Monika Joanna


Karma (1)


Karmię nas chlebem, gorzkie łyki rozcieńczonej codzienności palą w gardle. Wstyd. O jedną opowieść za daleko. Nie zrobię kroku tam, gdzie sobie wyobrażasz. Nie lubię potykać się o niedokończone. A wiem, że nie złapiesz, nie zdążysz nawet wyciągnąć ręki. Nie wiem, czy to spóźniony refleks czy niechęć. Pamiętasz tamten świt? Siedziałam z ojcem chrzestnym, czekając. Przepraszałeś. Odwróciłam wzrok. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale ty... Ty zdecydowanie wyobrażasz sobie za wiele. Chyba znowu chcę wrócić pod rozkazy. Lubiłam, gdy On mówił, jak i gdzie mam się dotykać. Bo o nas nie wiedział. Nie zawracam głowy roszczeniami. Kiedyś wystarczy czarna herbata i sukienka do kostek z rozcięciem na nogę. Prawą. Ładniejsza. Potem będzie ostatnia cygaretka i życie przewijające się pomiędzy haustami gorzały. Teraz piję wino. Czerwone.



https://truml.com


print