Istar


___


poranki są najmniej
światło załamuję się u progu
odbija i wraca pod poduszkę
trzymam tam dłonie w ukryciu
przed niedotykiem
 
trudno jest wyplątać sukienkę
ubrać zmysły najczulej
smak w gorzką kawę
 
wszystko jeszcze w bezruchu
za oknem taniec liści prowokuje
głupie dziewczyny marzą się
przed szybą rysując złamane serce
 
sroka gawędzi z drugą
nawet ptaki odróżniają samotność
szukają gniazda które się rozwiązało
unosi wiatr kitę szarych witek
 
nie podchodzę 
mam dobry widok z łóżka
dzień jest wiecznością kiedy nie mija

strach ma dziwne oczy
jakby żal w jego spojrzeniu
mógłby być czyimś wyrzutem
a jest moją niepewnością



https://truml.com


print