21 june 2012

ultraviolet

jakiś odpowiedni cytat, może coś z Hemingwaya…

znów umarł ktoś inny
więc ja
uczę się żyć z nowiutką śmiercią
jak z wieloma innymi

starszymi wydoroślałymi

do głowy przychodzą tylko nieistotne
słowa kalki ułomne
emocyjki potykają się we mnie i o mnie

gdyby tak popatrzeć w ultrafiolecie
to obrastając runami śmierci
mam coraz mniej

powierzchni

do fotosyntezy

Ewie, odeszła dziś, o piątej rano


number of comments: 65 | rating: 22 |  more 

hossa,  

...........

report |

RENATA,  

ujmuje

report |

sisey,  

Srebrne ryby w drodze do źródeł/ nieme skoki przez kolejne porohy/ zimno, wiesz że zimno/ front burzowy ze wschodu/ do wieczora pokryje całe terytorium/ wiatr silny, chwilami porywisty/ dopiero w przyszłym tygodniu/ spodziewamy się niewielkich przejaśnień/ dziś zbiera się komisja sejmowa w sprawie za...

report |

Istar,  

bardzo mi przykro....

report |

Pietrek,  

Hosanna - wszystko w porządku, dzięki wszystkim, pozdrawiam

report |

q,  

piękny wiersz Pietrek - zamilkłem na chwilę. pozdrawiam

report |

Szel,  

ehhh Pietrek zostawie tu swiatelko dla twojej Ewy i dla Jamesa Nolana

report |

Magdala,  

emocje na piątkę. :)

report |

deRuda,  

cichy smutek...

report |

zuzanna809,  

"z nowiutką śmiercią..."-niesamowite...Pozdrawiam:)

report |

issa,  

Posiedziałam sobie przy tym wierszu. Trochę. Jego synteza światła bardzo mnie zajęła. Wrócę w innym sprzyjającym czasie. Dobrego. P.s. Literówka *Hemingwaya

report |

issa,  

Wróciłam, jako obiecałam. Hm. I wygląda na to, że zaproszę Cię do podróży, której końca jeszcze sama nie znam. Zrobi się z tego coś w rodzaju poszukiwania w odcinkach, ponieważ okazuje się, że zainteresowało mnie coś, co sama sobie chcę poukładać. I nie dziś napiszę zakończenie. Dla wygody czytania podzielę na cząstki to, co już jest. Zatem, jeśli chcesz, to chodź:)

report |

issa,  

Barańczak fotosyntezuje tak: "To przecież tylko nicość. Jakże takie nic / ma stanąć pomiędzy nami. [...] / Zgoda, wiem, nie odpowiesz na moją ostatnią pocztówkę. / Ale będę za to winić coś rzeczywistego, / listonosza, katastrofę lotniczą, cenzurę, / nie nieistnienie, które, zgódź się, nie istnieje". [końcówka z wiersza "Grażynie"]. Ta liryczna postać odżywiania sama zaczyna foto-syntezować, czyli staje się syntetycznym obrazem światła. Z innego tekstu. Obrazem rozumianym nie jako zastępnik pierwowzoru, podobizna, lecz jego symbol. Dzieje się tak w połączeniu z esejem o wierszu, pierwszą z osiemnastu prób, które w zbiorze "Tablica z Macondo" tłumaczą, po co i dlaczego się pisze.

report |

issa,  

Powiedzmy, że wyobrażę sobie: oto potrafię tak zbyć Śmierć, że jej, odprawionej z kwitkiem, nie ma. Zbyć. W obydwu współczesnych znaczeniach: sprzedać lub odstępować towar po niskiej cenie; reagować na czyjeś pytanie, prośbę zdawkowo, lekceważąco. Wydaje się, że u Ciebie też znajdzie się i jedno, i drugie. Inaczej jednak niż u Barańczaka. "Nowiutka" byłaby w okolicach towaru. "Wydoroślała" zbliża się do żywego. Z metaforą: do każdego zjawiska, które raczej przejawia się w żywym niż jest nim oczywiście ("wydoroślało" o abstrakcie). I do widzialnie zdolnych do przemiany roślin. Bez metafor: do zwierzęcia i człowieka. Od "coś" z odbierającym życie urzeczowieniem, poprzez "coś", czemu przysługuje życie, do "ktoś".

report |

issa,  

Uzmysłowiłam sobie: chyba dlatego że możliwy jest u Ciebie ten cykl przemian, zareagowałam tak czule na Twój wiersz; otwiera drogę, jaka zamyka się u Barańczaka. Rozumiem, zdaje się, jego próbę wyjścia, mogę sobie chyba mniej więcej zrekonstruować tragiczność, trwogę, bunt i przezwyciężanie słabości, jakie doprowadzają do rozwiązania z nieistnieniem. Jednak zabrzmiało zbytnią wzgardą, by na tej sile poprzestać. Innymi słowy, odwaga powiedzenia "takie nic", wydaje mi się, od dawna aż do teraz /bo skąd mogę wiedzieć, co będzie dalej/ ostatecznie wyzwaniem, które wygląda tak, jakby się wierzyło, że można wykończyć naturę dość pospolicie pojmowaną kindersztubą; umowność pokryje wszelkie pozostałe odpady.

report |

issa,  

Co z jednej strony kulturowo kunsztowne, błyskotliwe: z powabami dla intelektu. Z drugiej zaś, dla mnie /przez morze wychowywanej do metafizyki/, w końcu mniej atrakcyjne niż inne możliwe drogi. Ponieważ konwencjonalizuje moce z pewnością niestworzone przez człowieka: wydaje się, że przestrzenie żywiołów /o ile można to w ogóle stwierdzić z jakim takim prawdopodobieństwem/ nie znają wyłączania – ani pogardy, ani troski o konieczność poniżenia – by trwać.

report |

issa,  

I jeszcze inaczej, dla doświetlenia choć trochę: chociaż wobec morza jestem w zabawnej bezbronności, to /by zachować wiarę w sens i nie rzucić się do morza, aby zapomnieć o oczywistej wiedzy, że ono potrafi mnie utopić bez ceremonii i żalu/ nie muszę mówić, jakbym ignorowała nieusuwalną obecność cuchnącego żebraka-mordercy w salonie: "to takie nic". Zatem, idąc tymi tropami, jeśli Śmierć widzieć jako pytającą lub proszącą, Barańczak mówi nie do niej: "Nie istnieje. To takie nic" (aż korci, by usłyszeć akompaniament ech spośród świata: "takiemu czemuś to ja dzień dobry nie odpowiem"). Odmowa dialogu z tym, co i tak ze mną wygra. Z wielu perspektyw – triumf życia. Twój tekst radzi sobie z tym inaczej.

report |

issa,  

Co dalej, jeszcze nie wiem. Pozdrawiam.

report |

gabrysia cabaj,  

issa!!!!! :)

report |

issa,  

yhm, GLC? ano, to ja, issa:)

report |

sisey,  

Zawiły tekst i chyba (choćby dla światła) wygodniej by było w prozie. Mam opór z przyjęciem informacji, że drzewo ma być symbolem słońca. Fotosynteza, to przecież proces uzyskiwania wysokoenergetycznych związków chemicznych z dwutlenku węgla i wody przy udziale energii. Per analogiam, szukam tych nowych, wysokoenergetycznych "wartości" przy zderzeniu z wierszem. Metafizyka śmierci? Będę obrazoburczy i napiszę, że ocean, to raptem większa balia wody. W ludzkiej skali ogrom, ale tylko w ludzkiej. Czym bowiem dla granitowego głazu jest 100 tys lat? PS. Nie mama pewności, ale czy nie poprawniej by było "fotosyntetyzuje" (okropny termin, tak swoją drogą)?

report |

sisey,  

No tak, po rozmowie, okazało się, że Issa stworzyła nowe znaczenie dla terminu fotosynteza. Mimo, że przywołuje na chwilę świat roślin. Tak, że mój komentarz jest co najmniej obok. Proszę go nie czytać. :>

report |

issa,  

sisss, też nie przeczytałam ;d

report |

Pietrek,  

sisey - obiecuje że nie przeczytam ;D Isso - wziąłem głęboki oddech - i..."mówię wierszem!?" że tak sobie sparafrazuję, muszę posiedzieć troszkę nad Twoimi słowami, są na granicy mojej percepcji, ale istotne, więc dam radę, więc wracam do lektury, i dziękuję za poświęcony mojemu tekstowi czas i uwagę :)

report |

issa,  

Pietrek, choćby niedźwiedzicę za kudły ciągnęli, ta nie powie do Ciebie "monsieur Jourdain" ;d

report |

Pietrek,  

Stanowczo protestuję przeciwko ciągnięciu dżwiedzi za kudły, i za cokolwiek innego, prócz języka ;), a Pana Żordana odnajduję w sobie i tak, nie z kokieterii, lecz ciesząc się z każdego "bonusa ignoranta" który dostaję. Ignorant tyle się jeszcze może nauczyć...to krzepiące :) Wprawdzie powinno się unikać auto-egzegezy, to muszę dodać, że istotnie, szukam rozwiązania innego niż przytaczane przez Ciebie. Innego niz u Barańczaka. I że ultrafiolet jest światłem sztucznym i naturalnym, życiodajnym i zabójczym, widzialnym i niewidzialnym jednocześnie. No i teraz widzę że tekst wymaga poprawek technicznych, alem bezradny póki co. Dobrego :)

report |

issa,  

I Tobie, i Tobie dobrego:)

report |

Pietrek,  

kolejny bonus :) w necie znalazłem "Tablice...", fragment, ale i tak pyszny, swoją drogą, któż to ach któż jest autorem "podręcznika grafomana", bo chciałem przesłać wyrazy podziękowania, nauczyłem się z niego więcej, niż zewsząd inąd ;))) w ciągu ostatnich ponad pięciu dekad :)

report |

issa,  

Cieszę się, że znalazłeś "Tablicę...":) heh, grafodręcznik, powiadasz. I ja się sporo nauczyłam, kiedy go pisałam.

report |

issa,  

Tu zaczną się znowu zapiski z podróżnego dziennika, przerwane 25 czerwca 2012 o godzinie 13:47:)

report |

issa,  

Dygresyjnie, na wszelki wypadek, bardziej dla możliwego czytelnika-przechodnia niż Autora, któremu wg mnie ten przypis byłby zbędny: literacka hierarchizacja wierszy Barańczaka i Pietrka lub rankingowanie obydwu tekstów, czy tym bardziej obu Panów, w jakichkolwiek innych dziedzinach – są poza moim zainteresowaniem. "Gorszość" i "lepszość" mogą skutecznie oślepiać. Jako założenia i jako oczywisty cel, czyli rezultat poszukiwań: znalezisko, które w końcu jako jedyne zostaje w głowie lub rękach; mało mnie obchodzi teraz takie trofeum.

report |

issa,  

Zatem, jako się rzekło i powtórzy się, Twój tekst radzi sobie z tym inaczej. Zresztą, odmienności naturalnie mogą wynikać z jednej z różnic w pochodzeniu: "ultraviolet" archiwizuje czas tuż po katastrofie, a "Grażynie" – wirtuozerię ironii, której jest potrzebny czas. Dlatego też może, między innymi, u Barańczaka Śmierć idzie na banicję. U Ciebie natomiast z jednej z jej najpospoliciej dostrzeganych postaci: ciała-przedmiotu, rzeczy, przeobraża się w Dziecko. Z ciałem tego, kto myślał o umarłym "jest mi bliski".

report |

issa,  

(cdn, rzecz jasna. w sprzyjającym czasie)

report |

Pietrek,  

"grafodręcznik" - tak myślałem ;D

report |

issa,  

hahahah, Pietrek, Pietrek /i tak oto śmiech zostaje, chociaż ona snicka; trochę jak uśmiech Kota z Cheshire;)/

report |

Emma B.,  

obrazowo

report |

Pietrek,  

Isso - zniknięty Kot i Jego snickający uśmiech, to tylko dwa z trzech elementów układanki. Trzecim jest pamięć. Wprawdzie zwodnicza przez swą wybiórczość, kruchość i skrajny subiektywizm, ale innej nie mamy ;D

report |

issa,  

/notatek ciąg dalszy/ Dzięki temu Śmierć zyskuje prawo do naturalnej obecności wśród żywych. Wolno jej wśród ludzi podlegać przemianie, aż do Śmierci Dorosłej. W świetle Twojego tekstu dzieli bowiem wszystko z ciałem, które zgodziło się ją przyjąć, przechować aż do śmierci. Inaczej niż w "Grażynie", gdzie – nieco wcześniej niż w cytacie z samego początku – brawurowo ocala się umarłe, bo "Śmierć. Nie, to niepoważne. Nie przyjmuję tego do wiadomości".

report |

issa,  

Widzisz, konsekwencje różnic w wyborach słów staną się ostrzej widzialne, gdy do Dziennika Podróży wprowadzimy oprócz fizycznej – śmierć społeczną. Kto w życiowym kataklizmie straci miejsce na rzeczywistą obecność, będzie stracony naprawdę, gdy umrze dla świata wg wzoru Barańczaka w tym jednym wierszu: "Zgoda, wiem, nie odpowiesz na moją ostatnią pocztówkę. / Ale będę za to winić coś rzeczywistego, / listonosza, katastrofę lotniczą, cenzurę, / nie nieistnienie, które, zgódź się, nie istnieje". Temu, co nie istnieje ani nie jest przyjmowane do wiadomości – zostanie odmówiona zdolność do przemiany. Żywa Śmierć, człowiek-katastrofa, zamieni się w "takie nic". Widziane jako konieczność. Jedyny możliwy bunt przeciw nieistnieniu.

report |

issa,  

(idę, czyli cdn)

report |

Szel,  

przymknij sie kobieto

report |

issa,  

:) dobranoc

report |

Szel,  

potrzeba miec wyczucie...dobranoc

report |

Szel,  

wyczucie chwili

report |

Rak,  

nie pojmie,kto nie przeżyje osobiscie odejscie bliskich...kochanych...eh...przykro...

report |

Zofia Welke,  

pietrek - napisalam komentarz i skasowalam. nie umiem powiedziec tu nic sensownego, bo sama ostatnio szukalam odpowiedniego cytatu, tyle ze w twardowskim i rozumiem az za bardzo ten tekst. chcialam tylko, zebys mial slad obecnosci, bo i wiersz we mnie slad zostawia.

report |

Szel,  

jestes Zofio jednak ciekawym przypadkem obecnosci

report |

Szel,  

az skora mi sie jezy....bez odbioru

report |

Szel,  

o szukanie

report |

Szel,  

wklep w wikipedie

report |

Pietrek,  

dziękuję Zosiu :)

report |

issa,  

/z dziennika podróży/ "Na złość, na zawsze zapiszę / tę kreskę na tęczówce, zmarszczkę wokół ust". Na złość temu, co nieobecne. W wierszu, który tutaj spotkał się z Twoim. Grażynę stamtąd, poza tym drobnym rysem fizycznym, portretuje się jako rolę społeczną: żonę opozycjonisty. Do niej mówi mężczyzna – podziwia jej dzielność; tytułowe imię jej właśnie zawdzięcza pamięć.

report |

issa,  

Ewa stąd poprzez utożsamienie jest kimś, kto żyje fizycznie – i szuka wyjścia ze śmierci. Może być i kobietą, i mężczyzną, nie jest ważne, jaka z ról przedzierzga nieżywe w żywe i odwrotnie: inaczej niż u Barańczaka, u Ciebie w granicach tekstu z dedykacją – brak jakichkolwiek znaków, które pewnie oddzielą osobę żyjącą od umarłej. Dlatego nie wiadomo również bliżej, co wywołało konieczności pamięci. Oprócz jednego: poczucia bliskości, w którym Ty potrafi przejść w Ja. Grażyna nie ma prawa umrzeć. W zamian dostaje prawo trwania w zapisanym jej kształcie. Ewa umiera i może przyjmować inne postacie. Zależą od zdolności do fotosyntezy.

report |

issa,  

/zbliżamy się zatem do trochę końca, trochę nie. proszę o jeszcze odrobinę cierpliwości; postaram się go niebawem zanotować/

report |

Pietrek,  

aż dreszcz...bo rozumiałem/nie rozumiałem Twoje nawiązanie do śmierci społecznej, a teraz sprawy się wyjaśniły - analiza Czytelnika spotkała się z intuicyjnym myśleniem pisacza :) Grażyna "dostaje prawo", Ewa to prawo "ma". I jeszcze o pamięci: jest w nas i my w niej, ruchome w ruchomym, kropla w morzu i morze w kropli, zawieramy pamięć i jesteśmy w niej zawarci. Taki mój dodatek do Twoich rozważań, Dobrego Isso :)

report |

issa,  

Grażyna "dostaje prawo", Ewa to prawo "ma". Tak.

report |

Pietrek,  

dodateczek w zasadzie ;)

report |

issa,  

/ostatnie zapisy w dzienniku tej podróży/ Fotosynteza wg wiersza z Grażyną okazuje się dziedziną kulturowego ratownictwa emocjonalno-magicznego: litera, słowo potrafią powstrzymać przemianę. Fotosyntezę z Ewą z Twojego tekstu można widzieć jako nową odmianę znaczenia pojęcia, zjawiska i nazwy dla niego, ale w bezpośrednim kontakcie z sensem podstawowym: niemogące zbagatelizować fizyczności stwarzanie związków organicznych z nieorganicznych. Między Ja i Ty. Z udziałem światła i świata, gdzie umowność traci siłę unieważniania obecności.

report |

issa,  

Z mocą sprawiania, że człowiekowi, i temu żywemu, i temu bez życia, obojętność nie może stać się kamieniem u szyi: bycie topielcem w czasie to żadna konieczność i niezależnie od natury można połączyć się ze światłem. I z tlenem: oddech z ultrafioletem, który wygoi sińce Śmierci-Dziecka i przemieni je w foto-syntezujące, czyli żywe. Można by znacznie, znacznie więcej. Ale to już byłyby inne historie z innych trochę końców, trochę nie. Dlatego zostawię je; opowiedzą się może w innym czasie i może wcale nie przeze mnie. Dziękuję, Pietrek. I dziękuję, Ewa. Podróż z Wami była niezwykłymi dla mnie przygodami pamięci. Gdybym miała zostawić coś na pamiątkę, zostawiłabym "powierzchni", która w tym tekście była pierwotnie zamiast "listków". Dobrego:)

report |

Pietrek,  

Dziękuję Isso, w swoim i mojej przyjaciółki (z małej, by nie dodawać spekulacyjnych znaczeń) imieniu. Szkoda tylko, że myśli i emocje które sprawiły mój wierszyk, nie miały szans na lepsze pióro, ale, jak to prosto i jasno zostało ujęte w "Dezyderacie" się "nie porównuję" Do następnego, wierzę :)

report |

issa,  

Wiesz, w tym wypadku "lepsze" chyba oznaczało "trafne": na tyle niepozorne, schowane, pozbawione próżności, że mogło skierować uwagę na zjawisko, zamiast na siebie. [poszłam całkiem].

report |



other poems: miasto paliatywne, shangri la la la, ponienawinność, a przecież wiosna, wiosenne wystąpienie z brzegów, łaknienie, fumidor, kłamstwa ekliptyki, zimowszystko, brulion, jak rżnąć poetę, forteca, kadisz za niewiernych, gorżkie żale, stacja nigdy w życiu*, drzemka, Doctor Who, a Babcia i ja, lumperproletaryat*, robinsonada, i ojczyzna, siti, schody, przydatność, ekran, nienawinność, a niech tam, ogród zimowy, pies towarzysz: wprowadzenie do kursu I stopnia, nocny pasaż, T., my sie zi my nie bo i my, króliczek na zajączka, wszech świat, alicja, alter natywny mistrz sztuk, animihilacja, sycenie, lime ryk, deliryka, chapeau bas!, 2014, szklane domy, zimno mi, dolina zamieci, przejście podziemne, zwrotnik ślimaka, dorośli to sieroty, władca piątkowego wieczoru, immago, idiosynkrazja, bajka, (ostatnie) takie lato, sad Banszla był bardzo stary, pole widzenia, 11 listopada, senty menty, zakrycie ameryki, nie chcę do szpitala, radość, anawa, niewole, kolorowe jarmarki, dobranocka, noblesse oblige, zabawny wierszyk, wenus znikąd, antywajdelota, ubot, znicze nocnych lamp, Voyager [z cyklu: pieśni wojenne Klingonów], [...] idziemy w góry, osteoporoza, z cyklu: zapiski ornitologa - amatora, częstotliwość, partenogeneza, liofilizacja, godzina wu, dobrodziejstwo inwentarza, pojednania, kondukt, przemoczony wierszyk, oczepiny, horyzont, coda, niezapomniany wieczór cudów i atrakcji, pokoje na nadgodziny, skromność wiosny, znikający punkt, czasy, Moi żydzi, dzień dziecka, dybuk, La Môme Piaf, we śnie topielca wszyscy oddychają wodą, limbo, andre II, palność, negatywka, w parku kultury niedziela i planetarium, jesieni'n, molekuły pustki, na paleontologów, moja śmierć, cyborgizacja kosmogatora, krótka histeria czasu, dupiary i cycówy, tytuł egzekucyjny, się rozlało, rośnie mi!, bladoniebieska linia, dysydencjada, ultraviolet, skalowanie, sidła, event, ćmiatło*, fulerenowi asystenci snów, astroaborygeni, prywatne śledztwo, bezsilność syntetycznych opiatów, ziemia na horyzoncie, surogaci, w dudy dąć!, inkantacja, pełnia, ortopedia - nie mylić z ortodoncją, dni jak dni noce dla wytrwałych, aluwialność, czynne prawo wyborcze, nautilus, siesta, pocztówka z podróży służbowej, wszystkie jutra*, imago nacja, świeco, waki 1, moja naga, wypite studnie, Nash Bridges..., ochra, świętości, psy rozjemcze, do kawy zamiast croissant'a, kalahari, cytat tygodnia, obieg materii, akomodacja zwierciadeł, dobrego dnia, jedyny erotyk,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1