hierinim


Patron trampów


Nie umiem mieszkać. Taki się urodziłem. Nikt nie może powiedzieć o sobie, że jest mężczyzną, jeżeli nie posiada w domu
wiertarki. Ja wiertarkę mam w piwnicy. Problem –  proszę pani – nie jest w tym, czy jestem mężczyzną, czy nie, tylko w tym, że ja nie umiem mieszkać. W życiu nie przeczytałem żadnej instrukcji obsługi, a bez tego się nie da żyć z kobietą. Kobieta musi mieszkać i mieć sprzęty, do których załączone są instrukcje
obsługi. A we mnie instrukcja obsługi mogłaby wywołać depresję. Tak przypuszczam, chociaż w życiu żadnej instrukcji obsługi nie przeczytałem. Toleruję urządzenia najwyżej dwuguzikowe, dlatego nie umiem mieszkać i raczej wychodzę. Proszę pani, to nie jest tak, że pisarz chodzi po mieście, aż mu nogi w tyłek wejdą i wtedy wchodzi do kawiarni, i siedzi tak długo, aż go pośladki zabolą. Zupełni nie tak. Pisarz – proszę pani – wie. Wie, do jakiego miasta pojechać. Wie, którą ulicą iść. Wie, w której kawiarni usiąść, żeby spotkać kobietę taką, jak pani. Pisarz nie szwenda się. To nie jest tak, że pisarz na rynku skupuje za bezcen historie, spekuluje i po czasie drogo sprzedaje. Pisarz
– proszę pani – jest mądrym człowiekiem, albo pisarzem nie jest. Jeżeli jest się mądrzejszym od innych, to należy słuchać siebie, nie innych. Niech pani dobrze zauważy: pisarz słucha siebie. Słucha siebie i pisze teksty w rodzaju: „klasztorem moim są ulice, place i drogi, tabernakulum mi cały świat”. Są takie kontemplacyjne powołania – klauzurą jest miasto.
Jeszcze coś pani opowiem. Opowiem, jak poznałem
patrona trampów. Jechałem pociągiem, Trzech Króli było, piątek, ale dzień wolny od pracy, w dodatku przed sobotą i niedzielą, więc w pociągu prawie pusto. Pisarz wie, do którego pustego przedziału wsiąść. Wie, kto zaraz do przedziału wejdzie. Tak też się stało. Usiadłem w pustym przedziale. Po chwili przyszedł
chłopak, może tak z dziewiętnaście lat mógł mieć, wysoki i szczupły. Gdy pociąg
ruszył, może tak po pół godzinie, jakoś zagadałem do chłopaka. Był miły. Powiedział zdanie, z rodzaju tych, których pisarz nie zapomina. Powiedział do mnie: „ ja nie umiem rozmawiać”. A ja mu odpowiedziałem: „ja nie umiem mieszkać”. Zapytałem chłopaka, jakiego ma patrona, kto mu pomaga wędrować przez świat? Zawsze tak się przedstawiam. Mówię:  „jestem
Joachim, a ty jakiego masz patrona? kto ciebie prowadzi przez świat? Chłopak powiedział: „ooo! Patrona mam wyjątkowego, to Benedykt Józef Labre”.
           Tak poznałem patrona trampów. Tych, którzy mieszkać
nie potrafią, bo są zbyt roztargnieni i miasto ich wzywa w dzień, i w noc. Zapiszę pani: Benedykt Józef Labre. chciałbym sie pomodlić przy jego grobie. To miłe, że chce sobie pani wyguglać. W podróży najważniejsze jest, żeby mieć więcej miejsca na nogi.



https://truml.com


print