sisey


awangarda w salonie fryzjerskim


W '68 wynaleźliśmy rocka i wolną miłość. 
Niektórzy zażywali Sartre'a. W doniczkach 
rósł cannabis i pensje tych z zarządów
mieściły się jeszcze w świńskich portfelach.

Niestety Hendrix nie okazał się Gruzinem,
a Janis Joplin nieśmiertelną. Po czterdziestu
latach wciąż nie wiemy jak mają się do tego włosy.
Fakt, że nie wzięto pod uwagę żadnego Galilejczyka.

Średnia życia Cobeinów, to jakieś jeden w skali
Winehouse. Nikt jednak nie wie jak się urodzić
kolejnym jeźdźcem burzy. Pewnie dlatego
chłopcy od promocji śnią o ACTA. Pewnie dlatego
mają pełne ręce biberów.

Śnieg skrzypi pod szpitalem wariatów i może stąd
nie ufam kolesiom obwieszonym goldem gdy zawodzą
o swoich dramatycznych losach. Chciałbym
jedynie tak przystawiać palce do wierszy, jak Gieseking
w dwudziestym d-moll dotyka Mozarta. To już jednak
zupełnie inna historia.



Więc jak, tniemy krótko?




/autor wie, jak nieczytelny bedzie to tekst za lat kilka/



https://truml.com


print