Sztelak Marcin


Styks na styk



Ogniu krocz za mną
 
                         Pierwszy
 
Wiersz ciężki jak kamień, ciasny
niczym pętla w zaułku seryjnych
samobójców.
 
Słowa się plączą w warkoczach kilkunastoletnich,
listy pożegnalne na papeterii w serduszka.
 
Przynajmniej nie zdążą nagrzeszyć;
za bardzo.
 
Drugi
 
Dożywocie w lustrzanych odbiciach, podszyte
pierwszą zmarszczką. Na nic pośmiertny makijaż,
członki stężeją przedwcześnie.
 
Kara za wczorajsze zamki z piasku, nocne ejakulacje,
pocałunki i cierpki smak wina.
Fałszywe uśmieszki dozgonnie wdzięcznych
za kłopotliwe pożegnania.
 
Testamentarium
 
W pełni władz
doczesnych stwierdzam:
nie ma piekła we mnie, co najwyżej zaschnie
w ustach. Moneta pod język na szczęśliwą
modlitwę:
 
Błogosław wszystkim dzieciom, niech jak najdłużej wierzą
w potwora pod łóżkiem.



https://truml.com


print