gabrysia cabaj


Pamięć


Wczoraj nie miałam już siły, żeby napisać coś na temat wczoraj, bo nie jestem zbyt silna w każdym znaczeniu słowa 'silna'. Ale dzisiaj już mam. Może zacznę od tego, że kiedyś przeczytałam w którymś z wierszy o wieczorku autorskim, na który nikt nie przyszedł, więc autor siedział na zapleczu z panią siedzącą na zapleczu i pili kawę i rozmawiali o tym, o czym może rozmawiać poeta z panią robiącą kawę na zapleczu. Że był to najważniejszy wieczorek autorski, przy tej kawie, z tą panią, kiedy sobie tam tak siedzieli, po prostu rozmawiając. A teraz powiem wam, moi drodzy, że za usilną namową mojej przyjaciółki zapisałam się do Związku Emerytów i Rencistów. Wczoraj, na zebraniu sprawozdawczym za uprzedni rok, wręczono mi legitymację członkowską – przy kawie, ciasteczkach, pośród dwudziestu osób, którym chciało się przyjść i posiedzieć te dwie godzinki z innymi. Nie omieszkałam zabrać z domu wielkiej miski faworków, kartek z wydrukowanymi wierszami, okularów. W pewnym momencie poprosiłam moją Marylę. żeby poprosiła o ciszę, ponieważ chcę przeczytać dwa moje wiersze. Wstałam. Kilka słów na temat, w jakich okolicznościach powstały. I czytam. Cisza. Teraz drugi. Cisza. I nagle oklaski! Siwiuteńka pani siedząca po mojej lewej, którą znam stąd, że prowadzi różańce przy nieboszczykach leżących w wiejskiej kostnicy, dostała rumieńców i zaczęła recytować wiersz – po rosyjsku! Drugi to była „Komuna Paryska” - Broniewskiego. Później Maryla gdzieś poszła. Wróciła ze swetrem dla mnie, ponieważ zauważyła, że ciut drżę, ale ja nie drżałam z powodu chłodu, lecz z powodu emocji. Udało się. Nie spaliłam, nie spłonęłam, nieważne. Otworzyłam pamięć starej osobie wierszami dla Szymborskiej.



https://truml.com


print