5 february 2017

letni miraż

Szli wydeptaną w wysokiej trawie ścieżką.Słońce w zenicie otoczone z rzadka lekkimi jak puch chmurkami, nie zostawiało złudzeń , właśnie weszło w fazę lata.Grzało intenywnie,jak gdyby nie mogło nacieszyć się pełnią swojej mocy.Pobudzało do ruchu wielogatunkowe życie łąki.W soczystą zieleń traw wkomponowały się fiolety zadziornych ostów,żółcienie giętkich komonic, srebrzysta biel krwawników, delikatny róż bodziszków, a czasem błękit niezapominajek i żywokostów.Życie w makrokosmosie nabrało dynamiki.Mrówki pasły mszyce, tłuste chrząszcze gramoliły się na łodygi jaskrów, koniki polne zawsze w gotowości odskakiwały zlęknione po każdym stąpnięciu, beztroskie motyle siadały na kolorowych platformach polnych kwiatów zanurzając swoje długaśne trąbki w słodkim nektarze,niektóre unosiły się nad przepastną trawą figlując w locie. Pszczoły ciągle zalatane,wypracowywały dzienną normę pyłku wbijając się w żółte kwiatostany ostatnich mleczy.Raz po raz obok twarzy Nely z predkością nadźwiękową przelatywał niezyidentyfikowany owadzi obiekt.Dobrze opanowana technika wymijania przeszkód pozwalała uniknąć rozbicia się na rumianym obliczu dziewczynki.Wiał lekki wiatr, sporadycznie wzmagał się zwiększając siłę.Lubiła powiewy wpadajace w jej ciemne, proste włosy, rozdmuchujące je na wszystkie strony, było w tym coś figlarnego i radosnego. Promienie słońca i letnia bryza pieściły niewidocznymi ciepło-rzeźkimi dłońmi ubraną w krótkie
grafitowe spodenki i koszulkę z szarej bawełny drobną postać Nely.
 Zieleń nabrała intensywności, czarowała limonkowym odcieniem.Ku niebu unosił się zapach rosy z subtelną nutą nieznanych, zielnych olejków eterycznych, które wzmagały chęć nabierania powietrza głęboko w płuca.Poddawała się temu zapachowi z ochotą.Ogrzana słońcem rzeźkość wpływała strumieniem nos młokosa,pozostawiając
w pamięci wspomnienie odkurzane co roku letnią porą.Tego lata odczuwała wszystko jakoś bardziej intensywnie.Miała wrażenie, że odbiera otaczający ją świat pełnowymiarowo, w dodatku nie opuszczała jej euforia.
  Wtedy nie zdawała sobie sprawy jak utrata najgłębszej przyjaźni może wypaczyć barwy życia, położyć się cieniem na przyszłości.
- Idziesz, ślamazaro? - zapytał nie odwracając głowy
- Idę, idę, jaśnie wielmożny - usmiechnęła się do swoich myśli po czym chwyciła kilka łodyg perzu i pociągnęła z całej siły, poczuła jak ostra krawędź trawy przecina jej skórę.
- sssssss - syknęła cicho,przyglądając się niewielkiej rance pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym,trzepnęła ręką jakby to był najlepszy sposób łagodzenia szczypiącego bólu po czym rozcapierzyła palce i zatopiła miejsce rany w swoich ustach. Miała nadzieję, że się nie odwróci. Nie znosiła, gdy zauważał jej wpadki.
Pod spojrzeniem jego przenikliwych oczu traciła pewność siebie choć nie była nieśmiała.Raczej zadziorna i uparta.Uwielbiała te zagadkowe, chłodne, inteligentne oczy ,których tęczówki zmieniały barwę w zależności od kąta padającego swiatła, raz wpadały w piwny brąz innym razem nasączały się subtelną zielenią.Jak oczy Diabła, rudego kota znalezionego ubiegłej wiosny przy drodze do szkoły.
- Hmmmm ...mam dziwne uczucie, że dokonało się jakieś ała panience - nie wiedziała jak to robił, ale znał każde jej potknięcie, każdy niefart,miał albo jakiś nieznany jej szósty zmysł, albo  z tyłu głowy pod włosami drugą parę oczu.
- Zorganizować karetkę , czy wystarczy opatrunek uściskowy, ups uciskowy ? - zaśmiała się, tak perliście, że wystraszyła bażanta w połyskujących godowych barwach.Spanikowany, gdakając poderwał się do krótkiego lotu.
- Nie mam pojęcia o czym pan mówi - wiedziała, że kąciki jego ust uniosły się delikatnie, odwzajemniła niewidoczny ułamek ciepła po czym zatrzymała wzrok na jego szczupłej sylwetce, która rysowała się tuż przed nią. Miała wrażenie, że zwolnił, był bliżej niż dotychczas. Na tyle blisko, że poczuła zapach w który się ubrał.
Tshirt w kolorze khaki i wytarte, jednak nadal w dobrej kondycji jeansy Levis Strauss, wypłukane w jakimś chemicznym specyfiku zostawiały miły dla zmysłu węchu aromat.Na stopach miał czarne trampki, które od czasu do czasu podczas chodu wydawały cichy pisk. śmieszyło ją to. Wytracało z myśli słowo,, naoliwić ".
  Temat płynu zmiękczającego wydawał się jej całkiem ciekawym, zważywszy , że chodziło tylko o zahaczenie jego myśli,sprowadzenie ich na jej tory.Nie miała jednak pewności, że się odezwie.Dawno zauważyła, że nie należy do ludzi, którzy robią cokolwiek bo tak wypada, nie wyłączając rozmów grzecznościowych.
Był inny, odstawał od reszty, zatopiony we własnych myślach, niewiele się odzywał.Odnosiła wrażenie , że zwykłe pogaduchy są dla niego zwyczajnie nudne. Nazywała go po cichu milczącym smutasem,ale właśnie w takiej wersji w jej mniemaniu był unikatowy.Jego niedostępność i zagadkowość były tym  co fascynowało ją w chłopaku z płową czupryną.Jego tok rozumowania nie poddawał się zasadom i konwenansom, prowokował do myślenia, nie tylko ją, ale i otoczenie ludzi z którymi
przyszło mu obcować.Zaczęła kombinować. Inteligentny sarkazm, to była najlepsza droga do zwrócenia uwagi jego umysłu.
- Coś tutaj pachnie misiem coccolino ? - czekając na reakcję skupiła wzrok na jego plecach, koszulka wzdłuż kręgosłupa zawilgotniała od potu.Wyobrażała sobie jak krople suną po krzywiźnie kręgosłupa, ściekając niczym żywica z rannego świerka po czym powoli wchłaniają się w zieloną bawełnę.
  Szedł spokojnie, czasem dotykał opuszkami czubków najwyższych traw, delikatnie je głaskając w rytm jakiejś muzyki, którą słyszał tylko w głowie.Nie mogła zrozumieć, dlaczego jego gesty zakotwiczają się na dobre w jej pamięci. Nocą, gdy leżała w łóżku,z oczami utkwionymi w sufit przywodziła na myśl każdą sekwencję z nim związaną.Nigdy się nie spinał, nie irytował, nie spieszył. Jak gdyby wszystko niewiele go obchodziło.Choć pozornie był głową w chmurach,wiedziała, że obserwuje i analizuje.
- Jesteś tam, króliczku ? - delikatnie odwrócił głowę,zaglądając figlarnie na Nely, nim zdążyła odpowiedzieć mruknął ciepło.
- Jesteś, cieszę się ... nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
Chciała coś odpowiedzieć, ale znowu ją zawstydził.Popatrzyła na swoje sandały.
- Cudny - wyszeptała




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1