hossa


kobieta z piętra


Przeczytałam o pewnej kobiecie i nie mogę o niej zapomnieć.
Czasem tak mam, że postać z powieści lub opowiadania
przez jakiś czas idzie ze mną.
Czuję jej oddech na plecach i palce na ramieniu.
Słyszę jak do mnie mówi: hej, stop! Albo: dalej, dalej!
Lub milczy i tylko patrzy na mnie, a ja zastanawiam się
co ona zrobiłaby w tym momencie na moim miejscu.
 
Trochę to głupie, nieprawdaż ?
Tak zwyczajnie pozwolić uwieść się fikcji i to do tego stopnia
aby być pewnym, że czuje się dokładnie to samo
co jakiś bohater i to często drugoplanowy.
I jakie kłopotliwe, powinien wiedzieć ten
kto podobnie jak ja, ma problemy z podzielnością
uwagi. Niestety na klona, albo raczej klony
przestałam już liczyć.    
 
Poczułam dar, który otrzymała.
Nie wiem czy od Boga czy Diabła.
Zresztą jakie to ma znaczenie, jeżeli i tak w tym życiu
nie dowiem się skąd i dlaczego jedni coś niezwykłego otrzymują
a inni nie.

A może jest jeszcze inaczej? Wszyscy otrzymują
tylko o tym nie wiedzą.
A może po prostu nie widzą?
Życie przecież bywa takie zaborcze.
 
Poczułam samotność tej brzydkiej, zaniedbanej kobiety.
Każdą plamę na jej skórze, każdego pryszcza na jej twarzy.
Ten dar odbierania ludziom nieszczęść, który dla wielu zupełnie
obcych jej ludzi był wyzwoleniem, jakąś kolejną szansą  
dla niej, być może, stał się przekleństwem.



https://truml.com


print