Belamonte


Ośmiornica


Mam w sobie wroga z wijącymi się mackami.

Ten dzień wyciąga po mnie palące łapska co minutę,
a więc lawiruję, a korytarzem co nie ma wyjścia biegnie młodość,
roześmiana bryła głosów chłopców i dziewcząt,
otwarła drzwi i wypadła na słońce...
Jak zwykle senna ściana przyparła mnie do muru, coś mnie pochwyciło
i wciąga do ściany, gdy biegłem za tatą ciemnym korytarzem...
Czekam na prześwietlenie głowy, które znowu niczego nie wykaże,
nie może wykazać.

A moja młodość błąka się wciąż w tym korytarzu,
gdy czekam tu przygłuchy na Lekarza.



https://truml.com


print