doremi


nie Bawaria


Dziś już bez wielkiej niechęci przeglądam się w lustrze. Naprzeciw starsza pucołowata, wypasiona baba - belwederski okaz zdrowia. Szamoczę się, chodzę z kuchni na balkon, zaglądam do lodówki,  wiklinowego koszyczka z czerwonymi jabłuszkami, lubię - pachnie jesienią. Nie umiem ograniczyć się w jedzeniu i myślę co dobrego sobie „spreparować” jutro na obiad. Zrobiłam się prozaiczna w otoczeniu garnków, patelni i innych przedmiotów  związanych z posiłkami. Jednak coś mnie zaczyna nosić- rozsiewam marzenia, oczy mi ciut błyszczą, może jeszcze lubczyku...? Nie ! -  żadnych zawiłości, większych wzruszeń, zapatrzenia, zawirowania, zakręcenia, wymowności oczu, czujnych dłoni.
 
Tylko dlaczego to wszystko w klimacie szamotania ?
 
Przecież zamiast miłości. jedzenie –  samo zdrowie !!!
 
Idę jednak posłuchać serc...



https://truml.com


print