zingela


ten mój Anioł


Mój Anioł Stróż is­tnieje, nie żad­ne "gdy­by is­tniał". Is­tnieje i ma ze mną dużo ro­boty. Ale czy to mo­ja wi­na, że kiep­sko radzę so­bie z przechodze­niem przez ulicę?
No właśnie.
Żelaz­ko? Cóż, to do­syć de­likat­na spra­wa - nie ufam mu. I ro­wer. Dwa ra­zy omal nie stra­ciłam na nim życia, złamałam rękę i byłam świad­kiem pra­wie-tra­gedii. Brr.
W ta­kich sy­tuac­jach nie raz ra­tował mnie Anioł Stróż. Jak wygląda? Myślę, że jest brzyd­ki, ale brzyd­ki w ten ta­jem­niczy sposób, że pat­rząc na niego, nie można go na­tychmiast nie po­lubić. Co czy­ni go ta­kim brzyd­kim? Pos­tu­ra, bo z pew­nością ma ar­cysze­rokie ra­miona, żeby mnie objąć. Mie­szczę się w nich ze wszys­tki­mi moimi prob­le­mami, które w je­go objęciach tracą znacze­nie.
Ważną cechą mo­jego Stróża są długie no­gi i duże sto­py, żeby zaw­sze mógł mnie do­gonić - skrzydła to prze­cież nie wszys­tko. Ten mój Anioł pew­nie co chwi­la się wścieka, bo choć zos­tał wy­posażony w cu­dow­ny sprzęt do la­tania, to i tak mu­si za mną biegać. Mój Skrzyd­la­ty ma w so­bie coś z ludzi (a może to ludzie mają w so­bie coś z aniołów?), bo zu­pełnie jak oni jest naj­piękniej­szy, kiedy się uśmie­cha. Z tym że nie boi się uśmie­chać od ucha do ob­ca­sa. Chy­ba ci, którzy go mi­jają, do­myślają się, z kim mają do czy­nienia, bo twarz Anioła ro­bi po­ważną kon­ku­ren­cję słońcu, ilek­roć mnie widzi.
Wiem też, czyj za­raźli­wy śmiech fru­wa mi w uszach, kiedy jes­tem zła czy smut­na. I ten właśnie aniel­ski chichot spra­wia, że ludzie zas­ta­nawiają się, gdzie ja scho­wałam skrzydła.
Cóż, to pew­nie przez ten uśmiech.



https://truml.com


print