19 may 2010
z tej strony już nigdy
ścielą się skrzypieniem kół piaszczyste drogi rzeźbione śladami stóp ojca
wspomnieniem matki dźwigającej cały ciężar słońca z pszenicznych pól
kolczasty drut strzegący tajemnic sadu ostrzący zęby na chłopięce portki
kukuryku sługi świtu zabierające głos w niezaprzeczalnej kwestii czasu
i stary płot chwytający w pióra pościeli całą radość wiatru na dobry sen
kto dziś potrafi wyrzeźbić kłos w jasnym marmurze dzieży magnificat chleba
zziajane konie olszyn z rumieńcem czystości pierwszych pocałunków
pod zmurszałym zieleńcem słów dziś już nikomu niepotrzebnych
bogatsi w pośpiech ubożsi o siwy włos i różaniec z lipowego drewna
pod starą kapliczką w której od dawna nie mieszkają święci
wczesnym świtem wychodził po rosę fidiaszowe dłuto wykrawało światło
tarczy okrągłej jak praca łamało krzyże okien kapłanka domu malwa
bezszelestnie trwała na rogu smakowała powrót kiedy przychodził z pszczołami
pod próg pasły się w trawie dorodne jabłonie i grusze motyl na szerokich
plecach stodoły pielęgnował skrzydła z tej strony już nigdy nie wróciło słońce
ubiera się w logikę gramatura cienia
cień gdy w mrok odejdzie
cóż nam zostanie tylko niemoc
28 march 2024
It Is Getting DarkSatish Verma
27 march 2024
NarcyzJaga
27 march 2024
2703wiesiek
27 march 2024
To były piękne dniabsynt
27 march 2024
Drobiazgi.Eva T.
27 march 2024
Wearing The Crown Of ThornsSatish Verma
26 march 2024
Margo5absynt
26 march 2024
2603wiesiek
26 march 2024
Good ByeSatish Verma
25 march 2024
NaturalnieJaga