lajana


Nie wydać gałęzi na wiatr


                                      
           lęki kiełkują w snach
           marzenia piętrami gałęzi dosięgają nieba
           natura przez widmo wsysa światło
           czerń od spodu wysycha korzeniami


ubrani w cienką skórę i gęsty splot
przekonań szczepionych jak oczka pod korą
przemijamy lasem palonych za sobą ścieżek
pustych dziupli sów
którym echo pomieszało w głowach

a jednak nie ma w nas obłędu
każdy dzień wieczorem równamy pod źdźbło

niech lepiej nic nie kiełkuje



https://truml.com


print