hierinim


Wykładzina


Czyja to jest wina, ach, wykładzina, wykładzina. Czego nie zrobiłem przez kilkanaście lat, zrobiłem dzisiejszego przedpołudnia. Wszystkie dobre rady, których nikomu nie skąpię, zastosowałem do siebie. Od rana kładę nową wykładzinę. Nożycami tnę prostokąt szczęśliwego metrażu. Potem nożykiem do ścian zgrywam. Potem wykładzinie masaż robię; najpierw relaksacyjny, rozgrzewający. W końcu bambusowy. By się jej wygodnie leżało, by się rozluźniła, wyluzowała i relaks sam na sam oferowała. Teraz masaż tajski. My, asceci, śpimy na podłodze, gdy wybór mamy. Techniki technologiami, a wykładzinę komfort bardzo długo układa się na podłodze, by leżała, przylegała, nie marszczyła się pod oczami ani po bokach nosa. Trwało to, ale się udało. Leży cacy i nie rusza się. Drugą położyłbym szybciej.
Korkociąg kupiony, gdym pierwszy raz w Paryżu stanął, znalazłem za lodówką. Były tam jeszcze gumy do żucia, monety z tysiąc osiemset… z wszystkich trzech zaborów. Lodówkę niezbyt dużą, sam podniosłem, ale lekka nie jest. Kołyszę się z nią, stawiam i biorę się za aneks kuchenny. Idzie mi! Rach, ciach, a tyle lat te remonty, te listewki przekładałem. Lodówka może wracać do aneksu jako appendix. To właściwe słowo, zważywszy na to, że chyba się zepsuła. Drzwiczek od lodówki, wiadomo, nie zamyka się, gdy do prądu nie podłączona, bo inaczej zaśmierdnie. Słoik z miodem, który był w lodówce, a o czym zapomniałem, denko miał nałożone delikatnie. Na etykiecie waga 1,30 kg. W czasie przenoszenia lodówki słoik całkiem po cichutku wykolibał się na wykładzinę, a niecałe 1,30 kg w stanie ciekłym powolutku razem z nim. Czyja to jest wina, ach, wykładzina, wykładzina. Sam miód.



https://truml.com


print