Belamonte


Znalezisko


tańczących odnajduję
odnajduję twarz Boga, którego nie widziałem
szukam szczęścia, którego nie zaznałem
ale wiem, że czeka

mogę skończyć modele lotu ptaków
maski umierających, krzyki rodzących, ruchy tańczących
wziąść odłożone na później składniki życiorysu
i zająć czymś ręce oraz serce
a nawet trzodę dziewic i piratów
pędzących na koniach w aury wulkanów
wybuchy gwiazd sprzed lat
narodziny pieszczot

dokończyć starego dzieła chłopca
co idzie wieczorem do salonu gier
lub słyszy gołębie i biegnie do parku
a wieczorem wraca pilnie się uczyć
i ogląda starą pajęczynę

pociągi kuszą w koleiny nowe
które są tajemniczym rozwinięciem
od lat  teraz zawsze
pościg Wanów na zboczach Boliwii
listopad, krople deszczu na szybie
lina wyrwana z ręki przez wiatr
nuda zdarzeń i zdarzenie nudy
a nawet potworności, że nie wspomnę o radości
lot do Paryża by załapać niepotrzebnie
niepotrzebny oddech wielkiego świata
odbitego w oczach wspólnoty
połączonej rozrzutem wiary
w spotkaniu na dachu świata

przekwitło-dojrzewa w obliczu księżyca
uciekło-stało się mną
czeka w rdzeniu
języków przekleństw dzieci żeber kobiet snów
w oddechach
które się odwiedzają poprzez mgławice i czasy
sny i ciała
pustkę i pełnię
tutaj i za granicą

czas odnaleziony



https://truml.com


print