Belamonte


Oda do lgnięcia


oddam boską cześć lgnięciu
dopłynę do niego, obejrzę się z jego pokładów w rejsie
w okręgach się zbliżę, niech zwali i skusi i będzie żaglem
w który dmuchać będę i prostować i giąć się
dobijać do bram przewrócony na wskroś, na wyrost, na wspak
doczołgany, doprowadzony, przypchany, przyciągnięty
rozkochany w zagięciach boskiej tkaniny
szwach ubrań, przerwach, łączeniach, uskokach
w nieskrępowanej grze cieni

śmiertelnie życiowo

rozpłynąć się w tych nicościach w których mieszka Bóg
rozlać malinowym sokiem
w szczeliny ognia, w szczeliny samego siebie, szczeliny światła
gdzie mieszka wstyd i tęcza
gdzie wraz ze zmianą kształtów pojawia się tysiąc i jeden dusz

do przyjaciół podążyć dalekich
do głowy ptaków
do chropawej skóry drzew i samic
do doskonałego dnia pełnej świadomości
do czasu, czasów i połowy czasu

w głębie szatana, rozniecić żar



https://truml.com


print