oczy jak pustynia


Budzikom sen wieczny


wieczór bezznaczenia plus lokal
w którym nikt od dawna nie tańczy
ciężki aromat kawy trunków i los
porzuconych miesza w głowach

zawieszona nad filiżanką kawy
popatruję jak jedna para kłóci się
popycha i ona upada wylewając
żale on podnosi ją niczym krople

wody podtrzymuje na duchu
po czym odpływają w nieznane
poruszona nie wiem co zrobić
z oczami o rzut beretem dalej

anioł - nie facet w normalnym wieku
skinieniem głowy zaprasza do siebie
podchodzę nieśmiało poprawiając
włosy sprawdzam czy się znamy

wstał strzepnął nieistniejący pyłek
z ramienia wyciągnął rękę i zrobił
wrażenie przysiadłam się obok
kokieteryjnie zaplatając

nogi kelner przyniósł browar
i miedziany wermut rozgorzała wojna
z podstępnym wrogiem
bezlitośnie zabijał szare komórki

szukaliśmy schronienia rano
obudziłam się w wymarzonych
skrzydłach leżałam bez słowa
namiętnie przypominając sobie

gorący wieczór nagle zerwałam się
jak z wykładów pod prysznic
w biegu zatrzymało mnie
lustro pokręciło z niedowierzaniem

głową i wysłało po rozum
- kurwa kto nastawił budzik!?



https://truml.com


print