Veronica chamaedrys L


i co z tego


urodzony bez czepka z nieskazitelnym
kodem genetycznym w pełnej rodzinie
pod choinką układałeś oceny przewiązane
kokardami pochwał za sumienność
 
grzeczny uśmiech bo tak wypada do fotografii
biała jedwabna koszula jeszcze dziś są ozdobą
szkolnej galerii prymusów na drugim piętrze
zawsze kiedy tamtędy przechodzę zatrzymujesz
 
studia na renomowanych uczelniach
przypieczętowane trzema doktoratami
funkcjonalny dom według własnego projektu
w nim żona syn na obraz i podobieństwo
 
siadasz w ogrodzie pod drzewem które zasadziłeś
zsuwasz obrączkę z palca uwiera jak wyrzut sumienia
dzwonisz do mnie zapominając jak wiele wydarzyło się
od tamtego czasu kiedy wspiąłeś się na czubek sosny

powtarzasz do słuchawki telefonu niczym duch platona
brakuje mi twoich wierszy twojego w nich uśmiechu
i co z tego że niedziela wieczór że mróz i co z tego
 
to echo pytało



https://truml.com


print