Wieśniak M


k rutki


oczekiwanie na cud
stan pomiędzy kolacją i śniadaniem uwikłany w nierealne projekcje

nie wierzę
w ani jedno swoje słowo kiedy mówię dobrze im tak

każdym atomem czuję drgania strachu staruszki towarzyszącej
mnie i swojej torebce na czternaste piętro 
mam ochotę stać się niewidzialnym nieszkodliwym wizualnie jegomościem gdzieś zapaść się na półpiętrze obsmarowanym jak ja konfiguracją niezrozumiałego graffiti

czuję napływającą falę oburzenia rozbijającą się o skałę biednej zagubionej kobiety dla której nie ma norki

rozstrzelana wielkim drukiem w nagłówkach zapada się pod naporem nienawiści 
zawsze się znajdzie ktoś z kamieniem
uderzy prosto we mnie



https://truml.com


print