Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 10 march 2013

i co z tego

urodzony bez czepka z nieskazitelnym
kodem genetycznym w pełnej rodzinie
pod choinką układałeś oceny przewiązane
kokardami pochwał za sumienność
 
grzeczny uśmiech bo tak wypada do fotografii
biała jedwabna koszula jeszcze dziś są ozdobą
szkolnej galerii prymusów na drugim piętrze
zawsze kiedy tamtędy przechodzę zatrzymujesz
 
studia na renomowanych uczelniach
przypieczętowane trzema doktoratami
funkcjonalny dom według własnego projektu
w nim żona syn na obraz i podobieństwo
 
siadasz w ogrodzie pod drzewem które zasadziłeś
zsuwasz obrączkę z palca uwiera jak wyrzut sumienia
dzwonisz do mnie zapominając jak wiele wydarzyło się
od tamtego czasu kiedy wspiąłeś się na czubek sosny

powtarzasz do słuchawki telefonu niczym duch platona
brakuje mi twoich wierszy twojego w nich uśmiechu
i co z tego że niedziela wieczór że mróz i co z tego
 
to echo pytało


number of comments: 105 | rating: 51 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 30 september 2012

kolejka dla wszystkich

opadły mgły a ty otworzyłeś okno na kolorowy sobą
październik znów mnie wezwałeś tym razem po nitce
babiego lata wysłałeś depeszę bieszczadzie. pamiętasz
kluczem żurawim mnie zagarnąłeś zaraziłeś wolnością
 
a nasz pierwszy raz już wtedy czułam że na zawsze
roznieciłeś ogień choć zbyt młoda wtedy by zrozumieć
spragniona gasiłam kroplami rosy zbieranymi z traw
do menażki tam na caryńskiej po nocy pod pałatką
 
dziś spadłam z łopiennika albo z wołosania w dolinę
niesiona na skrzydłach anioła o włosach kudłatych
czerwonych buczyną prosto w żółtobrązowe serce do
siekierezady by spokój odnaleźć i ulżyć gorączce
 
posadziłeś na wysokim stołku przy barze kiwającego
się barda o twarzy pooranej zmarszczkami w kapeluszu
z wielkim rondem przysłaniającym tęsknotę spisaną
w tomiku poezji krzyczą ruszaj się rysiek setkę podano
 
i piwo jeszcze dla poetki pisz dedykację póki możesz
w twoim kapeluszu mnożą się robaki i myśli nieuczesane
joannie matce od aniołów na radość na wszystkość
stawiam kolejkę na wesołość inność miłość zrozumienie 

zabieszczadujmy


number of comments: 75 | rating: 46 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 19 december 2012

natrę cię

Kobieta, która nie używa perfum, to kobieta bez przyszłości.
Coco Chanel 

rozglądasz się nieco bezradnie w tygielku 
szafran dobry nie tylko na depresję 
chodź do mnie poczytam na głos twoje 
wiersze jesteś taka barwna kiedy się 
droczysz z tobą nie ma mowy o nudzie

pocałuj mnie 

dreszcze spuszczone rolety w alembiku gorąco 
na sitach skraplane strofy skwierczą olejkiem
nienapisanych poczętych na dnie w sekrecie 
chcesz wydobyć zapach mojej duszy na dowód 
nie czuję chcę prawdy a ty się uśmiechasz

zimno przytul

zdejmij sukienkę w kieszeniach jeszcze piasek 
z plaży płatki centyfolii jaśminu z grassa 
nabyte wonie drażnią dziewczynkę z zapałkami 
ona nie chce kobiety z przyszłością 
zbyt mocno kręci się  w głowie

pachnidłem czuję ciepło 


number of comments: 64 | rating: 44 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 31 august 2013

mężczyzna jest

zwykle mówisz zabieram cię na spacer do sekretnego ogrodu
daj rękę a ja wolałabym żebyś bez słów poszukał dłoni
co powiesz na spotkanie przed północą pod montmartre
 
i nie myśl że chodzi o władzę  czy wspinanie po schodach
podam ją nie chcę narażać się na rozgoryczenie i żal
spotkania palców to nie corrida lecz potrzeba dotyku
 
dzięki tobie znowu znalazłam się w paryżu na pont des arts
spojrzałam z góry wydaje mi się że krążę jak chomik
w przezroczystej kuli szukam środka ale nie mogę oderwać
 
obrotowa figura inercja gdyby tak mieć skrzydła choćby
biedronki zbyt ciężka jestem patrzę na barki na most
to nic że palce skute że nadają się jedynie do amputacji
 
przecedzam świt dłońmi pytam słońce o jutro przecież
ono powinno wiedzieć jak zbudować kroplokształtny dom
na sekwanie jak pomalować barkę czerwienią zachodów
 
siedzę cichutko  żeby ciebie nie zbudzić piję łykami
sycę się twoim oddechem czekam na świetlisty
deszcz i księżycowe kałuże rozjarzające bruk   
 
w miejscu gdzie obiecany taniec



......................................

zwykle mówisz *
zabieram cię na spacer do sekretnego ogrodu daj rękę 
wolałabym żebyś bez słów poszukał dłoni
nie chcę narażać się na rozgoryczenie i żal 
spotkania palców to nie corrida 
  
dzięki tobie znowu znalazłam się w paryżu na pont des arts 
obrotowa figura inercja gdyby tak mieć skrzydła 
zbyt ciężka patrzę na rzekę barki i most 
to nic że skute palce nadają się jedynie do amputacji 
  
przecedzam świt widząc jak słońce buduje
kroplokształtny dom na sekwanie 
maluje barkę czerwienią zachodu
  
cicho patrzę gdy śpisz
nasycona twoim oddechem czekam na deszcz 
księżycowe kałuże rozjarzają bruk    
  
w miejscu gdzie obiecany taniec 



*druga wersja


number of comments: 95 | rating: 43 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 9 october 2012

na małej scenie

rękawiczki migdałowe wciągam na siłę wiem że trochę przyciasne
wciąż jednak miękkie od kiedy wyjechałeś zakładam w sezonie
jesienno-zimowym gdy wybieram się do teatru grałeś pół życia
na scenie nikt o tym nie wiedział ani żona ani córki nawet ty
 
weszłam kiedyś do galerii zielonej właśnie paliłeś wiśniową fajkę
patrząc poza obraz jego lekkość i zmysłowość niczym jedwabny
szalik owijały szyję dym utrwalał fałdy zapachowym werniksem
al dotknął twojego ramienia smuga światła spięła chwilę klamrą
 
prezent w kolorze kształtu oczu niepokoił powiedziałeś wypływam
do filadelfii nic nie mów przychodź tu irysy zostawiam za ramą list
wszystko zawirowało gorące fale virginia ucieczka w godziny
poszłam do kina dla muzyki dla glassa dla siebie by zrozumieć

przestałeś grać zostałeś malarzem


number of comments: 53 | rating: 42 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 4 april 2014

nie musiałaś przyprowadzić do ogrodu bajek by częstować

gdzieś w głębi domu ukrainka anna śpiewa wesołą dumkę o starości
w kuchni ciemno pusto zimno w stajni kare konie rzeźbią rżeniem
ciszę wiosennego wieczoru z trudem wspinam się po stopniach
 
strome drewniane schody trzeszczą pod naporem niepokoju
zaglądam do sypialni przez dziurkę od klucza zwykle trwał film
dla dorosłych telewizor milczy płomień świecy drży na ekranie
 
przybywam by zamknąć drzwi za dzieciństwem mocuję się
szarpię stare i nienaoliwione płaczą z bezsilności wyrzucasz
że nie myślę o bezłzawych z natury chwytam zimną dłoń
 
przyciskam do ust przekazując gorączkę proszę o jeszcze jeden
spacer nad wodospad wilczki do kościółka na górze iglicznej
milczysz skrzypce rzewnie łkają krople tańczą na policzkach
 
biegnę teraz już mogę nikt nie śledzi prócz zielonych oczu
jałowców wśród korzeni i gałęzi drzew domki miłości
przycupnęły obok siebie niczym jaś z małgosią przed laty
 
wieczne sieroty odurzone ciepłem tamtego mleka


number of comments: 63 | rating: 42 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 22 november 2012

proszę

wchodzisz kiedy właśnie zastanawiam się
nad tym czy grzech podstawowy byłej żony
to oziębłość czy kokieteria
nie jestem jeszcze gotowa

podobno uczysz się od drzew
nawet one na znak wypuszczają
pączki przybywasz punktualnie
tylko
 tam gdzie jesteś oczekiwany

mówisz że dawno wybaczyłeś
dlaczego za każdym razem
ponoszę ofiarę

napraw dzwonek
odpuść


number of comments: 49 | rating: 42 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 8 may 2014

dobra podobnie jak genów nie sposób wydłubać

niebo tamtego dnia nie mogło zdecydować się na kolor 
potrzebowało czasu tak jak ty by zrozumieć konieczność 
bólu tegorocznej wiosny słońce zza chmur wyglądało jak 
srebrna ostryga wiatr milczał niczym owce idące na rzeź 

przyszło nieuniknione szarość zagościła na dłużej 
pamiętaj ani teraz ani potem gdy nadejdzie czas 
nie panikuj każdy dzień przeżyj normalnie postępuj 
zgodnie z etalonem przechowywanym w sercu 

człowieczeństwo ma się w nim dobrze a nawet lepiej 
niż ty sam bezpieczniej niż w sevres ktoś je zasiał 
zakorzeniło się wypuściło pędy zakwitło pachnie 
tuberozą i tobą ogrodniku czuję nie zdołasz zaprzeczyć 

pielęgnuj przyleci motylem nie chce straszyć ludzi 
albo przyjdzie obutym cieniem byś po sposobie stukotu 
obcasów mógł rozpoznać wyglansuj  szpice niech lśnią 
od gwiazd lub zapal zapałkę nocą na balkonie jak latarnik 

rozpoznasz będzie tak blisko że bliżej nie można 
najpilniejszemu z uczniów należy się nagroda 
o zachodzie słońca zobaczysz chłopca z konopną 
czupryną albo mężczyznę o saksofonowym sercu 

zagra ty też tylko powiąż zerwane struny nastrój 
gitarę nie sposób zapomnieć chwytów do fair play 
sztafeta trwa nie zgub kostki i ustnika córka sama 
wybierze instrument bo dźwięk dobra zna od lat 

* Zegarmistrzowi Dobra


number of comments: 84 | rating: 41 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 25 february 2014

ujrzałem cię jako nieokreśloność która nie znosi sztywności

Kobieta urodziła sobie mężczyznę. Mężczyzna jest jej tylko przydany. *


delikatna biel kwiatów rumianków skrywająca jasną postać
letni kapelusz trilby wepchnięty w kieszeń lnianej marynarki
czułość cierpliwość łagodność kontra pobieżność gwałt żądza
 
w świetle poranka burza włosów do kolan pod nią nagość
alabastrowe łydki kostki i stopy w czerwonych  baletkach
nieobcy błysk flesza pozowanie wyssane z mlekiem matki
 
osobno  a jednak razem czerwonokrwiste paznokcie
oddzielające płatki kwiatów od słonecznego środka
kopiec usypanych pierwszokomunijnych coraz wyższy
 
po obu stronach obiektywu niezrozumienie w chęci poznania
ułamki sekund dryfujące niczym pyłki w promieniach słońca
liczby przesłony zamykającej się jak ostrza wokół źrenicy aparatu
 
w akcie tworzenia nie tylko ciało stało się swoją własnością ale 
pamięć wyobrażenia marzenia pobiegły nieuczęszczanymi szlakami
obdarzony łaską patrzenia podążasz za nimi tajemną ścieżką 

ramki to piękny prezent


 * Wiesław  Myśliwski „Ostatnie rozdanie”


number of comments: 85 | rating: 39 | detail

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 23 november 2013

przegwizdana miłość

Nic nie jest stracone, jeżeli ma się dosyć odwagi, aby twierdzić, że wszystko jest stracone*
 
skradłeś mi sen choć noc nie była świętojańska czekałam
miasto zakwitło żółtym światłem przepaliła się pętelka czasu
przypięte do sukienki lata rumianki pachniały niespełnieniem
pod mostem artystów sien mruczała kołysankę dla rocamadura
saksofon łkał berenika rozplatała warkocze nad kołyską newtona
poczułam wibracje amourville przyszedłeś pogwizdując
 
 
na zarezerwowanym stoliku serwety zatrzymują rozlany czas
i czerwone wino myślę sobie pamiątką po dalim mokra sukienka
przylega do ud dotykasz przepraszasz onieśmielony uśmiechem
to nie twoja wina fala chybocze statkiem patrzę na różę  a ty
zdziwiony tym moim patrzeniem żeby się spotkać trzeba się sobie
przypatrzeć napatrzeć się trzeba żeby się spotkać tłumaczę
 
 
porywaczu udajesz odważnego ale trzęsiesz się jak osika
głos więzisz w gardle uginasz nogi mówisz łatwiej być
odważny w walce ze śmiertelnym wrogiem  tchórzysz bo
tu obowiązują wersale  nie wiesz co zrobić z rękami oczami
zaciskasz nerwowo palce na ustniku usiłujesz zagrać warg mało
wprawiasz w ruch kulę w zabawce jest reakcja odchodzisz pogwizdując
 
 
jutro wymienię prezent w palais garnier wystawiają czarodziejski flet
albo nauczę się gwizdać
 

*Gra w klasy - Julio Cortazar


number of comments: 83 | rating: 36 | detail


10 - 30 - 100  



Other poems: przed myśli narodzeniem, ziarenko maku dla siewcy, czekając na listopadowe leonidy, z głosów wieczora, nie byłeś jedyny w wykonywaniu kocich ruchów, dobra podobnie jak genów nie sposób wydłubać, nie musiałaś przyprowadzić do ogrodu bajek by częstować, ujrzałem cię jako nieokreśloność która nie znosi sztywności, tu filmu nie będzie zbyt polski, nie potrzebuję chusteczek spod ściany płaczu, pierwsza cygańska…, przegwizdana miłość, wypominkowe wspominki, podobno poeci zmyślają zapachy kolory i..., nad los angeles nie widziałam wniebowzbitych, mężczyzna jest, dla nóg w kolorze wenge, litania do zielonych aniołów, zielone anioły, i nie poradzisz nic magu mój gdy, potrzebuję otwartych dłoni, postscriptum, zamąciłeś w głowie, zaokrąglij do dziesiątek albo nazywaj mnie jak chcesz, rozkładam parasol ochronny, ale oni nie piszą wierszy, i co z tego, na dzień przed rozdaniem, to nie sen lato spędzimy w oknie, czekam, natrę cię, amaranta, moja nartostrada, proszę, kołysanka dla leniwej, szeherezado, modlitwa błagalna, na małej scenie, napis, kolejka dla wszystkich, tylko tyle, zimno mi, najpierw, zmieniłam kolor włosów, potem, skutek dowodów miłości, tym nienapisanym, patriota, asekurant, oczyszczenie, marchewka i kij, dekalog kalego, w innym terminie, może nawet, usta pełne braku, kolejność jest ważna, faux pas, syzyfowi, słowo na niedzielę, geometria lustra, moje niebo nie jest czyste, zakichany adres, drzewom, między światłem a cieniem czyli tam i z powrotem, niepokoju gra w klasy, tam, gdzie uzgodniliśmy miłość, wyprzedaż, podarunek słońca, trzytakt, nowe uczesanie tajemnicy, brodawka, nie deptać jezior, taniec na moście nadziei, fałszywa alternatywa wykluczająca, będzie potrzebny ślusarz, czakram, modlitwa dziękczynno-błagalna, tyle, uwaga łapacze snów, a moje imię 1/2, pycha, niby taka sama jak inne a inna, nie oczekuję, wymagam, jutro nie nadchodzi, obrazek z la rambla, wyrwana z kontekstu, pewna niepewność, nieświadomość królika, biała samba, do Pana Tabelki, świadek, ona on i księżyc, pragnienie, pamiętliwa, ręce, znaleziona, chwile na linie, motyl zamiast, nie mogę sięgnąć, blues męskich koszul, zagraj, choć to nie piątek, moze ktoś widział gumkę, czy można tańczyć, spacer po pont des arts, błękitny pies, jesienna prośba, ślady stóp, dla tej, vangogi, tasiemka od uroków,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1