Alutka P, 2 august 2013
słońce dostaje kręćka
dokładnie nie wiem o co chodzi
o czym mówią ale jedno jest pewne
chcą nas bez mydła
udało mi się połknąć wcześniej
miałam być czysta wewnętrznie odciąć się
żeby wyjść ze skóry wyć przed remontem
odpięłam ścięgna i drapakiem haczę kości
zardzewiałe płuca od nadmiaru smoły
czyszczę tłuszczem
terpentyna i nabłyszczasz na twarz zaciągam zasłony
odpadają łuski z oczu
horda wrogów znika w tempie kołomyjki
ubrałam zbyt luźną skórę agrafką spinam na pośladkach
odnalazłam znamię
symetrycznie ułożone kikuty po skrzydłach
dokładnie wytarte wypustki
na czole pod grzywką mierzwi się myśl
ile jeszcze będę kręcić ze słońcem
maskowatość twarzy na każdą okazję
worek lśniąco-czarny z zawartością
za godzinę wszystko ustanie
rosnąć będą tylko włosy i paznokcie
lekko fioletowe wypakuj z walizki
ziąb zafundowałam sobie mata Beniowskiego
teraz fobie wyszły na spacer
odwrażliwianie musi się skończyć
śmiercią
Alutka P, 26 july 2013
o takim mrozie pisała Anna dwieście osiemdziesiąt stopni
jeden po drugim przeszłam sama
oczyszczenie od wrzasku do pioruna moja pamięć teraz się wietrzy
zabrakło przy nim człowieka kiedy w grubych murach puchł próg
wpuszczony raz głód nie znika na zawołanie
rozlazły się w szwach słowa prawdy kochaj - siebie samego ciągnie się
za mną swąd słomianych stosów nie szukam pomsty i nie żywię urazy
śmierć prędka jak rtęć połączyła siły tej nocy seriami
szczekały sroki - panny całunne
gotowe pożreć kukułcze pisklę – później
tylko wytrzyj sobie gębę
kiedy ciała coraz mniej potrzeba czułości
w gołębich oczach gnieździ się
pytanie co dalej - palę twoje zwłoki każdego dnia
porannym papierosem wciągnięty w wir
nieuchronnie jesteś niesiony w głąb ziemi
nieuchronnie
Alutka P, 29 june 2013
nie pamiętam jak wplątałam się w pokój
z pianistą do wynajęcia cienie pod oczami
nigdy nie wiem co mierzwi się pod grzywą
pamięć o łagodnej to złudzenie
ściany kawiarni proste równoległe przecinam
pod wodą miarowy oddech
wzrasta apetyt na później zimny
okład mokrego prześcieradła
dla ochłody twój hydrant jakże uliczny
każdy może sięgnąć wilgoci
nie patrz na mnie krzywo
nakrapiana we wszystkich odsłonach
appaloosa gorącej krwi
napięta struna dba o ostatni rezonans
Alutka P, 5 june 2013
zebrałam okruchy ze stołu
do kieszeni głodne myszy zapiszczą jeszcze
kiedyś podałam dłoń żeby odgryźć i do kosza wyrzucić
zbędną pychę
nie chwal dnia kiedy słońce w czapce na bakier
sama ze sobą wchodzę głębiej wbity nóż
w wodzie z drugiej strony tafli królik
rozmraża się przymilnie tupał łapką
teraz soczysta pieczeń z burakiem
na deser odchodzi anemia kiedy chłepcesz świeżą
krew pozostaje rwanie biodra falują
na wietrze posucha stara żniwiarka rżnie
aż furczy pas ściętych łbów
plewy rozgościły się na fotelu
odpięte protezy postrzępione pończochy
mało używane myśli czasami szkoda
zwyczajnego bytowania kiedy bydle żresz
z kopytami w zbożu
Alutka P, 25 april 2013
Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń.
Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.*
krawat na grzywie lwa
źle się komponuje
w salonie krocie kociąt brudzą
świeżo malowane deski
z sękiem na widelcu farbowana mysz
w nowej sytuacji
nie znika a przecież już wolno
zasypiać jednym haustem
przepłucz usta zanim wejdziesz
nie poczujesz dystansu pomiędzy ustami
a brzegiem wkręcony w maraton
na setkę przechodzi ochota
na seks mam miesiąc dla ciebie
list w kieszeni
kiedy opadnie powieka zawracają żurawie
na tratwie próbujesz się z żaglem
żonglerka w butelce
listek mięty
sklej co pękło ze śmiechu
wylane mleko
poparzona wrażliwość
wylezie ze skóry z boku
możesz nie zauważyć
niechęć do części wspólnych
przecież uczyłeś się algebry
zbiór w określonej dziedzinie
musi być jednorodny
odetchnij
zanim nauczysz się żyć
od nowa mysz wymaga
pocieszania opiekuńczym kotem
*Halina Poświatowska „Opowieść dla przyjaciela”
Alutka P, 21 april 2013
Zresztą, czy warto o tym choćby wspomnieć,
Po konfiturach i herbacie,
Wśród porcelany, wśród rozmów o tobie i o mnie,
Czy warto*
z piaskiem w oczach przechodzę do dnia
zanim zgryzoty ochłoną krążę
dookoła bloku rysunki mało technicznie gadam
o niczym piosenka wylała się z ucha do igły
idę ostrożnie jeż się nie zwlekaj
ciała nie słyszałam od dawna
twoich bajek ciekawy tembr głosu
losuj najdłuższą słomkę znowu nocą
księżyc wymazany brzoskwiniowym dżemem
świetlisz mi drogę nie nadążę
za pingwinami krzywe spojrzenie i mucha
przytkana trąbka nie krzyczę przecież
nie mam zwyczaju rolowania pończoch
kiedy czerwone paznokcie
wystarczą żebyś się dziwił
ekler cudna rzecz
*T.S Eliot w tłumaczeniu W. Dulęby
Alutka P, 21 april 2013
odgryzę ci ucho zanim zamalujesz słońca
mam zbyt wiele przecież to nieprzyzwoite
cholera pod ręką nie znajduję grabi
pazurem wygrzebałam dół dość głęboki
żeby nie chcieć się zmuszać
tylko krople w wodę spadają nieporadnie
kamienie pod stopami chrzęszczą
chitynowe pancerze połykam
gniew każdego dnia przypalony ryż
sączy swąd na szczęście nie łżę
tak często jak oddycham
to kiwanie weszło mi w krew przypadkiem
nie zrzucam wszystkiego z siebie
pozostawiłam jedynie strzęp rozmowy
dawno dokończonej na pniu
wyssana do ostatniej kropli
przywykłam
Alutka P, 20 march 2013
czuwanie od życia
na śmierć zapomniałam
można gwałtownie dogryzać kęsy
powietrza pełne kufle duszkiem
płoszę kawałki nocy
ja albo one
obrosły pierzem
sen płytki
wiem nie można tak długo lawirować
pomiędzy narzędziami kowala
musi być raz za razem
biorę w pysk i pluję jadem
w raju cis z Llangernyw
też kiedyś przepowiadał
oczekiwanie
sama sobie zgotowałam
bezpowrotnie
padnij powstań
Alutka P, 19 march 2013
wytrzymać i nie oglądaj się
powtarzam dziękuję że podtrzymujesz
ognisko w którym się miotam
gres wiadro i szczota
po drobno tłuczonym szkle
patroszony marsz z transparentem
w tle napis Niebo jest puste i okrutne
zamalowałam
w pysk sierpniową
poziomkę włóż do enkolpionu
czerwcowej nie sięgnę
w nocy zapach jaśminowca
mdli mnie
przemijanie światła i doskonałość
w czwartym rzędzie jaspis
nie mogę się podpiąć
nie lubię stawiać kropki
zatem krzyżyk w drodze
nie zatrzymuję
tu leży człowiek
brzmi bzdurnie
Alutka P, 18 february 2013
od kiedy pamiętam byłaś
szkodliwą babą siostro
mojej zmarłej matki córko
żyjącej babki obyś długo żyła
i dobrze ci się powodziło na ziemi
wszystko krąży i wraca
po czwarte porzuciłaś
nie krzyczę kiedy wiem
podałaś dym wylane dziecko
znalazłam miejsce dla lustra
w zabytkowej ramie dla ciebie
pudełko zapałek przygotuj chrust
z gorzkim lukrem w ustach
międlę przekleństwo odpowiedzi
potrafią znacząco milczeć
kiedy mniej rozumiem czuję
wędrowanie nie śni mi się
nic tylko farbowany łeb
o futrynę sople krwi
u skroni obojętność
czasami toniesz to-nie-ja
dawno pogrzebane słowa
o miłości pleciesz przykrótki sznur
za próg znowu biegiem i goń mnie
na żer tępe narzędzie znalazłam
pod figurą nie hałasuj zaopiekowałam się
ciałem na duszę nie wystarcza czasu
nie zajmuj więcej nie dręcz
obręczy rzeczy całkowicie zamkniętych
nie klei się z popiołu spalonych mostów
twoja rola skończona mizerna sztuka
tego czegoś nie rozpatruję w kategorii
człowieka forma i treść
może się wymydlić do śmierci
patrz w lustro trudno
nakarmić się pustką
Alutka P, 1 february 2013
rozsądniej byłoby udawać
martwą - taka natura
wtedy nie słychać jęków
łapy sztywno do góry
stabilnie
od impulsów
tłoczno nie bywa
radar nastawiony na odbiór
stara konstrukcja przesuwa się
chrzęst drewnianego mostu
skrzypi i chrupie
boleśnie rwie ręce
do pomocy
aniele boży stróżu mój
na dobranoc
/bardzo ładnie deklamuje/
na salonach
trudno dojść do dwudziestu
stopni i kroków
więcej nie zrobi
naraz
kuchenne drzwi na gwałt potrzebne
kładzie się po pierwszej
na dwa o czwartej woła
wygasłe palenisko
wieje
przez zaklejone okna
wpadają kostki lodu
dwudziesty pierwszy wiek
bywa okrutny
chyba tylko żelazko
jeszcze ma duszę
Alutka P, 1 february 2013
zbyt długo stałam
w oknie
ten sam widok
stroszył piórka
starym zeszytom
wysypują się kartki
są wszędzie
w zupie - pod stołem - w wannie
przeszkadzają i wabią
batystowe
wrażliwe na podmuch
motyle
walczyły uwięzione
znajdowałam je martwe
na schodach
godzinami próbowałam ułożyć
do lotu
długość fal wygładziłam
poleciały - żyją w słowach
trwożliwie
czekam co powiesz
kiedy z nimi odfrunę
może pomyślisz
o moich piegach
Alutka P, 31 january 2013
za dużo złości
we mnie budzi się ciemność
do pętli chciałam
ktoś zwinął tory
raz na zawsze
trudno się dochodzi do wiedzy
/nawet czytanie bywa okrutne/
poranki z ostrym bólem i słońcem
może warto
nie znam zasad
dookoła roszady
tłumaczę
od strony która zawsze z tyłu
kłamstwo
chodzi w krótkich majtkach
uważaj
potrafię dać w szczękę
na dzień dobry
wieszam kolejne dni
połatane myśli
bliżej
pieklę się w pętli
Alutka P, 28 january 2013
oderwana od szypułki gryzę pestki
w bani na bani szukasz kopciuszka
uświadczysz jak świnia chmurę w chlewiku
krzyk upłynie zanim wielbłąd poliże ci rękę
w podzięce trzymam kciuki i liście klonu
tylko mi nie mów
że takie brzydkie i czerwone
a ja z kolcami
będę udawać jeża pogłaskać się nie dam
bo niby dlaczego dom musi być schronem
mów grzeczniej i wyraźniej
błaźnie
wielkiej pociechy ze mnie nie ma
ale winom mówię cześć
i wracam - do więzienia
Alutka P, 26 november 2012
Zapatrzeni w tańcu , zapatrzeni w siebie
Zapatrzeni w słońcu , zapatrzeni w niebie
Wciąż niepewni siebie , siebie niewiadomi
Pytać wciąż będziemy , pytać po kryjomu
kto następny
to od mojego chłodu zachrypł Tom Waits
potrafię mruczeć nie tylko warczeć
nie bój się mała
widziałam już ten korowód – uspokajam
księżyc w nowiu oddycha
mgłą pościeliłam w pokoju na piętrze
wiersze i błysk świecy co się żarzy
w kącie jeszcze nie śpisz
choć świta nagrywasz
rozmowy ptaków w oczekiwaniu
na nią wrosłam w kamienną drogę
drętwieją mi ręce uniesione
w geście pojednania kładę się z tobą
cicho nie przepraszaj wiem
czekasz na korowód
z czasem wietrzeje skała
rozpocznę poszukiwania zagubionej owcy
jedyny twój grzech przepadł gdzieś
pod mchem ukryłam klucz
przecież nadciąga
zmarzlina w pochmurnym korowodzie
tobołek gotowy na drogę masz jakiś łach
i psa – wyczuje z daleka przychodzisz
z bukietem latawców zimnolubne zupełnie
białe rękawiczki chłopców z korowodu
wierzysz że to cieplejszy odcień bieli
pamiętasz przecież ten taniec gdzieś w nas
przetoczy się ostatni walc z marzłocią
/www.youtube.com/watch?v=QdE1lqa6xdE
dedykowane serdecznemu przyjacielowi Jarkowi Jabrzemskiemu za to, że jest.
Alutka P, 24 november 2012
wrzucona w twój sen do ostatniej kropli
wysysam gualdo house blue
po brzeg
barwiona skrzydłami niebieskich ważek
weszłam głębiej w wodę po smutek
rysunki palcem po plecach ostrożnie
żeby błękitu nie splamić czerwienią
wygładzam poszarpany brzeg kamieni
miałam tworzyć a jedynie pełzam
po ósmej szklance północ
(mam własny system bicia - zdecydowanie)
wzrasta czujność
każdy szelest spadającej kropli
staje się krzykiem
ciało doskonale białe
wargi dopasowałam do milczenia zaciśnięte
pięści w pieśni
podobno jeszcze gdzieś płonie ogień
z trzaskiem
zostawiam po sobie pożogę
wielokrotnie układam do snu
bez słów stałam się skałą
ulegam twoim śladom
Alutka P, 22 november 2012
miałem ciebie zdjąć, ale co mi tam, sobie bądź. Idź i zapisz się do optymistów.
(Hubert Spięty Dobaczewski)
tkam utykam proponujesz zatyczki
punk rock i anarchia
zadziwia mnie że się jeszcze chce
przenosić góry w plecaku
trąd trotyl i lont
tli się jeszcze podobno
mikrowybuchy w moich łydkach to tylko biały szkwał
koślawo stawiam stopy
brąz przejadł się od tygodnia
słucham!
(wokalista Sex Pistols przypomina mi Pawła A)
człowiek człowiekowi zombie a yeti yeti yeti
klucz!
dopóki nie znajdziesz zamków
lodowe sople i krąg z ktorego nie można wyjść
wejść z ciepła pod nóż
chrobot kosy o kamień
dziwi się że jeszcze ostra
riposta człowieka w skórze nie zwala z nóg
długi dystans na drugi brzeg
siostro bieg nocą mnie wita
twarz puszczyka nos pogrzebacz
nie wychylaj się
w fortecy jesteśmy wciąż żywi o krok
umiera
od czterdziestu lat
podaj bamboszki
Alutka P, 30 october 2012
za późno na refleksje odbite światło
w cieniu ziołorośli przyglądam się dłoniom
zbyt ciężkie żeby przenosić góry
człowiek z człowiekiem
na balkonie Julie przywiązane do balustrad
nie wiedzą czy bliżej do nieba czy tłustej ziemi
cholera
bierze mnie i nie bierze
na blacie bohema do dna
później odpocznę
nie sen jest najgorszy, najgorsze jest przebudzenie*
często w ciągu nocy
gaśnie zapałka z gorącą jeszcze głową
wodą znaczy drogę
wyciągam ze swetra dawno obcięty warkocz
co zrobię z językiem – nie wiem
cięty
wielokrotnie
więcej w niej cierpienia niż można się spodziewać
na pierwszy rzut
haftki na taśmie
budzę się z tą miłością
na karku
cerkaria – przywiera do bólu
opuszczonego serca
do krzyża
wystąp
*J Cortazar
Alutka P, 2 september 2012
tylko ostrożnie z chmurami
później pętla i pączek z dziurką
po maśle ci poszło w żydowską
tam gdzie chadzał Szmurło
twardziel
nic nie da się ukryć
pod prześcieradłem indianie
do naświetlania wojna trwa
pulmany kaszlą zawzięcie
sznurowane usta i nauka gry na drumli
brzmisz dumnie ale bez zrozumienia
gubię się w sylabach skopana
wielka maszyneria
odnalazłam się w tym burdelu
następny
obłożona workami (okupacja trwa)
tylko lodu brak
wszyscy w bieli
zieloni od serca
odchodzą najwcześniej
z dermatologii na lampę
wina cienka słodycz
chromolę survival
każcie mnie dobić
Alutka P, 30 august 2012
zaczynam się powoli starzeć [...].
Rzecz w tym, że człowiek nie czuje tego w środku,
za to po człowieku wszyscy to widzą.
(Gabriel García Márquez)
to nie jest rzecz o twoich smutnych dziwkach
krążysz wokół rannych ptaszków
pełen zestaw przyszpilonych motyli
kupi Rothschild - bardzo chętnie
leżę zawinięta w cienie pomiędzy paskami
przebiegają zaprzęgi zebr
tętent atakuje potylicę
słynna kolekcja Wiskotta ( nie dane mi było zobaczyć
chyba jestem bardziej męska niż myślałam)
ukryta po kątach wrocławskich
mam czkawkę na sen przy pełni
szczęścia już nie zobaczysz
histerii pozbyłam się parę lat temu
wyrżnięta nie może wędrować
– śmiesznie wyglądasz
z rozdziawionym pyskiem wyjęty z wody waleń
jemu też doskwiera ociężałość
death valley
znakomicie bawi się w mojej sypialni
obserwuję wskazówki cierpliwie mielą godziny
nocą i za dnia motyle na szpilkach
dowilżanie nie zawsze kończy się sukcesem
zawsze jednak możesz próbować
syn Amalie też często miewał migreny
*L Cohen
Alutka P, 20 august 2012
krople w synkopach po parapecie
gołąb i sroka dobry Bóg stworzył
telewizję i pająki
lubią mnie
skorpiony z podkulonym ogonem
prężą przeźroczyste ciała
blade wieczory podszyte spokojem
świty z krzykiem do wyjścia
prześladują sny osiadłe szronem
na rzęsach mgła skrywana pod chustką
busz rośnie prędzej nie nadążam
karczować do piachu do rozkładu
zapałka o draskę bezsensowne tarcie
na zgliszczach hoduję bluszcze
znowu pada
upada podnosi się
tylko po to żeby się położyć
do jutra ogłuchłam
Alutka P, 30 july 2012
leżę obok kamienia w drodze
z mgły wykrojone kostki
zręcznie ułożył innuicki myśliwy
pali się dom i on
nie wie że się pali
nocą w emaliowanych naczyniach
brzęczą natrętne owady nad świecą
odpryski granatowych nocy
rozrywają mnie dla zabawy
dziewczynko poruszaj się prędzej
może zdążysz przed świtem
pieprz i mięta wyrośnie gdzieś
mam to na końcu języka
cierpki zapach skoszonego ziela
nawyki na wnyki pozamieniam
Alutka P, 26 july 2012
A ze mną myśl gorzką żem dłużna ci może
Choć dałeś kwiat groszku a ja ci łez groch
(A Trzebiński)
od okna do okna nosi i wodzi stara
ropucha na poduchach lepkim
językiem związane ręce
łańcuch u nóg długi na krok za próg
rozciągnięta pomiędzy ścianami
kat za kratami szadź
oblizuje metalowe pręty
twarz przy szybie
po drugiej stronie wolność dyszy
kroplą szklanego paciorka
przy drodze rzucam
groch o ścianę stuka
porannymi lękami wyścielone
sufity podchodzą bliżej i bliżej zwątpienie
pyszni się obrączka żółtego słońca
początek jest końcem kuli
zmierzwione palce o blat
absynt absynt In absentia*
wskazówki wystukują rytm
w ciemnych rejestrach
poruszasz się sprawnie szarpnięta
struna pęka grudka krwi do dna
wybieram piach ze studni
dudnisz w wieży z kości słoniowej
magister ludi uczy się pływać - tonie
ja wygładzam zmarszczki
na fali wciąż cud
Niepamięci. Niech się święci
Cud**
*K. Fetlińska
**S. Sojka
Alutka P, 10 july 2012
nic się nie martw przecież wiesz
wolę jezioro przepłynąć niż obejść
znalazłam sposób żeby być razem
po śmierci zostaniesz rekinem ja lampetrą
nie będzie bolało
wpadłeś po uszy raniuszku
pamiętasz jesień z naręczem chryzantem do salonu
czym prędzej chciałeś zakończyć powitanie
w łóżku lubisz wylegiwać się do południa
nadeszła zima wyjątkowo upalna
jak na ten czas przystało
wielokrotnie płonął krzew jaśminu
za oknem wysypał się śniegowy puch
nocą uważniej dotykałeś lodu
narzekanie masz we krwi
/ chociaż nigdy nie używałam zakazanych słów
serce miłość lustro i dusza zawsze pod kluczem /
wszystko zbyt długie i dodatki z czapy
do znudzenia
zaczęłam nosić krótkie spódniczki
przy tobie zawsze nago
sąsiedzi przywykli szepczą czasami na uszko
znowu przyjechał w odwiedziny
zimowa dziewczyna kruszy sople
u ciebie w nieskończoność kręci się czternasty marca
z zacnym jubilatem (Albertem E) popijamy absynt
wybacz (ja)nie mogę codziennie rzygać tęczą
Alutka P, 6 july 2012
od kiedy zaczęłam coś czuć
nie otwieram ust do ciebie
nie mam nic na swoje usprawiedliwienie
zamykam oczy wieczorem żeby otworzyć
o świcie poszarzałą dłonią wiążę sznurowadła
idziemy dalej w milczeniu
możesz wyliczyć ile ściętych pni
warstwami opowiada historie
wysłuchane do końca kamieniem w wodę
wpadam na chwilę po cukier
śliwka w kompocie uczy się pływać
za dnia stary puchacz nie czuje zadrapań
po zmroku oswaja myszy dziobem
kłapnie od niechcenia tu i ówdzie
gubi pióro przyprószone nocą
gwiazdy pozwolą nie dostrzec korzeni
wyrwałam gałązkę brzoskwini
niech się nie zaszczepia
wilka stepowego druga natura
przyglądam się wskazówkom
kiedy lufa przy skroni nie poskromisz
złośnicy we mnie na lekarstwo
oglądać się nie mogę
w drodze poplątane ścieżki – wystarczy
zapamiętaj uśmiech i oczy
chłodną zielenią znikam
Alutka P, 27 june 2012
dziewczynko dlaczego dłubiesz cyrklem w oku
przecież wizerunku nie poprawisz
rozbabrana czerwienią głębia drwi
w całej staranności włożyłaś ręce
w błoto
Nie wchodź dziewczyno w poetów,
poeci nie dobrzy dla dziewczyn.
Pójdziesz - nie wrócisz
potem już nigdy,**
nie zbudujesz domku
na lodzie pajac kreci ósemki
z wrzaskiem La Commedia è finita***
chłopcze miód w twoich ustach
afty pieką i zgnilizna
do końca nie wiesz z kim
sypiasz okręcony liną w worku
kot z wysokiego piętra spada na pysk
wraca ślina kiedy plujesz pod wiatr
na pochyłe gniazdo się nie oglądaj
lecz żeby ci nie było żal
dziewczynko ukochana
gorzki był król
pierniczył syn
królowa wciąż zawiana****
śniegiem sypnęło znienacka
zduszony pełza płomień
a swąd pod mgłą skroplony wsiąka
w ziemię
chłopcze
wielkie ci dzięki za twoje piosenki*
zapamiętałam
Lecz jeszcze, o, panie*
Doczekasz się dnia...
Zabraknie ci psa!
Zabraknie ci psa!
*E Stachura
** parafraza "nie chodź dziewczyno do miasta"
*** "Pajace"
**** parafraza "Był sobie król"
Alutka P, 10 june 2012
dom wyciszyłam śniegiem w głębokim można
śnić kolejną noc wiercę tunele w cudzym łóżku
pod pościelą próbuję ukryć słuch i wiersze
marne w szczelnej windzie kursy tam
i z powrotem siódmy anioł przemyca grzeszników
przez drewniane drzwi czmycham
piersi pieszczone opuncją drapię
teraz zamknięta w szafie czuje więcej
pleśni w pieśniach słowa pośpiesznie
mamrotane pacierze wypełniają szuflady świtem
blade piastunki garbią się od ciężaru pochylone
nad starym dzieckiem przybyły i odchodzą
za twardą zasłoną ich twarze ciągną za sobą
zapach zbutwiałej ziemi zarzucony na ramiona
płaszcz zatęchły wilgocią od lat przesiąknięty
żywym wiatr unosi wieka z każdym oddechem
mniej ruchliwe stuletnie pająki czają się
w prześcieradłach nocami drążą korytarze
w moim ciele niejeden cierń nad ramieniem
mrowienie i ból w podbrzuszu od podniesień
starców
twarze pełne popiołu
nieustannie strzepywany z wymiętych oczu
płyną skargi
z zaplecionymi rękami
w trumnie
nie ma już miejsca dla mnie
Alutka P, 31 may 2012
wysokie buty wkładam ale nie pójdę z tobą
na ryby w skórzanej kurtce przez przypadek
wsadziliśmy do motocykla bombę nuklearną
nie pleć to tylko ducati
jedenaście dziewięćdziesiąt dziewięć panigale
zwinięta w czerwony dywan
połamałam zęby w osiach czasu
utknął okręt badawczy Nagoya
na parapecie nie chce się mieścić w głowie
leniwy budda którego prosiłam o wodę
odwrócił się plecami i wpatrzony w pępek obiecał
na gwałt potrzebne źródło zimnej wody
pasy transmisyjne w żuchwach uroczych blondynek
należy schładzać dokładnie
każdy ma skórę kości czasami niewielką skazę
w tej namiętności wypowiadał się bez reszty*
kiedy trzy grosze w kieszeni skandal
odprowadzam cię bez bielizny
w piwnicy zdawkowe witaj odpowiedz
Jaki jest cel poezji? – budzić czujność, niepokoić*
nie powinnam tego słuchać drgania są częścią mnie
nie oszukuj chociaż lubię
marnotrawione chwile wypływają tłustą plamą
w emaliowanych ustach brzęczą słowa
nie drwij z malutkich snów
na potęgę w drzazgi
rozdrapane wiersze Rybowicza
wędzony jest czas przy stole
grabieją ręce w niemocy
popychanych wskazówek
nie kocham
*Emil Zegadłowicz
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 april 2024
The VoyagerSatish Verma
18 april 2024
ItinerantSatish Verma
17 april 2024
Nim kur zapiejeJaga
17 april 2024
Between Done And UndoneSatish Verma
16 april 2024
Przed zmrokiemJaga
16 april 2024
1604wiesiek
15 april 2024
I RememberSatish Verma
14 april 2024
....wiesiek
14 april 2024
I Am You AreSatish Verma
13 april 2024
Zapach czereśniJaga