Piotr Syn Michała


ptaszki moje kochane


i  zdechłem na ławce w otoczeniu gołębi;paradoksalnie ptactwem
brzydziłem się  od zawsze-jedyną  formą miłości był rosół
 
końcówka pełna okruchów wydziobanych z głowy
taśmowych  powtórek  bez hollywoodzkich zakończeń
w przerwach między kolejną kliszą widziałem tunel
mając nadzieję że na końcu jest światło
lecz latarnie nie świecą wiecznie
 
zamknąłem  oczy przekopując piasek pod powiekami
i powiedziałem-umieranie w ciszy jest  żałosne
i nie chodzi tu o jakiś huczny karnawał
ale o dźwięki przy których
można zasypiać
 
najlepiej głos kobiety
bo tylko one mają to coś z czego się
wychodzi-tam też powinno się powracać
 
z mlecznym niebem dotarł gruchający kondukt
biało–siwe sztandary pocztowe
pozostały bez wiatru
czekając na rozkaz
bezdechu



https://truml.com


print