Tomek i Agatka | |
PROFILE About me Friends (47) Poetry (97) Prose (1) Photography (20) Graphics (13) Postcards (2) Diary (5) |
Tomek i Agatka, 26 september 2013
Z radością i uśmiechem dla wspaniałej Miladorowej wróżki
od syjamskich smocząt : ) : )
destyluję z parą wodną,
w alembiku - nie inaczej.
niech to pies z kulawą nogą,
jeśli tylko się nie sprawdzę.
jeśli wyjdzie mi niewypał?
lub co gorsza jakaś kicha?
jużci - prycham, wiersz - zagrycha,
smoczy siekacz - palce lizać!
osobiście dopilnuję,
nic się dzisiaj nie zmarnuje,
mieszam w kotle i czaruję.
jazda mi stąd, pisklę kluję!
jeszcze zdarzy się odmieniec,
lotne piórka będą w cenie,
byle tylko odszczepieniec
nie pogrążył mnie i nie legł.
sypię z garści wiązkę trocin,
pod nią barwność płatka róży,
czarry marry niech się płodzi,
niech jak królik stawia uszy.
byle tylko się potworzył
wierszozdatny kwalifikant.
do cholery, znowu kicham,
to z alergii na aplikant.
już w łabędziej szyi cyka,
wężownica się przytyka -
żadna szmira czy niewypał,
kielich wina - wiersz ryzykant!
rozpalone wiodą żądze
z oczopląsem bańki mydła,
zaraz gada w łeb przetrącę,
zaraz mu ustawię - śmigła!
stanął smok na równe nogi,
już mu bucha para z pyska,
i jak nagle się nie ściemni,
czarny diabeł - dym z ogniska!
…
destyluję z parą wodną,
zwodną parą w alembiku.
jakie licho mnie poniosło
wypróbować ten wehikuł?
Tomek i Agatka, 9 september 2013
przedzierasz się niepostrzeżenie
a ja wychylam najdyskretniej
wymykając poza parkan
za którym cały las się pnączy
gęsty splot na odległość niedojrzeń
bo przecież nie możemy się widzieć
w podcieniu rdzewiejących ostrężyn
garście rozsypanych jagód
tak trudno się oprzeć
zanim roztargniona wczepię się w grzebienie
nadłamana gałąź spłoszy nieśmiałą myśl
wciąż jednak nie pora na papilarność
zaściśnięty w dłoniach klucz
zdławi ciszę chrzęstniejącą piaskiem
ziarnienie przymruży powiekę
wgłąb - świdrujące ostrze
wszytego fastrygą światła
byle tylko docisnąć
przeczesać rzęsą
spod ciepła miąższu drżącą wydobyć
perłę
Tomek i Agatka, 5 june 2013
kołysze makówką wiatr wdzięcznie
puchate gałganki w noc śle
tultuli ziarenka maleńkie
przebiera troskliwie przed snem
dziecina drobinka ździebełko
kruszyna osesek brzdąc smerf
ciupinka istotka niemęstwo
w czapeczce niebieskiej jak tlen
w makowej śpi główce ziarenko
w główeczce makowy sen śni
nad ranem wezbraną kreseczką
kaprysów rozleje się świt
rozedrga się niebo w graficie
w rzęsisty rozsypie się deszcz
tłem chabrów przesiąknie lnu ciszę
horyzont zatopi we mgle
perlistym grysikiem wysiane
śródpolnych grzechotek lwie sny
granatu kipiący atrament
od zmierzchu po grzywy słońc, ryk
kłębuszek bąbelek malizna
koralik perełka smyk bąk
robaczek piłeczka szkrab pędrak
zalążek nasionko skrzat pąk
tak krucha drobinka niewielka
z serduszkiem na dłoni w świat gna
w pękatej łupince snu szpilka
nadzieja ogromna jak kwiat
.
link do obrazu:
http://truml.com/profile/graphics-detail/159082
Tomek i Agatka, 16 may 2013
im dalej w gąszcz
tym więcej drętw
pod dębem klaun
w gałęziach sęp
sto zbrojnych dział
wytacza cień
huśtawka patrz
na lianach lęk
niejedną twarz
za szmerem szmer
w półmroku trwa
skrada się lew
bielą się kły
wilczące głód
przez morze brzytw
drapieży zwój
zgrzyt szabli chrzęst
zakleszcza krąg
w potrzasku wrzeń
sztylety ostrz
nad mrowiem łbów
splątana sieć
pali się grunt
nie ma gdzie biec
lecz co to spójrz?
miraży szkwał
w zaprzęgach psów
ostatnia z tarcz
w zapadni szczęk
błysk złotych plomb
w laserach cięć
ognisty romb
im dalej w głąb
tym więcej wstęg?
za każdą z chaszcz
płomienny gniew
pawi się grab
zaciska trzpień
wśród krnąbrnych gmatw
wisielczy śmiech
wtem wszystko trach
i w jeden kłęb
korzy się gad
w objęciach małp
prześwieca tur
spod liści sznur
wężowych ciał
jak jeden rój
tysiąca złud
ucieczka trzód
płaszczy się wróg
u twoich stóp
to tylko pęd
na szczudłach bęc
serce do pięt
daj kroki dwa
mieni się las
słoneczny wrzask
Tomek i Agatka, 10 october 2012
wkładasz mi w usta i czekasz
aż łyknę
nic z tych rzeczy
konteksty przeinaczenia niedomysły
zmysły wymysły nielogika
nad pień staję się głucha
ty wręcz odwrotnie
wyczulony na bodźce wybitnie nasłuchujesz
czy jeszcze żywię
tak żyję i żywię - urazę
gdy zupełnie bez celu bawisz się w stwórcę
wszystkowi(e)dzący spoglądasz na dno oka
wtłoczona na siłę belka rozwarstwia się pęcznieje
włókno po włóknie zarasta bielmem
za plamą nocy spróbujesz wymazać rzekę by wybielić kamień
zapominając że w szorstkość podrzuconej kłody wrasta się po omacku
pewny siebie
sprawdzasz czy kruszeję
opuszkami wetkniętych palców
gładzisz wrzące zachody
aż po rubinową czerwień win
słodko obrysowując brzeg pucharu
by cierpkość przelana z ust do ust
nie nosiła znamion spierzchniętej ziemi
proszę nie teraz
w poskręcanych tętnicach
rozległe ogrody krwinek polarne róże i wrzosy
zetlałych powiek
pospiesznie zrywam skórę
wyjmuję żyletki z oczu
w końcu ma być krwawo i dosadnie
tak jak lubisz
tatuuję nadgarstki
inaczej nie stłumię
a ty nie odpuścisz
zanim stanę ci kością w gardle
nim piasty słów wytoczą kolejne koła
oswajam kwadraturę zaciśniętych łożysk
rozebrana do żeber
swobodnie wprawiam w ruch piersi i biodra
w esencji skropleń sylabizuję twoje imię
opowiadając ci siebie cicho zagryzam wargi
spójrz
poza wstęgą wilgotnych traw
skarlałe słońca zastygają w kryształach soli
na ruchomych piaskach wyrasta niepewność
osadzona na palczastych słowach
pamiętasz jak wianki podkreślały naszą młodość
wplecione chabry pachniały chlebem
w cieple rąk spragnione policzki
rumieniły się niczym jabłka zebrane w kosze
maki miały barwę rozpalonych ognisk
pokonywaliśmy szczyty by dotrzeć do
polan gdzie górskie echo niosło radość
i melodię szeptanych wierszy
a teraz
przydrożna cisza uwięziona w kapliczkach rozrasta się w pokrzyk
zapomniane ścieżki proszą o stopy wśród wyschniętych źdźbeł
nie mówisz nic
ale twoje splecione wokół piersi palce
i pulsujące źrenice obiecują źródło
dobrze wiesz że jestem tylko kobietą
zanim po(d)kornie przejdę w stan kambium
pączkująca we mnie wiosna znów
pachnie nasiennie zieleń zadrzewia korę
ciepłolubna
z podprogową wrażliwością
wciąż uczę się
jak unikać
spopielałych warstw
Tomek i Agatka, 22 june 2012
O świcie wrzaski chodnikowych dzieci
beztrosko afiszują się jarmarczną gościnnością,
a konkretni dorośli sprzedają złotorudej kioskarce
za mydło i dwa bilety świeże poranne wiadomości.
Skrupulatnie przekazywane z ust do ust,
ciągle mutują i podążają utartymi ścieżkami;
pokonując mur i architektoniczne bariery,
zasiedlają osiedlowe sklepiki, skwery i ławki.
Pobrzmiewając - tu i ówdzie - odbijają się
plotkarskim echem gardłowych klatek i korytarzy,
oblepiają błotem, kogo popadnie, i szumnie dźwięczą;
jedyna prawda ciągle odbiega od rzeczywistości.
Nośne betonowe molochy klatka po klatce rejestrują
każdy przejaw skrzętnie skrywanej spontaniczności;
wesoła śmieciarka raz po raz przekrzykuje
rozwydrzone przekupki i nieopierzone ptactwo.
Koszona w deszczu trawa bezustannie ryczy,
a rozhisteryzowani kierowcy popularnie już wyją;
i tylko robotnicy demontujący azbest
są jacyś tacy... chwiejni i zupełnie niewidoczni.
Zręczne i kreatywne siatkarki zażarcie polują
na okazje i promocje w super i hiper - marketach;
wygłodniałe stadka wypasionych wilków
pożerają całe stosy ociekającego drobiu.
Kiedy koślawe ławeczki po same brzegi wypełniają
miejską przestrzeń fanami triumfującego Piasta,
rozśpiewane nocne słowiki rozkosznie pomykają,
na trawie, po jasnych - dębowych - tyskich - żubrach.
Młody szczaw zielenieje w przyblokowych ogródkach,
gdzie szpanując śmiałym językiem, uprawia się melanż;
zdegustowany pitbull zlewa całe to szumne towarzystwo,
znacząc swój teren z balkonowego wychodka.
Fanatyczni zwolennicy akademii
wychowania fizycznego - nigdy nie zasypiają,
nie zakuwają i nie chodzą - do kościołów ani szkół z klasą,
nawet wtedy, gdy otrzymują kuratorski kontrakt.
Kiedy gaśnie szpaler ulicznych latarni,
wielkomiejska tkanka aktywnie rozrasta się
na unikatowych warsztatach i biegach na orientację,
gdzie zwinni ochotnicy rezerwują sprzęt na rynku muzycznym.
Zaangażowani w rewitalizację animatorzy kultury,
posługując się własnym grafikiem,
grupowo walczą z ponurą ortograficzną rutyną
i charytatywnie malują świat w nowych barwach.
Czujna i wysportowana kioskarka stale czatuje,
otwiera dialogowe okienko i jak szeryf,
na chybił/trafił, strzeże skrawka tej świętej ziemi,
jak cierpliwa misjonarka służy - zwrotną informacją.
Tomek i Agatka, 29 may 2012
/z wierszy altankowych/
witajcie mili, ja tu tylko
z wizytą krótką na chwil parę,
zbłądziłam klucząc w siódmym lesie,
tęsknota wiodła pod altanę
- w sam raz nad ranem.
mój cherubinek nocą wybrzdękł,
szybki wylustrzył, nie pojmuję,
przesączył kątem się talarek
przez rządek żakardowych dziurek
- jak mysza w tunel.
widziałam jak się snopkiem przelał
w smużące złotko wśród alejek,
mignął i zapadł kretem w ziemię,
nabita w zieleń z żalu pęknę
- pełnią niespełnień.
i na co mi te wypatrzenia,
oczy sennością rozmarzone,
kiedy mój atłasowy książę
na innym niebie wśród koronek
- nurkuje w pościel.
sto innych gwiazdek mleczem kusi
i bez ogródek sięga po nie,
raptus wybłyśnie - chyc drapaka,
jak on tak może, co za model
- jak kamień w wodę.
pamiętam jak się hultaj płonił
gdy sen zaplątał wśród podwiązek,
alabastrowy ancymonek,
cytrynian, herbaciany grążel
- już ja go zwiążę.
tymczasem sama sterczę w oknach
przed chłodem nocy roztrzęsiona,
obiecał tulić, szeptał, cmoktał,
za rogiem wymknął się bez słowa
- a niechaj skona!
czcze obietnice, paplanina,
niewarte grzechu samcze sztuczki,
gdy chuć go przygna jeszcze przyjdzie
całować rączki, nóżki, stópki
- po brzeg poduszki.
puszczę z sowami bezszelestnie,
lgnę w płachty jezior asfaltowych,
w magmowe wtapiam się kryształy,
rozpadam w popiół, chłonąc ołów
- do stu aniołów!
Tomek i Agatka, 23 may 2012
płatami wyłażą obce ciała
mają obłe kształty i rozsnute twarze
niektóre połówki pozornie się uśmiechają
dopełniam je z pamięci detal po detalu
oczy włosy usta bez wyrazu a zatem brak słów
wszystko jest siwoszare
dzień po dniu warstwa po warstwie
kwitną w rzędach jak tulipany i zachodzą
głowa przy głowie płochliwie przyczajone
wyginają smukłe szyje i rozlewają żółć w ustach
nienasycone głębie
z lękiem obnażają wystrzępione języki
puchną jadem jak grube cętkowane węże
zrzucają łuskę z oczu i wnikają do podświadomości
jak ukwiały namnażają odnóża i atakują pamięć
gęsto pocięte bruzdami pękate czoła
chylą się kielichami i wiotczeją ku ziemi
czasze skrywają zapuchnięte powieki
spływają cieniem po policzkach i gubią
kontur w półtonach rozedrganej półsetki
Tomek i Agatka, 18 may 2012
wygrzmi barwą stercząc w gardle
rdzawy gwóźdź
przerwie żagle ciernioagrest
splącze w bluszcz
noc wykleszczy wytrzepocze
skrzydła mew
rozwybrzdęczy się w naręczy
morski lew
Tomek i Agatka, 17 may 2012
no maszci jak się waść myjsiwiór wymościł
zrębajło wykwintne rozkminię żę skwitnie
naciąga bezlutnię wywstydnik przy gościach
grzechotnik intrusment trenuje że obciach
wymłotnę szczurkawkę jasgwint żulopijcę
gruchotnę szczurkostnę bóg wie dokąd wymsknie
krochmalnę gramotnę bez łeb zapaskudę
paszczura merdaka obszczygonowajcę
rozjamią się smoki i jak nie wyhukną
wypróchną szczerbatkę wrzódszubrawcę do pnia
krewka pikawa im stawa spulsowuje
niech nosąwopiwny strongfunfel nadkroczy
zrękawi napinkę unaoczni klatę
lizawkę patrzałki przykróci kichawę
w ząb minę rozchwaści rozwykwasi za dnia
to się w mig wypleni pieniwce rozlazłe
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.