Veronica chamaedrys L


skrzynia z czerwoną halką


Wstałam i poszłam, wbrew sobie, bo z natury leniwa jestem. Boso, z wiadrem w ręku i siatką na motyle. Szłam i szłam aż dotarłam do stawu w środku lasu, ostatnio byłam tu pierwszego dnia wiosny, na „wagarach kontrolowanych”. Nic się nie zmieniło, wszystko się zmieniło. Dzikie kaczki nurkowały, jedna mnie nawet ochlapała, zabawy jej się zachciało. Trzciny śpiewały zielonego bluesa, trawy wysokie z podziwu w pas się im kłaniały, choć sztywne z natury, bo przy wodzie rosną. Usiadłam na miękkich wyczesanych przez wiatru granie trawach patrzyłam szeroko otwartymi oczami na bajkową krainę mojego dzieciństwa i nie mogłam uwierzyć. Tyle barw, tyle odcieni, tyle światła, tyle zapachów zamkniętych w tym małym obrazie. Oczami wyobraźni , jak we mgle zobaczyłam mały przytulny domek mojej prababci, schowany pod ogromną lipą, z malwami w ogródku i glinianymi garnkami na sztachetach. Przypomniałam sobie jej radosne oczy patrzące często na malowaną skrzynię pod oknem, na której nie pozwalała mi siadać, bo w niej „wszystko przyszykowane na śmierć czekało”. Właśnie teraz przypomniałam sobie ten dzień, w którym uchyliła przede mną wieko skrzyni i powiedziała: „wnusiu, jak umrę, przypomnij twojej babce, o czerwonej perkalikowej halce, ona specjalnie zapomni, bo mówi, że to bezwstydne, w takiej czerwonej do Pana Boga i żeby mi te czerwone korale dała ale pod bluzkę , żeby ludzie nie widzieli, przypilnuj”. Niechętnie ze strachem otworzyłam oczy, bo czyjąś obecność poczułam. Dopiero teraz zobaczyłam pochyloną nade mną kobietę. Starowinka wsparta o sękaty kij z ziołami w koszyku przyglądała mi się z zaciekawieniem. Powiedziałam „dzień dobry”, a ona odpowiedziała „pochwalony, dziecko, jakaś ty podobna do babki, mam tu miętę, ususz, zimą dobrej herbaty się napijesz, zdrowej”, dała mi garść pachnących ziół i poszła.
Z wiadrem pełnym zapachu ziół, z wyciekającymi z siatki na motyle wspomnieniami poszłam na cmentarz, usiadłam na ławeczce przy grobie.
Babciu, prosiłam,  naucz mnie z radością przechodzić na drugą stronę, podaruj mi skrzynię z czerwoną halką.
Na odchodne zostawiłam na grobie kilka nasion lipy uzbieranych w lesie, może wyrośnie z nich lipowa skrzynia. Dziwne ale zaraz na nich przysiadł motyl. Pomachałam mu ręką, a on uśmiechnął się do mnie.



https://truml.com


print