Istar


oczekiwanie


Gwałtownie odstawiła garnek z gorącą wodą. Zawrzało na kuchence. Na chwilę uczucie chłodu zastąpił gorący podmuch. Moment, w którym uświadomiła sobie, że wszystko czego pragnie pozostanie tylko fantazją – właśnie nadszedł. Tracenie nadziei przypomina dobijanie do brzegu, miejsca, o którym wiesz wszystko i to, że nie chcesz tam wrócić. W dryfowaniu jest zmęczenie, ale i wiara, że oto wiatr odwróci dziób, a obolałe ciało podda się falom wzburzonej wody. Dla kogoś, kto nie potrafi pływać to ludzki lęk. Nie ma sensu w pewnym wieku oczekiwać, że nagle zapragnie się wrócić wpław. Cholera znowu pomyślała wrócić. Przed Bożym Narodzeniem każdy ma w sobie taki lęk czy sprosta oczekiwaniom najbliższych. Szczególnie, kiedy jest się jedyną osobą, od której to zależy.
Nie da gwarancji na śnieg. Choinkę tylko sztuczną, – jeśli się nie uda – kilka gałązek świerku z ogrodu sąsiada. Gdzieś musi być miejsce wolne od życzeń. Miejsce, w którym jesteśmy blisko bo tak chcemy. Prawda jest tylko w nas, a nie obok zawinięta w kolorowe papierki i przelewająca się wigilijnym barszczem między dwanaście ciasno ustawione talerze.
To pierwszy raz, kiedy nie ma nic. Stół jak emblemat w pokoju pełnym ciszy zwraca na siebie uwagę. Może wyjść. Odrzucić wszystko i wszystkich. Wyjść. Pobiec do nikąd i zerwać nić tak by nie móc wrócić. Kobiety pielęgnują w sobie lęk. To chroni je przed podejmowaniem złych decyzji. Ale tu nie potrzeba podejmować decyzji. Jest instynkt, który prowadzi na najlepszą z możliwych dróg. Może wygłosi modlitwę jak manifest. Przypomni, że Jezus też nie miał nic. I nieświadomy był swojej siły w chwili narodzin. Poczuła się jak dziecko. Jak kat któremu w ostatniej chwili odebrano narzędzie zbrodni, ujawniono twarz i przeczytano list o amnestii. Może zdarzy się cud a może już się zdarzył. Coraz bliżej dna odchodzą od nas myśli że cierpimy a zaczyna się poczucie ulgi. Teraz tylko bezwład albo odepchnięcie. Jeśli starczy sił zdoła się wynurzyć jeśli nie poczeka, aż serce przestanie być miejscem gdzie dochowuje się tajemnicy życia. Wielce to szlachetne być dla samej siebie łagodnym sędzią.
Oskarżona proszę wstać, święta idą.



https://truml.com


print