Patrycja


taka była piękna


bezszelestnie podeszła do okna
a rzemyki małych sandałów
łagodnie owijały jedwabne stopy
tuż nad głową mruczały
rozkołysane cedry
a wiatr pieścił sukienki
roztańczone na sznurach

była piękna
w hebanowych włosach
mieniły się pory roku
złote brzozy i szelest liści
czerwone pola malinowe
i ramiona kochanków
obsypane rubinami jesieni

świt rysował niedbale
przeznaczenie na jej twarzy
nim wzbiła się wysoko

i nagle rozbieliło się wszystko
jak kwiaty dojrzałej jabłoni

a potem
ta moja noc zamilkła
ubrana w jasne koszule poranka



https://truml.com


print