marilliusz


Stacja, trzecia z kolei



Otoczony żołnierzami i tłumem gapiów, dźwigając krzyż,
Jezus wyruszył na Miejsce Czaszki, zwane Golgotą.
Nagle Jezus upadł pod ciężarem krzyża.
Po chwili podniósł się i szedł dalej.
 
 
dziś dokonano morderstwa
 
zabito marzenia
unicestwiono miłość
wypleniono z ułudy sny
 
na każdym roku ulicy
w wielkim mieście i małej enklawie
w każdej minucie, setnej sekundzie istnienia
 
nikt nie szuka jednak oprawców
 
nie ma skutku
nie kończą się przyczyny
 
tu zaczyna się człowiek
 
a wszystko zaczęło się w raju
 
naprędce zjedzone jabłko
potem tułaczka
na przekór rozkoszy
kobieta zniewoliła mężczyznę
 
czy można było więcej?
 
symbioza w założeniu miała porządkować
rozsiewać czar
wzmagać upojenie
 
wybór należał do nas
 
czas od tej chwili zaczął się kurczyć
 
przytul mnie-tak mało nam zostało-powiedziała
pocałuj mnie-westchnął
 
a On upadł
 
od wieków podnosi się z kolan
wcale nie szuka wyjaśnień
z pokorą dźwiga drzewo
posadzone ręką człowieka
dłonią, która miała osłaniać
 
ciągle patrzy
Jego wzrok przesuwa się
po tłumie
nie widać zdziwienia
 
tylko krzyki
by zabić
znieczulić krew
należącą i tak do Niego
 
odzywa się tylko
pragnienie
samczy instynkt
nagość kobiet
 
i wtedy czyny wyprzedzają Słowo
niszczą je i kruszą
 
w bezwstydzie drażni
każda wypowiedziana głoska
 
chciałbym się zestarzeć…
przy Tobie-szepnął
jesteś taki spocony-zadrżała
 
ogołocili nas nawet-krzyknął
z marzeń-dodała
kto?- warknął
oni!- stwierdziła
 
sylaby nie wydają się
być policzalne
 
nikt też nie skanduje
nazw najważniejszych priorytetów
 
ponownie zabito miłość
 
na rogu ulicy
damy
w czerwieni
chippendalesi z okazji
ósmego marca
w podrzędnych pubach
pokazują męskie stringi
wdzięcznie mizdrzą się ku wiośnie
 
Jedyną Drogę
zastąpiono forsą
ekstatycznie wydaną i opakowaną
 
podać Ci numer…
konta?- zakończyła
nie-splunął
internetowi mają lepiej



https://truml.com


print