7 january 2018

Duma i uprzedzenie

Główna ulica Poznania jest ulicą głodnych ludzi. Odkąd rozkopali środek, gołębi tu nie ma. Gołębie zresztą były przeżarte i nie latały. Pierwsza powiedziałaś, że gołębie, to żule wśród ptaków. Inne ptaki coś robią; tańczą, śpiewają, latają, tokują, polują, pływają, znoszą jaja, a gołębie nic. Tylko daj i daj.
Wracam z kina Charlie&Monroe z filmu „Dzikie róże” (warto zobaczyć 9,5/10) rozkopanym Marcinem. Zanim wsiądę w tramwaj na Gwarnej, trzeba będzie zajść do biedronki i nakupić czegokolwiek. Cokolwiek ma tę zaletę, że można to trzymać w szafce lub za oknem, gdy się nie ma lodówki. Zatem idę świętym Marcinem wzdłuż wieżowców Alfa, a przede mną lekkim, zwiewnym krokiem przemieszcza się cud dziewczyna z blond włosami jak pierzyna. Co ja mówię, z włosami jak baldachim nad Sobieskiego łożem. Krwinki tańczą jej w butach emu. Z tyłu jest piękna. Zdążę ją wyprzedzić przed biedronką i upewnić się w mniemaniu o jej powabie. Piękno emanuje jak dobry obraz zamknięty w sejfie lub nieczytany wiersz. Ona właśnie tak idzie przede mną! Jakby naogląda się najlepszych obrazów lub przeczytała najlepszy w świecie wiersz! Idę za nią, już jestem w odległości półtora oddechu, zbliżamy się do biedronki, już widać stojącego, żebrzącego dziada, jak ja ich nie znoszę. Sieć sklepów biedronka, zamiast chrząszcza o kropkowanych skrzydełkach, mogłaby mieć w logo żebraka stojącego u drzwi. Nie znoszę tej ich drętwej gadki, zawsze z tą sama intonacją, jakby żebrali pierwszy raz życiu. Piękna dziewczyna z pewnością na imię ma Martyna; Martyny są ładne i mają wdzięk. Już wyprzedzam Martynę i śmiało patrzę jej w oczy; zaraz wejdę do biedronki a ona pójdzie dalej... Istotnie, jest śliczna. Martyna uśmiecha się. Nie, nie. Nie do mnie. Uśmiecha się do żebrzącego dziada i ustami jak miododajny kwiatostan, jak pyłek pszczeli, jakby właśnie skończyła różańcową modlitwę, mówi: Dzień dobry, na co ma pan dziś ochotę, co by pan zjadł? Co panu przynieść? Dziad z wrażenia zapomniał języka w gębie. Ale Martyna nie spieszy się. Stoi przed dziadem żebrakiem i uśmiechała się. Podobno pszczoły muszą wykonać tysiące ruchów skrzydełkami, żeby utrzymać się w miejscu. Nie wszedłem do biedronki. Przeszedłem prosto. Usłyszałem jak dziad wybełkotał: Zjadłbym kiełbasę.
Nie wsiadłem do tramwaju na Gwarnej, dreptałem na Kaponierę. Znalazłabyś może ten mail, w którym pisałem, jak kiedyś wczesną nocą wracałem Marcinem z kina i spotkałem pod wieżowcami Alfa Konrada? Ja wracałem z kina a on wyszedł na ulicę, bo nie mógł wytrzymać z głodu. Na Ratajczaka wtedy wynajmował. Ale nie poprosił. A ja nie wpadłem na to, że skoro drugi dzień nic nie jadł (w tym miejscu brakuje mi znaku interpunkcyjnego). Fota Konrada w załączniku.


number of comments: 2 | rating: 3 |  more 

birczin,  

To jest bardzo dobry kawałek. Szkoda, że się zawieruszył bez echa. Przez chwilę minęło mi alternatywne zakończenie , że Martyna okazała się mężczyzną :P ale na satyrę przyjdzie jeszcze czas. A może gołębie co się zapadły w robotach drogowych były (nie)zwiastunem żebraka ;)

report |

jeśli tylko,  

codzienność. A jak otwiera oczy..

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1