Monika Joanna


co się robi zamiast tego, co się robić powinno


Na przykład postanawia się zostać tłumaczem tego, jak to można niedosłyszeć i mimo wszystko wychodzić z założenia, że koledzy mogą być i niesłyszący, ale ukochany ma słyszeć normalnie.

Dlatego chodzi się na randki raz na tydzień, robiąc twarz tylko po to, by dowiedzieć się, że nie iskrzy. Chyba powinno się zainwestować w zapalniczkę i za każdym razem, gdy usłyszy się już niemal tradycyjny tekst, trzeba wziąć i pstryknąć nieszczęśnikowi przed nosem. Może się uda zapalić? Nos oczywiście, bo na takie miłostki szkoda czasu i atlasu.

A wiadomo, kolorowo z takimi uszyskami nie jest, ale szary to też jakiś tam odcień w palecie barw, zresztą nawet fajny. Można dodać do tego czerwony akcent wprost z wymarzonych Włoch czy innej Hiszpanii i juz nie jest nudno.

Kiedyś, dawno, dawno, ze dwa miliony lat temu i trochę na dokładkę, udawało się, że już na zawsze będzie się seksowną singielką, bo stara panna ani ładnie nie brzmi, ani dobrze się nie kojarzy, ani w ogóle nie wygląda dobrze, gdy wymawia to nastolatka. Nawet trzasnęło się zeszytem jednego takiego, bo powiedział, ze wada słuchu jest zaraźliwa. Ciekawe, czy zmądrzał.

A w urzędach czy innych miejscach, gdzie się chodzi na bezkofeinową kawę z szesnastoma łyżeczkami cukru, musi się najpierw uświadomić szanowne panie siedzące za biurkiem czy szybką, że niepełnosprawność słuchowa nie musi być widoczna. Chociaż da się zobaczyć, pod warunkiem oczywiście, że ma się rentgen w oczach albo chęć w łapkach, by pomacać głowę interesantki. Tam, po prawej stronie, na oko pięć centymetrów od ucha, jest taki metalowy placek, idealnie okrągły a nie jak te na patelni, wielkości denka od filiżanki.

To małe cacuszko potrafi narobić dużo szumu, zwłaszcza gdy postanowi się odwiedzić ciocię za Atlantykiem. Bo wiadomo, aż takiego mostu, by bezpiecznie przejechać samochodem, nikt jeszcze nie wybudował, a nawet najlepszy pływak na takim dystansie zaliczyłby dno i wodorosty. I ten metalowy placuszek ma czelność piszczeć podczas przechodzenia przez bramkę. Od razu zlatuje się ekipa odpowiedzialna za niewnoszenie broni na pokład. Jakby taka mała, chuda szatynka miała uprowadzić samolot. Rozchodzą się łaskawie dopiero po okazaniu papierka, że taka a taka jednostka płci żeńskiej może powodować piszczenie tych nieszczęsnych bramek, ale i tak odprowadzają spojrzeniem zarezerwowanym wyłącznie dla terrorystów udających turystów.

Udawać za to posiadanie biletu w autobusie, gdy naprawdę się go nie ma, jest bardzo łatwo. Wystarczy znać podstawowe znaki języka migowego i wykorzystać tą wiedzę, gdy kanar coś mówi. Naprawdę się nie wie, ale domyśleć się jest dość łatwo. A większość reaguje z trudem ukrywaną paniką na widok ruchów dłońmi, które dla normalnego człowieka nic nie znaczą. Można się oczywiście naciąć na nargotliwego żółtodzioba, ale dość często udawanie w takich sytuacjach powinno być nagradzane przynajmniej Oscarem.



https://truml.com


print