Lady Ann


To by było coś!


Miałam na sobie najwyższe szpilki, a i tak czułam się malutka, szarpiąc zębami ostatnią niewygryzioną do krwi skórkę na palcu lewej ręki.
 
Inni też się stresowali, ale mieli droższe ciuchy, ładniejsze tytuły i obszerniejsze plecy.
 
Powtarzałam sobie – to bez znaczenia, to moja chwila.
 
Drzwi się otworzyły.
Stres przybrał na sile, nogi dygotały na piętnastocentymetrowym obcasie. Myślałam, że upadnę na twarz.

Przesadny gest. –Zaśmiałam się w duszy.
 
Przestąpiłam próg.
Własne zachowanie rozczarowało mnie jeszcze bardziej ,niż wykładzina dywanowa.
 
A przecież ćwiczyłam to, w domu przed lustrem od miesięcy. I pięć minut temu z kamerdynerem.
 
Idiotka. - zganiłam się, odrywając natarczywe spojrzenie od jej delikatnej twarzy.
 
Dygnęłam, a raczej pokłoniłam się niczym Natalie Dormer przed Jonathanem Ryhs Mayers'em w Tudorach.
 
Podniosłam wzrok, a ona wyciągnęła rękę.

Uścisnęłam ją. To głupie, ale poczułam jak gdyby dotykał mnie
Papież. Prawdziwy dotyk historii.
 
Gestem zezwoliła mi usiąść, a ja taktownie odczekałam, aż zrobi to pierwsza. Żałowałam tylko, że nie wolno mi było prosić o pamiątkową fotkę.
 
Zdjęcie z Królową, to by było coś!!



https://truml.com


print