Emma B.


tolerancja


Miałam 10 lat, gdy podczas kolacyjnych  opowieści dowiedziałam się, że moja prababka było Niemką. Ta informacja była dla mnie ciosem. Myślałam, że już nigdy nie wyjdę na ulicę. Z przerażeniem patrzyłam do lustra na moje kasztanowe loki na głowie jako widomy znak niesłowiańskich genów. Wtedy nie bardzo rozumiałam dlaczego Mamusia zawsze podkreślała, że jej babcia była Bawarką, ponieważ w Polsce po wojnie dążyło się do zacierania regionalizmów i tworzenia monolitu narodowościowego. Byłam zdyscyplinowaną chrześcijanką więc cierpiałam w milczeniu i wyłam do poduszki, gdy nikt nie widział, bo jakże bym mogła sprawiać przykrość ukochanej mamusi. Poza tym w mojej dziecięcej wyobraźni musiałam ukrywać przed otoczeniem to ohydne piętno.
Szczęśliwie po wojnie drzewa genealogiczne gwałtownie skarlały, więc i ja nie musiałam opowiadać zbyt dużo. Żyliśmy bez historii dziadków, pradziadków, nie interesowaliśmy się zbytnio zawodami rodziców. Nie raz trzeba było zapomnieć o ciotkach i wujkach, którzy walczyli za ojczyznę, a ojczyzna zatrzasnęła im drzwi do powrotu, ale to inny temat. Wracam do korzeni. Jak opowieści rodzinne przekazują, prababka była najmłodszym dzieckiem swoich rodziców i była wychowywana przez  starszą o 20 lat siostrę we Lwowie. Do końca swoich dni nie mówiła biegle po polsku za to jej córki mówiły biegle po niemiecku i po polsku.
Pradziadka nigdy nie poznałam, zmarł tuż po zakończeniu wojny, ale sądząc ze wspomnień musiał być silną osobowością. Prababcia nie miała nic do powiedzenia, miała być piękna i reprezentacyjna, a córki były po ojcu Polkami. Jej wnuki walczyły z wnukami dalekich kuzynów, były więzione, przetrzymywane w obozach, ale do narodowości babki się nie przyznały. Wtedy w dzieciństwie byłam niebywale dumna z patriotyzmu moich przodków, teraz też jestem, ale z latami dołączyłam niejedną nutę refleksji. Może zaskoczę czytelników cytatem takiego lubianego przeze mnie powiedzonka: ktoś zjadł w jabłku robaczka i krzyczy, że źle mu, a robaczek biedaczek jak jemu? Na szczęście prababcia zmarła tuż przed wojną i nie doczekała rozdarcia narodowościowego, a ja po przeczytaniu pamiętników jej córki, mojej ciocibabci, zrozumiałam dlaczego mamusia z takim uporem podkreślała jej bawarskość. Po prostu to co dla nas scalało słowo Niemcy, takie monolityczne nie było i Bawarczycy wcale nie mieli ochoty jednoczyć się z Prusakami. Ponoć było im bliżej do Austriaków a nawet Polaków.
Postawię jednak kropkę nad i zadam głośno pytanie, które nurtuje mnie od dłuższego czasu, czy patriotyzm córek babci Bawarki nie był w konflikcie z tolerancją dla jej korzeni?



https://truml.com


print