Wojciech Jacek Pelc


... po białe


stamtąd idzie ciemność, strach
i zaciekawienie. z tyłu odśnieżone drogi. ja
przez wiklinowe pole, nawisy, niedźwiedzim śladem,
by poczuć się jak ścigany. jak hajduczek

uciekać przed tuhajbejowym synem.
jeszcze parę skrzypnięć, linia wąskiej tafli
i otwarte przejścia. czarne krzewy przymykają oczy,
nikną długie zęby zasłon sprzed księżyca.

teraz w dłoń sztacheta – w razie psiej niezgody.

w środku; znany lepki zapach słomy, para
z nozdrzy. blade światła gospodarczych lamp
tworzą szeregi, wyznaczają cel. dają mleko.



Piątnica - wrzesień 2010



https://truml.com


print