
gdybym krzyczał w słuchawkę tym jednym słowem
twój głos złamałby się jak gałązka

wyobrażam sobie trzask zrywanego połączenia
pożar lasu spopielone drzewo
zachęcam cię do zwierzeń - dzwonisz w uchu
listą spraw oraz kochanków - co jakiś czas pytasz czy jestem
odpowiadam żeby zostać




Marie Howe
"Hurry Up"
 
 
Zatrzymujemy się w pralni i w sklepie
na stacji benzynowej i na zieleniaku
i mówię, pośpiesz się, kochanie, szybciej,
gdy ona tak biegnie dwa lub trzy kroki za mną
w rozpiętej niebieskiej kurtce i w opuszczonych podkolanówkach.
 
Dokąd ją tak popędzam? Do jej grobu?
Do mojego? Tam gdzie stanie pewnego dnia już dorosła?
Dzisiaj, po załatwieniu wszystkich sprawunków, mówię do niej,
Kochanie, przepraszam, że ciągle mówię pośpiesz się, szybciej—
Proszę, idź z przodu. Teraz ty będziesz mamą.
 
A ona mówi przez ramię, pośpiesz się, i spogląda
na mnie, chichocząc. Szybciej, kochanie, mówi,
szybciej, pośpiesz się, i bierze klucze z mojej ręki.
 
/przekład Wezuwiusz Etniczny/



Wang Fanzhi
(poeta z czasów dynasti Tang (vII w.)) 


Mam cztery morgi całkiem żyznej ziemi
Na południowym niezbyt stromym stoku;
Wiecznie zielonych mam tam kilka sosen.
Pnączy fasoli – też kilka do roku.
Kiedy jest zimno, śpiewam sobie nieco;
Podczas upałów kąpię się w jeziorze.
Lubię wędrować – tak dla przyjemności.
Powiedzcie sami, kto mi tam co może.




Charles Bukowski
"Śpiąca kobieta" 
 
usiadłem w nocy na łóżku by posłuchać twego
chrapania
poznałem cię na przystanku autobusowym
i teraz patrzę na twoje plecy
chorobliwie blade i posypane
piegami jakby u dziecka
kiedy lampa rzuca światło - niewytłumaczalny
smutek świata
na twój sen.
 
nie widzę twoich stóp
ale domniemam że są to
najczarowniejsze stopy.
 
do kogo należysz?
jesteś prawdziwa?
myślę o kwiatach, zwierzętach, ptakach
wszystkie wydają się być bardziej niż dobre
i tak przejrzyście
prawdziwe.
 
póki co, nic nie poradzisz, że jesteś
kobietą. każdemu przeznaczone jest kimś
zostać. pająkiem, kucharzem.
słoniem. to tak jakby każdy z nas był
obrazem wiszącym na ścianie w
jakiejś galerii.
 
- i teraz obraz obraca się
na plecy, i opiera na łokciu
co widzę? usta, jedno oko i
 
prawie nos.
reszta ciebie jest ukryta
poza zasięgiem wzroku
ale ja wiem że ty jesteś
współczesna, nowoczesne chodzące
dzieło
pewnie nie nieśmiertelne
ale myśmy się już
kochali.
 
proszę, chrap
 
dalej.




Nikos Chadzinikolau
"Chodź już"
 
Nie pytaj,
dlaczego życie ucieka ukradkiem,
dlaczego w oddechach ciężar Syzyfa.
Pozwól myślom wędrować zachłannie.
To jedyna wolność
jaka nam pozostała.
 
Ubierz się ciepło.
Noc zwarzona szronem.
 
To nic,
że nasza gwiazda jeszcze nie wzeszła.
Wystarczy wspólne drzewo w oczach,
jedna chmura,
źródło by nad nim uklęknąć.
 
No chodź już...
Po drodze musimy ułożyć
kabałę świtania.
 
***
 
"Taki jestem"
 
Gwiżdżę na świat,
na tych którzy patrzą z ukosa
i wzdrygają ramionami.
Ja się nie wstydzę
iść z tobą pod rękę,
ani całować cię na ulicy.
Bo nawet w smutku
odnajduję właściwą chwilę,
żeby popatrzeć na słońce.
Od niego przecież moje serce.



Jan Brzechwa 
"Taktowne umieranie" 



Umierać trzeba z taktem! A więc, dajmy na to,
Nie wtedy, kiedy właśnie zaczyna się lato.
Bo pomyślcie: każdy o wakacjach marzy,
W górach, czy na Mazurach, czy na morskiej plaży...
I nagle – ja umieram. Jest mój pogrzeb. Jak tu
Nie nazwać takiej śmierci wprost szczytem nietaktu?
Umierać trzeba z taktem! Ci, co innych cenią
Nie sprawiają pogrzebów zbyt późną jesienią.
Ja nie chciałbym, by ludzie zziębnięci, zmoknięci
Klęli i uwłaczali mnie i mej pamięci!
By katar czy też grypę ściągali na siebie,
dlatego, że gościli na moim pogrzebie.
Umierać trzeba z taktem! Wymaga obliczeń
Taka śmierć, żeby pogrzeb nie przypadł na styczeń.
Lub, powiedzmy, na luty, gdy mrozy siarczyste
mogą całkiem zniechęcić żałobną asystę.
Ja nie chciałbym, by ludzie, których śmierć ma wzruszy
mieli z tego powodu poodmrażać uszy.
Wiosna – to co innego! Nie ma lepszej pory,
Żeby umarł taktownie człowiek ciężko chory.
Na cmentarzu wesoło zielenią się drzewa,
żałoba na wiosennym wietrze się rozwiewa...
I śmierć zda się błahostką, gdy wiosna upaja...
Postaram się dociągnąć do połowy maja!
 
 
Ostatni wiersz Brzechwy; napisał go w styczniu 1966,
zmarł 2 lipca 1966 r.




Goethe Johann Wolfgang
"Król Olch"
 
 
Noc padła na las, las w mroku spał,
Ktoś nocą lasem na koniu gnał.
Tętniło echo wśród olch i brzóz,
Gdy ojciec syna do domu wiózł.
 
- Cóż tobie, synku, że w las patrzysz tak?
Tam ojcze, on, król olch, daje znak,
Ma płaszcz, koronę i biały tren.
- To mgła, mój synku, albo sen.
 
"Pójdź chłopcze w las, w ten głuchy las!
Wesoło będzie płynąć czas.
Przedziwne czary roztoczę w krąg,
Złotolitą chustkę dam ci do rąk".
 
- Czy słyszysz, mój ojcze, ten głos w gęstwinie drzew?
To król mnie wabi, to jego śpiew.
- To wiatr, mój synku, to wiatru głos,
Szeleści olcha i szumi wrzos.
 
"Gdy wejdziesz, chłopcze w ten głuchy las,
Ujrzysz me córki przy blasku gwiazd.
Moje córki nucąc pląsają na mchu,
A każda z mych córek piękniejsza od snu".
 
- Czy widzisz, mój ojcze, tam tańczą wśród drzew
Srebrne królewny, czy słyszysz ich śpiew?
- O, synku mój, to księżyc tak lśni,
To księżyc tańczy wśród czarnych pni.
 
"Pójdź do mnie, mój chłopcze, w głęboki las!
Ach, strzeż się, bo wołam już ostatni raz!"
- Czy widzisz, mój ojcze, król zbliża się tu,
Już w oczach mi ciemno i brak mi tchu. -
 
Więc ojciec syna w ramionach swych skrył
I konia ostrogą popędził co sił.
Nie wiedział, że syn skonał mu już
W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz.
                                 
 
/Przekład Wisławy Szymborskiej/


Henryk Cyganik 


następnym razem
pocznij mnie w brzuchu pięknej 
i koniecznie mądrej kobiety
z nasiona Arona Rotschilda
w willi z widokiem na lazur
nieba i morza
pośród obrazów najprzedniejszych 
mistrzów flamandzkich 


daj mi taką szansę
a sobie satysfakcję
z bycia sprawiedliwym


chciałbym spróbować 
jak smakuje życie
bo w aktualnej wersji
tylko życie wie 
jak smakuję ja


jeśli nawet uznamy je 
( po krótkiej wymianie zdań)
za fantastyczne
to tylko dzięki mojemu 


poczuciu humoru 



E. E. Cummings
"Gdzieś, gdziem nigdy nie dotarł"

gdzieś, gdziem nigdy nie dotarł, w szczęśliwie odległym
od wszelkich doznań miejscu, trwa cisza twych oczu:
w najkruchszym z twoich gestów jest coś, co mnie otacza,
czego dotknąć nie mogę, bowiem jest za blisko
 
najlżejsze z twoich spojrzeń łatwo mnie otworzy,
chociaż zamknąłem się jak palce zwarte w pięść,
płatek po płatku rozwierasz mnie zawsze jak Wiosna
co (z tajemniczą wprawą) rozwiera swą pierwszą różę
 
a jeśli zechcesz zamknąć mnie, ja wraz ze swoim
życiem zatrzasnę się przepięknie i gwałtownie,
jak gdyby kwiat w swym wnętrzu wyobraził sobie
śnieg, który skrzętnie sypie wszędzie wokół;
 
żadna z rzeczy widzialnych nie zdoła dorównać
mocy twej natężonej kruchości: jej tkanki
zniewalają mnie barwą swoich krain, każde
tchnienie wydając z siebie na śmierć i na zawsze
 
(nie wiem, co ty masz w sobie, co tak wszystko w krąg
otwiera i zamyka; tylko coś we mnie mi wróży,
że głos twych oczu głębszy jest niż wszystkie róże)
i nikt, nawet deszcz, nie ma takich drobnych rąk

/Przełożył Stanisław Barańczak/





Zbigniew Herbert
 
Chciałbym opisać najprostsze wzruszenie
radość lub smutek
ale nie tak jak robią to inni
sięgając po promienie deszczu albo słońca
 
chciałbym opisać światło
które we mnie się rodzi
ale wiem że nie jest ono podobne
do żadnej gwiazdy
bo jest nie tak jasne
nie tak czyste
i niepewne
 
chciałbym opisać męstwo
nie ciągnąc za sobą zakurzonego lwa
a także niepokój
nie potrząsając szklanką pełną wody
 
inaczej mówiąc
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
 
ale nie jest to widać możliwe
i aby powiedzieć - kocham
biegam jak szalony
zrywając naręcza ptaków
i tkliwość moja
która nie jest przecież z wody
prosi wodę o twarz
 
i gniew różny od ognia
pożycza od niego
wielomównego języka
 
tak się miesza
tak się miesza
we mnie
to co siwi panowie
podzielili raz na zawsze
i powiedzieli
to jest podmiot
a to przedmiot
 
zasypiamy
z jedną ręką pod głową
a z drugą w kopcu planet
 
a stopy opuszczają nas
i smakują ziemię
małymi korzonkami
które rano
odrywamy boleśnie
 
 
 
 
Czesław Miłosz
"Dar" 

 
Dzień taki szczęśliwy,
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem, kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
 
 
 
 
Rafał Wojaczek
 
Dotknąć deszczu, by stwierdzić, że pada
Nie deszcz, tylko pył z Księżyca spada
 
Dotknąć ściany, by stwierdzić, że mur
Nie jest ścianą lecz kurtyną z chmur
 
Ugryźć kromkę, by stwierdzić, że żyto
Zjadły szczury i piekarz też zginął
 
Łyknąć wody, by stwierdzić, że studnia
Wyschła oraz wszystkie inne źródła
 
Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos
Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi



https://truml.com


print