agnieszka_n | |
PROFILE About me Friends (50) Forums (1) Books (1) Poetry (229) Prose (3) Photography (7) Postcards (4) Diary (5) |
agnieszka_n, 1 january 2016
Każdy powinien mieć rzekę, w której pochowa łzy.
Moja mieści się w butelce. Odwróciłam lusterko.
Chcę pić naprawdę sama, nie widzieć pękania.
Tak najbezpieczniej. Odkąd mam psa, przyjaźnimy się bardziej.
Układam słone oczy na twoim swetrze, albo sierści
i myślę, że musieliśmy znać się wcześniej,
zanim bałam się przyszłości. Teraz nie wiem, gdzie jesteś ani z kim,
ale człowiek może należeć tylko do drugiego człowieka.
To pewne jak płacz w łazience.
--
Szczęśliwego... :)
agnieszka_n, 23 december 2015
najpierw musi zakłuć w piersi zostać puste miejsce dopiero później jest stół gdzie makiem siejesz ciszę
która odwodzi od chłodu wystarczy schować się w sobie na wzajem zaszyć dziury cienką igłą niby ramię gwiazdy
to nie tak że nas mniej zimnu dobrze w bieli niczym dziecku byleby tylko nie płakało za bardzo
bolą przymarznięte łzy więc niech przyjdą ludzie co mówią głosem podobnym i będą najbliżej
jak płatek przy płatku z zaśnieżonej plaży albo odświętnej koronki
niech ktoś dla kogoś rozkołysze miód znajdzie rękawiczkę do pary a łuski
błysną wnet na szczęście w oczach dziewczynek z zapałkami i zadrżą kręgosłupy
zrośnięte z mroźnym powietrzem chociaż ciepła w tym kręgu aż nadto
to za każdym razem inne zalepi łzę w pierogowym cieście nakarmi na zapas choć bywa że skarci
matczynym wzorem wciśnie za pazuchę dwunaste dziecko stróża bo nie istnieje żaden powód do miłości
W tym wyjątkowym czasie życzę wszystkim bliskości bez względu na jakąkolwiek odległość... :) ;*
agnieszka_n, 8 november 2015
dzisiaj nie ma dla nas żadnych wspomnień białych liczb w czerwonych prostokątach
trzeba zaplatać ręce żeby było cieplej oszukać się na chwilę po północy
znajdujemy się tylko w piosenkach odtąd tyle w nich smutku i ja i lampki
jedna rozprasza mrok druga topi w słodkim różu skleja drobiny
nie musisz kochać niemożliwie dotykasz inaczej deszcz tłucze zmarznięte
jarzębinowe kulki usypia ptaki w ciemnych wnękach
jeszcze raz obleczmy kości w siebie po pełne biodra i ramiona
wtedy pocznę na nowo instant formę wszelaki ratunek
jak kiedyś niech nadjedzie tamten rozdygotany pociąg
poprzedzony listem z bielutkim motylem aż zadrży skamieniała trawa
a później zgasisz papierosa i stanie się wszystko choć naprawdę nic
agnieszka_n, 15 october 2015
Krople wysiadują metalowe grzędy. Odległe jest południe
z okrągłymi słońcami w koszach. Krótkie cienie mają się ku sobie.
Rozstajemy się powoli. Głogi puchną z czerwieni.
Próbujemy aż po korozję. Zimne ubrania wyznaczają odległość.
Chcę zasnąć i obudzić się wczoraj lecz kłębek zwija się od łóżka.
Wrastamy w smutek, ciasny niczym tweedowy splot,
a strach łapie za pierś jakby była kluczem.
Później garście pełne są śniegu i policzki w norweskie wzory.
Na dnie rude ogniska - ślady, gdzie byliśmy.
agnieszka_n, 12 october 2015
słyszysz? to woda intensywnie przelewa się chmurach. tak zapamiętały czas.
jeszcze siedzimy obok i pytasz, czy chcę się rozerwać, jednak
wolę, żeby najpierw znieczuliła nas wódka. później to już błądź we mnie
jak w literach zapisanych alfabetem Braille'a,
skoro zbrązowiejemy niczym kongijskie wenge na podłodze.
nie mam jego siły. nie zniosę każdego ciężaru:
przesuwania szafy, pakowania walizki, rozrzuconych ubrań
o obcym zapachu. nigdy nie oznaczę statusu związku,
kiedy czytam: to skomplikowane. zbyt często drżę,
zwisam na cienkich przęsłach, a lęk niby pępowina
oplata moje piwniczne kąty. wtedy przez chwilę
lżej – sączysz z oka.
ptaki lecą nisko, inkubują pragnienia. częściej wysiadują parapety.
kulą się w sobie samych, a współdzielone zimno może być schronieniem.
wystarczy wyhodować słońce, gdy koce ciaśniej przylegają do grzbietów.
wrócił serial z wakacji. wcale nie chcę, żebyś ty też.
niech cię dzikie gęsi z krzykiem przyjmą w klucz.
nic, że krzesło gotowe jest do zasiedzenia.
dzieci nie powinny bawić się ogniem,
bo później tylko płacz i wstyd.
agnieszka_n, 26 september 2015
szkło tłucze się na szczęście, a później trzeba wracać po śladach,
gdy temperatura niższa i nie rozpozna nas nawet woda.
mijamy zarejestrowane lato, zmyślnie ułożone ekfrazy,
kolaże z muszli i kamieni
usypiamy w słowach bezpiecznych jak łono,
by przetrwać wieczory, co zarzucają treścią i napływają z żółcią.
jeśli znajdziemy się po środku nocy, kto odprowadzi spod zimnego nieba,
by znów rozwinąć się z czystej bawełny i zapaść nago w przytulny kokon
nad ranem - bieg przez płotki w kierunku sztucznego ciepła,
celowanie prosto w smutek ze słodkich okruchów,
klikanie w znaczniki, bo może jest
i sprawia, że występuję z brzegów.
znajduje siebie w trywialnym statusie,
kiedy próbuję zniknąć niczym dym po drugiej stronie okna.
agnieszka_n, 21 september 2015
to będzie miłość aż do krwi. poznasz ją do żywego mięsa,
zanim przyjdą noce jak psy głodne i napłyniesz z koniecznością,
od której rosną oczy.
być blisko,
to być nawet daleko. mówić, choć powiedzieć nie ma komu,
gdy nie patrzysz na śliskie kolana, bo deszczu już dość,
a dzieci dopiero nosiły kamienie w wiaderkach, przytulone
ziarnko do ziarnka.
spójrz, mapy pogody są znów bardziej niebieskie.
wieczór zbyt dotyka chłodem, który dzieli
na dwie wypłowiałe trawy.
gdzieś mężczyźni porzucają kwiaty
i więdną kobiety.
agnieszka_n, 23 june 2015
miasteczko zwija się w kłębek, mruży światła. staje się kotem z uładzoną sierścią.
całuje przy otwartym oknie. później splatamy się ciasno ze strachu najbardziej
zapamiętuję dłonie i odciśnięte lędźwie nie chronią już wilgotne trawy,
lecz nimi jesteśmy w kolorze szarego błękitu
mówi, że kocha. bez lęku i po prostu. to czas,
by gubić czereśniowe kolczyki, a brodawki twardsze są od pestek
zwiedzamy uliczki, gdzie nie ma brudnych strumieni,
porzucamy skorupy. nie dostrzegamy, jakie przyniosły nas nurty,
bo trzeba być morzem: matko-córką płynąć w głąb.
nawadniać bez względu niczym deszcz,
co odróżni kamień od kamienia i zmilczy,
gdy tylko ona wie jak bardzo się boję.
agnieszka_n, 21 may 2015
Najtrudniej z elementów ułożyć krajobraz,
kiedy nie jesteś, a jednak tak blisko.
Wypruć żyłę, co powstała z drugiej
i prowadziła przez chwilę.
Dalej powiedzie ten, którego głos
przewodzi ciepło i rozprasza dreszcz,
czysty jak początek z transparentnej nici
dojrzeje piersi, co zapadną w pamięć i dłonie
bez bólu zrosną się kości,
zwiążą się korzeń z ziemią.
agnieszka_n, 1 may 2015
przywodzisz najodleglejsze lato. egzotyczny targ z przyprawami
albo zapach pieczonego chleba, kiedy nikt nie myślał o zimowych grudach.
to nie tak, że niczego już nie można. włożę sukienkę
w łączkę - na podobnej źdźbła umierały bezgłośnie.
zaraz po tobie jest najbliższa ciału. z podobną
siłą naciągnę ją na siebie
i też pęknie w niewidocznym miejscu.
agnieszka_n, 30 january 2015
drzewo niezłomne, dostojne i mądre,
wrośnij w pamięć na wieki.
uchodzi ze mnie dziecko.
wczoraj
wypadło z rąk cierpliwych,
zawsze gotowych, by przyjąć.
milczę. tak płaczą dorośli,
kiedy smutek kwitnie w najcieplejszym miejscu.
2015
agnieszka_n, 16 january 2015
wyjęta prosto z bajek biała i dostojna
królowa ze szklanego pałacu nie ma
dziś tylko skrzypi sól pod nogami
jak tamta na pajdzie ze samalcem
gdy wierzył człowiek że za każdą sosną
śpią niedźwiedzie a pająki plotą sny pachnące
mlekiem płynęliśmy rzeką pełną miodu
znaleźliśmy się ale później w listach albo wierszach
nieistotne wszystkie pisane do ciebie i dzięki
bo jeśli nie płatki to sypałyby się
iskry pomiędzy i z kominka albo pierze
tyle zostało z nieba dziurawego niczym ser
i na co taka miłość no na co komu
z górki na pazurki prosto w zaspę
2015
agnieszka_n, 10 january 2015
temperatura rośnie, a ty układasz muszle, gdyby lato już nie nadeszło.
nikt nie wyposażył w czyny. przyjmę formę wazy:
nakarmię, podzielę ostatnią łyżką,
nauczę zajmować miejsca.
rozprosz ciemność, zrzuć z ramion znoszony smutek,
przecież włosy same zakręcą się na deszcz.
będziemy odmieniać mój i moja tak długo aż stanie się nasza,
prawdziwa jak słońce ulepione z wilgotnego piasku.
agnieszka_n, 31 december 2014
On przyjdzie bez względu, jak czas. Jest tylko dzieckiem,
które stópkami zostawia widoczne ślady i zwija obrus z zapadniętym makowcem.
Ma młode ciało, tylko oczy stare, błyszczące przez chwilę.
Niech obroni od wszelkiego złego, naprawi i zakonserwuje.
Zagarnie gestem przytulnym jak okruchy dla ptaków,
abyśmy nie wpadli w gorący barszcz i nie spłonęli przy kolejnej choince.
Ciągle jesteśmy niegotowi na to, co bez zapowiedzi.
Kopiujemy wpisy pod datami, zszywamy oczka i puszczamy nowe.
Trwamy aż słońce wejdzie w Capricornus, rejestrując czasami tradycje.
2014
Szczęśliwego Nowego Roku! :)
agnieszka_n, 22 december 2014
leć ogniku przytul jak niebo tyle tam pochowanych życzeń
puszystych zaklęć lepionych palcami by nikomu już nie było zimno
rozkrusz cynamonową gwiazdę a troski rozprosz jak zapach
owiń w srebro na chwilkę zamknij w skorupie orzecha
wykąp w barszczu czerwonym jak kuleczki golterii niech zdobią
obolałe kąty i parapety wytarte od czekania na mrugnięcie nadziei
później karpie zrzucą łuski zamienią nagie ości w szczęście
by dumnym świerkom zmiękły igły
nie trzeba wiele tylko znaleźć swoje oczy w drugich
rozlać miód co go nie widać a wypełnia smakiem
i syci że starczy do wiosny gdy lukier odpłynie z krą
lecz serca pozostaną w kruchości i znikaniu płatków
teraz zapadniemy się w puszystym swetrze w renifery
pachnący pomarańczą nakłutą goździkiem
wychuchamy na szybie noworoczny plan
a kolęda zamknie na moment wietrzne szczeliny
2014
WESOŁYCH ŚWIĄT!!! :)
agnieszka_n, 19 december 2014
nie można wczytać obrazu. dotknij, aby ponowić próbę.
zawsze chciałam, żebyś lubił widok z okna,
ale droga wyciąga ręce i przestajemy lepić chmury.
miasto wdycha przez nozdrza osobno
i nie zrosną się już nasze światy.
jestem silna. nie potrzebuję ramienia ani parasola.
noszę w kieszeni zapałki, jednak gdzie podziać smutek,
czym przysypać, żeby ze mnie wyrósł?
słyszałam, że można przywyknąć,
obłożyć jak pajdę i zasmarować ciepłem.
zasadzić drzewo, co zrodzi słodkie jabłka,
gdy koty zamruczą liściom na śmierć
i poznamy siebie po zapachu książek.
agnieszka_n, 10 july 2014
dobranoc. już nie boję się tego słowa.
wczoraj słyszałam, że umarł człowiek.
nie mogłam zasnąć, chociaż go nie znałam.
nie zgubisz mi się nigdzie ani gdzieś tam,
zwłaszcza teraz, kiedy w pulsie
słyszę jestem, a smutek staje się odległy.
milkną kołowrotki, co nakręcają jesień
to jeszcze nie dziś
wykarmimy koty o lśniących brzuchach,
zaprowadzimy w bezpieczną noc,
będziesz jedyny i najbliższy.
jak sprzedawca świec,
rozdasz mądrość i ogień,
który nie wiem, czy powinnam przyjąć.
nie przynoś mi kwiatów.
najpierw zetnę włosy,
zapoczątkuję.
agnieszka_n, 26 june 2014
mówią, że czerwony to miłość.
czekoladki w blaszanym pudełku albo sznurek zapleciony wokół nadgarstka.
są słowa, które nie starzeją się. szukam tych najbliższych.
skóra coraz bardziej drapowana. jak to możliwe, że ludzie przychodzą,
tylko ich ciała są obce i różne imiona. litery odgradzają od zła
jak płot co chroni dom. wlewam siebie w czyjeś ręce. puste
to prawdziwa bieda. wtedy znów jestem dziewczynką.
próbuję sięgnąć po owoce, wydłubać pestkę,
by dać początek, zająć myśli.
kocham, mówię do ptaków. i niosą ten okruch do nieba.
zasiewają w chmurze. odtąd razem czekamy na deszcz.
agnieszka_n, 3 june 2014
to mądrość zapisana w zmarszczkach i przełkniętych kamieniach
w kołysce z trawy przenosisz znad domów, które nie wiem skąd wyrastają.
pozwalasz przetrwać, kiedy już nie rosnę
i widzę zamarznięte pisklęta, (więc tak umierają).
chronisz sny w pluszowych liściach,
by wreszcie oddech znalazł czas.
przychodzę prawie ty.
napełnij korzec ziarnem, odpłyń stary głód.
czułą nicią zaceruj ręce, co przelewają mętną wodę.
tyle jeszcze muszą z nich czerpać.
w zielonych oczach w niekostkę złożone kochanie,
a kiedy zdaje się, że jestem jak dym,
którego nikt i nic nie zatrzyma, przybliża rozsunięte kręgi.
agnieszka_n, 20 may 2014
w którym to było maju?
wisiały fioletowe kiście, nabrzmiałe jak nietknięta pierś.
teraz boję się ludzi, a jej jeszcze bardziej. ma takie zimne ręce
i długie włosy. urosły i mnie, chociaż czasu ubywa.
nie wiem kiedy przyjdzie. jestem taka niegotowa,
a ona - bez zapowiedzi.
odstraszam nadzieją, idę. poduszki pochłaniają wilgoć,
udzielają schronienia, gdzie jesteśmy prawdziwi i mali,
wyposażeni w słowa, powracające myśli.
agnieszka_n, 1 may 2014
bywają dni, gdy zwyczajnie tęsknię za miejscem, za człowiekiem, za tobą.
jest ciepło. tak. tam jest ciepło bez względu na deszcz, który czasem we mnie nie pada,
ale narasta, by przerwać tamę.
dlatego przychodzę bez śladu i żadnego planu, cicho jak modlitwa,
zazdroszcząc rzeźbom, że są tak odporne, choć wiatr i mróz żłobi im skrzydła,
a słońce na nowo marszczy suknie.
koszyczki cisną się w kartonach. strojną biel odkładają na później.
czasem wiklina ostrzeże przed burzą, żeby wydostać gromnicę z szuflady.
wzory z pisanek odtuptały do pudełka z kredkami (już tamtych nie pamiętam).
z nowego kurzu trzeba obrać książki. okruchy rozdać ptakom.
ostrożnie podchodzimy - one do mnie, ja do nich i do słów.
czekamy na kolejną wiosnę.
agnieszka_n, 18 april 2014
równie dobrze mogła zstąpić w ból
tak był głęboki*
mówią, choć nie znają języka. chowa oczy, które trawią cierpienie.
nie daje poznać, sypać soli w obce garście,
kiedy nachodzi w niej woda. niby znikąd, jednak zawsze ma nowy początek.
mogła przyrosnąć do drzewa, ojca zabawki
i krzyża,
a czasem dosięga nieba. ciało pustoszeje i nabiera lekkości,
by wrócić.
* Halina Poświatowska
- Z najlepszymi życzeniami wielkanocnymi :)
agnieszka_n, 1 april 2014
nie jestem kobietą. na co komu drewniane piersi?
krzesałeś ogień, pocierając dwa patyki?
najtrudniej znieść obijanie kołdry o kości, pełnej wyrzutów sumienia.
zróbmy dużo zdjęć. przybiorę różne formy. powinieneś poznać każdą,
zanim stanę się krzyżem, którego nie uniesiesz,
bo wbiję się gwoździem w stopę.
chcę do okna, gdzie rośnie drzewo, proste i wysokie;
kompres na zmęczone oczy. niezmiennie ciepłe objęcia,
kolebka upadków i cichych zmartwychwstań.
agnieszka_n, 2 march 2014
wymyślam ludzi bez twarzy
może są smutni a jeśli wolisz
jak krzesło
tyle już uciekam przed głową
noc resztki śniegu
zapętlona ścieżka
drzewa leczą
mam jabłko
i papier
agnieszka_n, 27 february 2014
odkąd gruzy spadły na głowę,
wanda boi się deszczu.
słuchając szumiących bajek, garnie się do własnych rąk.
gdy pęka nadmuchany woreczek, wchodzi pod łóżko
na wypadek wyważenia drzwi.
mimo siwych włosów,
lubi niedzielne kokardy i podkolanówki.
dziwne, że ojciec nie zakleja buzi plastrem.
nie gra w klasy ani nie skacze na skakance,
bo zobaczą uda otarte w obronie koniecznej.
powstrzymywanym płaczem
mogłaby podlać ogród albo napoić oswojone ptaki,
lecz dobra nie można posypywać solą.
kroki rzadko oddalają od wspomnień,
a dom nie odrośnie wśród obcych ścian.
agnieszka_n, 22 february 2014
nie wychodzę na balkon bo co jeśli róg księżyca
zawadzi o głowę lepiej wypłakiwać noce do rzeki
niech je zabierze z nurtem jak nadpalone papierosy
albo liście zmieszane z fermentującymi zwłokami kochanków
przęsła ledwo dźwigają myśli nie pytaj
czy tam byłam spłonęły czarnobiałe zdjęcia
z dziewczyną o pełnych wargach puszczających dym
gdzie tylko loki na ramionach dbały o przyzwoitość
ulice przypominają ciało wilgotne przez cztery pory roku
za rogiem romantyzm i odwrócone oczy
a rankiem widać jak młode drzewa
zamieniają się w krzyże z przybitymi wyrzutami sumienia
agnieszka_n, 13 february 2014
las pamięta palenie ciał. dym wżerający się w korę.
nikt inny. chociaż drzewa milczą zastygłe ratunku jak buzie.
tam nie ma domu. imionami ubita droga i obmurowana studnia.
nagie czaszki nie pojmą rozumem. piszczele nie zniosą ciężaru.
to był czyjś ojciec i matka: śmierć nic nadzwyczajnego.
zegarek z okrążoną tarczą na własność.
czyszczę hebrajskie litery.
agnieszka_n, 3 february 2014
ciemno. czas dłuży się jak tramwaj. zawsze bałam się burzy.
jestem tu sama ale najbardziej u siebie między truchtem wskazówek
a zlizywaniem deszczu. dzieci wierzą, że jest słodki i czysty.
mają oczy niczym prześcieradła. w niedzielę odświętnie ubrane
siedzą pod kloszem kapelusza i opieką frymuśnej balustrady
gotowe do wyjścia. kochalibyśmy wszystkie za ten kościół
budowany uśmiechem w źrenicach i sanktuarium
niekontrolowanych objęć. kłamalibyśmy usprawiedliwienie
że śpią martwe szczenięta które przysypałbyś liśćmi.
śmierć w zielonym mniej przeraża w opozycji
do pustych przestrzeni gdzie zimno wypełnia okna
a niebo imituje dach nad rozkołysaną samotnością.
agnieszka_n, 26 january 2014
nie wiem skąd we mnie myśli, które w siatkę łowią mózg.
mogłoby cię tutaj nie być, ale czuję obecność rodząc kamienie.
tak prawdziwe, jak wiara nocą w cienie i kształty
albo układanie jesieni z lipcowego deszczu. nie płacz.
nadałam ci imię. nie mam innych dzieci. pomiędzy zawsze bezpieczniej.
nigdy nie zamknę garści. kochać trzeba po równo. odgrodzę drewnem od studni.
modlitwa odwróci klątwę. wierzę, że zmarli nie błądzą.
troszczą się o jutro za nas, więc napiszę, czego jestem pewna.
agnieszka_n, 14 january 2014
dbaj tak nakarmisz biedę zacerujesz dziury
podzielisz co pachnie cynamonem
rozprasza smutki bez lśnienia
klepie w ramię odkleja nosy od szyb
doprawia mak bezwiednie jak matka
kiedy karmi to przynajmniej dwa razy
chociaż czułość nie w czapkach i rosole z okiem
ale pod skrzydłem które znosi mróz
niczym Panienka w kapliczce przy dachu
gdzie łaski pełna uprasza o zdrowie
czas bez głodu oraz nagłej śmierci
pod swoją obroną trzyma nowe ciche noce
agnieszka_n, 17 december 2013
kłębią się we mnie śpiące koty. wokół grudnieje, nie owija w bawełnę.
pierniczy zapachem niekorzennym. ubrania na krzesłach wzorem pustych domów.
drzewa ułożone w konfesjonał. dlatego jest drewniany?
papier chłonie wilgoć. napełnia jak opłatek.
kolenda aranżuje ciepło. klaruje smak z rocznika osiem cztery.
marzę i mażę, co było. grud nie je ziemia. nigdy i zawsze.
agnieszka_n, 24 november 2013
śniło mi się dziecko odwrócone plecami.
wątły cień, rozwiane włosy
i moje wołanie - bez odpowiedzi.
nie bój się. już nikt nie umrze.
czasami ptaki chowają się przed deszczem.
nawet kukułka w zegarze - pod liściem.
obierz z żalu, nim znajdę skorupę,
skoro znowu przylecą nieme gołębie.
agnieszka_n, 25 october 2013
rośnie noc a już myślałam że nie boję się śmierci
dwie linijki statusu może lepiej wielokropkiem
układam od stóp po sufit bez przecinków
oddychasz inni dopijają sztuczny miód
szczęśliwi
jutro urodziny
nie chcę widzieć jak to jest
nie móc złożyć życzeń
autobus spieszy się na piątą
zła córka ze mnie
agnieszka_n, 25 september 2013
jestem pewna,
choć stopy niosą coraz dalej przez deszcz.
nie oślepiaj, kiedy widzę chłopca zbierającego kamienie
pod rynną - podlane płaczem, rozrastają się
jak miasto we mnie pełne rozwidleń
albo myśli podążające w kondukcie.
słońce też trzeba umieć nieść
wbrew temu, co wyraża czas.
agnieszka_n, 2 september 2013
noc - waciany kłębek
ale zatykam dziury kamieniami
rośnie we mnie deszcz więc zwijam ręce
samotność na krześle
liście kończą paliatywną wędrówkę
grzeczni i dobrzy mówimy pół pacierza
nareszcie widzę kruchość którą próbujesz zgnieść
a wilgotność przylega do ciała
jak tęsknota nie wiadomo za kim
agnieszka_n, 21 august 2013
głowa przy głowie jak abażury z przepaloną żarówką.
teraz potrzebuję długiej łodzi gotowej by nieść
bez względu na ciężar i pogodę ale im bardziej pragnę
w tym ciaśniejszy zwijam się kłębek wypruwając prawdę.
po cichu garnę się do rąk bo nie wolno zatrzymywać wody.
agnieszka_n, 1 may 2013
ziemia pamięta upychanie w wagonach
bez wytłumaczenia
pobudkę nad ranem
i niedomknięte walizki
stukot między żebrami
zmieszany z pieśnią
wplecioną w kwiaty
skąd nas nie chcą
cierpliwe krzyże
pod opieką drzew
nie pytają
o wykarczowane domy
tyle zostanie
ile uniesiemy w sobie
po kolanach
by nie wpaść do zardzewiałej studni
agnieszka_n, 30 april 2013
wymianą energii generujesz ciepło
aż po skraplanie
pulsująca tkanka z tkanki
na podobieństwo co czasami boli
środek według ojców
i siebie
kiedy krzyk przeniknie szczelinę
rozpoczynając obecność
agnieszka_n, 26 april 2013
jest we mnie miejsce gdzie chowam zgaszone słońca
i antologię z ptasich piór prywatny targ pełen przypraw
z różnych zakamarków czasu bez których nie bylibyśmy
właśnie tacy
teraz
to odległość dla bezpieczeństwa
w obawie przed latem
że zrodzi robaczywe owoce.
pamiętaj o pniu skąd wyrastasz
a nigdy nie wrócisz do pustego
agnieszka_n, 28 march 2013
śnieg na dachach ciężki jak sumienie. cierpimy za nas.
w środku uwięzione ptaki, zwiastuny wiosny i ślepe pokoje.
nie masz oczu. nieruchome ściany, pełne zapomnianych dotyków
niczym szklanki przykładane przez sąsiada. ulecieliśmy przez komin.
kiedy ścieliłeś łóżko, czułam w kuchni twoją nieobecność,
ale przecież zostaniemy sami. przyzwyczajam się
w drodze do krzyża. wstaję z kolan, całuję
rany aż po siłę. o jednym płucu i dziurawych stopach.
bok ropiejący goi się najtrudniej. mały- wielki piątek.
agnieszka_n, 18 march 2013
wypełniam małżowinę dźwiękiem. ta cisza jest nie do zniesienia.
kotłuje się jak lód w dłoni. nie może wypaść ani wypłynąć.
kwiat przy dekolcie - kiedyś obfite w kolor, smak i zapach
wierzenie po halucynacje mechanicznie drga na grubym szwie,
a wspomnienia są animacją, gdzie wtyczka uległa awarii.
agnieszka_n, 7 march 2013
który kolki moje okiełzna, ten będzie mi mężem.*
nie potrafię przecisnąć się przez ból,
wykolczyć go.
zasypuję kości, resztę trawią mikroorganizmy.
tyle pożytku - płodny czarnoziem.
świt zawsze czysty jak utulana twarz
albo sen na białej poszewce kołysany ciepłem.
tylko nadzieja chodzi na zranionych stopach
i nadwyręża kręgosłup.
* Parafraza: Magdala "Bajka dla Derudej"
agnieszka_n, 1 march 2013
bez niej samotność byłaby nie do zniesienia. to początek wszechświata:
splecione ręce, źródło ciepła. stopy zbliżające do ciebie przez kolce.
dwukropek. za nim można wymieniać do nieskończoności:
w oczach zmieścić bliskość, tęsknotę i wiodącą jasność,
bo kropka - preludium śmierci zmienia widzenie krajobrazu.
krzesło po obu stronach przywraca myśl o nadejściu.
herbaty parują. łokcie ugniatają blat. współdzielenie niecierpliwości
niczym wdech i wydech pompujący krew, by pod kołdrą
czytać książkę rozłożoną na kolanach, gdzie ciągi liter
suną jak obłoki albo łabędzie po umarszczonym granacie.
światło księżyca splata szyje w kształt serca na wzór bajek,
a perspektywa widzenia dwóch stron jednocześnie jest zaklęciem.
agnieszka_n, 1 march 2013
fusy opadają zbyt szybko
wróżę niekształtny nos oczy i usta
zmęczone dzioby gubią ziarna
śnieg z pól zwija się w kłębek
zbierz wiatr rozpychający żebra
codziennie mijamy tak samo
agnieszka_n, 14 february 2013
Zrywam łuski z twarzy,
zapamiętane usta wypychają brzuch.
Prawdziwa w kształcie ichtys
szukam lekarstwa
na bezczynne sutki.
Zielona pępowina
obrasta żywopłot,
a słowo staje się ciałem.
agnieszka_n, 30 january 2013
filiżanki za szybą dokładnie jak wtedy. już tyle razy wytarłam z nich kurz
kiedy powieszałeś zasłony przed świętami. było zimno.
w śniegu ginęła sukienka. strzelista wieża zawężała ciszę.
żadne nie myślało że dni pobiegną jak stróżka o zmiennym zapachu
stałeś tuż obok. nie czułam chłodu. potem orkiestra kulig
i śpiewny śmiech utulany w choinkach. wiesz że tu jestem.
zsunęłam rękawiczkę by ogrzać nie dłonią a czerwoną lampką.
pamiętam garnitur miałeś jak ten granit.
zdejmę jeszcze czapę z mosiężnej głowy chrystusa.
niech nie ciąży jak mój kamień w piersiach.
tam gdzie jest ciepło nieznane tobie dośnij spokojnie
na przekór chmurom podglądając przyszłość przez dziurkę od klucza.
2013
agnieszka_n, 3 january 2013
ciągle napotykam kruche ślady
czuję się niepewnie
kiedy chcesz uwić gniazdo pod skórą
a gałęzie jeszcze skute lodem
nie jesteśmy martwi lecz uśpieni
jak drzewa przed wiosną
ale codzienność wróci do normy
i dachy zrzucą białe czapy
już nawet śnimy proste kształty
dopasowując się do siebie
niczym śpiące koty do stóp
powiedz mi tylko
2013
agnieszka_n, 1 january 2013
ustawiam równo buty
zaklinając odejście
lepiej boso stąpać po deskach
niż mijać znajome drzewa
co troszczą się o nas
myślisz że stopy giną w morzu
to tylko sukienka
lubisz deszcz
więc wsłuchaj się w szum
kiełkującą pewność
a bez obaw zajdziesz
do i we mnie
31.12.2012
agnieszka_n, 30 december 2012
nie przychodź kiedy jestem zimna
skostniały kręgosłup nieskłonny do wygięcia
później tylko ból i stan podgorączkowy to przez bliskość
choć myślisz że otwarte nocą okno dało się we znaki
nie chcę być czarnym kotem na ulicy
pluciem przez lewe ramię
i pozornie szczęśliwym trzynastym
uwierz że sama cię przygarnę
ułożysz głowę na podbrzuszu
obierzemy wieczory ze wstydu
jak para z tamtego filmu
nawet sowy zamkną oczy
a płuca zakwitną wiosennie
przecież cierpliwa jest i łaskawa
2012
agnieszka_n, 27 december 2012
w pokoju gdzie lubisz pisać jest ciemno
noc wypacza kształty z nas uczyniła kolejne
tam odkrywasz mnie
jak największą zagadkę wszechświata
wciąż od nowa i inaczej
milczenie nie wyraża już tylko cierpienia
a szczęście którego nazwać nie potrafię
choć mówimy tym samym językiem
bo innego już znać nie musimy
2012
agnieszka_n, 24 december 2012
tylko bez tortu i serpentyn
zamiast gromkiego sto lat pastorałka
razem z opłatkiem sobie podawanym
a stoły dekoruje kępka
na opak rozwiąż wszystkie supły
nie rób prezentów z kokardami
niech to co ciepłe rozejdzie się
w marmurze i domku podpieranym malwą
żartami zbywaj koniec świata
którego kres i początek w nas samych
innego nie ma
i ponoć nie będzie
2012
agnieszka_n, 21 december 2012
pamięć ciała przekreśli magię wody *
zamarznięta woda zatrzymuje powietrze
i światło jak szklanka
która lepiej wierzyć że jest pełna
zapytaj rzeki ona nie skłamie
skręcając w drugą stronę
nie słuchaj już o pustym lodzie
widzę jak wyciąga ręce
i idzie po śladach w moją stronę
ciało obdarzone głosem
co wśród nocnej ciszy
sprawia że krzepnie ogień
i pęcznieją kąty
od teraz nasz stół będzie zawsze okrągły
by żadna spadająca gwiazda
nie zawadziła ramieniem o kant
2012
*Monika Joanna
agnieszka_n, 18 december 2012
na tapecie spadają płatki mam wrażenie
że za chwilę znajdą się na klawiaturze
wtedy błękit będzie jasny i czysty
a mówiłeś że nie lubisz zimy
wygarniam śnieg z kieszeni
obłaskawiając mróz
zanim piersi zamienią się w sople
tulę się niby przypadkiem
w miękkości odsączonej z krzyku zwierząt
prowadzonych na śmierć
emitujemy niekontrolowane ciepło
i wiem jak tęsknią twoje ręce
2012
agnieszka_n, 5 december 2012
po drugiej stronie oczu ludzie przesuwają się bezkształtni
nie mają twarzy a empatię wyrażają natężeniem ciepła
którego dziś tak bardzo potrzebuję
pozornie czysty śnieg mości się na parapecie
kiedy zbierasz mnie w garść jak muszlę
wyrzuconą na biały brzeg prześcieradła
przed snem zawsze zjadasz jabłko nieuważnie gubiąc pestki
ale znajduję je pod fotelem i po cichu nawlekam na nitkę
na wypadek gdyby kiedyś zabrakło tego pokoju
gdzie mówisz do mnie tylko muzyką a jednak czuję się bezpiecznie
2012
agnieszka_n, 26 november 2012
Wiersz ten przeznaczyłam na aukcję dla Nesci.
Publikuję go na życzenie zwycięzcy licytacji. Uprzejmie proszę, nie głosujcie na ten utwór, ponieważ celem była pomoc dla naszej portalowej koleżanki, a nie jakakolwiek promocja mojej twórczości.
Dziękuję.
lato. w radiu mówią coś o rewolucji.
w jej pokoju zawsze stała witryna, galeria dla porcelanowych lal.
wszystkie miały blade buzie ze sztucznym rumieńcem i kręciły piruety
na postumentach, wedle nakręcenia. to zapewne z braku dzieci,
których ciotka nie mogła mieć i dlatego szukała substytutu.
rodzice zginęli w wypadku. to przepaść oddzielająca tamten czas od dziś.
miałam tylko ją, a twarz dawno nie przypominała rumianego rogalika.
ciągle tylko: "melanie, nie biegaj! podrzesz te nowe rajstopki.
zaraz uczeszę ci loki i przyjdzie guwernantka. musisz więcej czytać, dużo więcej".
słyszę ten głos niczym mantrę. bo dzieci powinny być najedzone, wyuczone
i znać dobre maniery. ale mnie nudziła historia starożytna,
loki, falbaniaste sukienki i wiecznie wyprostowana postawa.
koronki i tiule oddałabym za bieganie na boso i zrywanie jabłek w sadzie sąsiada
oraz za wieczorne nakrywanie kołdrą. ale to strona nieznanego świata,
bo zawsze ktoś szorstką dłonią pociągał za sznurki.
lecz teraz wiem, że ten śpiący obok jest kubkiem mleka na dobranoc,
i poduszką pod zmęczoną głową, a ramiona ma ciepłe jak szarlotka.
choć przed oczyma rozciągał się bruk, moje sny nie zostały upokorzone.
2012
agnieszka_n, 22 november 2012
a kiedy potrze się kamiń o kamiń to i może bóg do że łogiń sie wytrunci
zimno pod nosym krzepnie a tyś ślepy na to jak jo rynce przy piecu łogrzywum
i ciepła mi trza jak wszyckim gadum co to im ścielesz i ziorka sypiesz
by ino mrozu z głodym nigdy nie zaznały świeżutkie siano nosisz za widoku
wilija nastympno idzie coroz pryndzy pierników trza by zarobić
z miodym co to tak lubisz do mlyka se doloć bo po tym śpisz
do rana jak zabity a i dziatewka chyntnie drzewko przyodzieje w serca
i łorzechy w błyszczuncych pazłotkach by num sie lepi tu wszyckim darzyło
bochynów jeszcze napieczymy tyle i pajdy masłym wysmarujym
kiełbase swojskum nad piecym uwiesim byle kot nie wziun
w pieruny nie polecioł do kurnika gdzie kokoszki młode wysiadujum
albo do łobory gdzie naszo łaciato krótko co wycieliła śtyry
ino weź jeszczy łogarnij mnie całum z troskum jak łokruch
podnoszuny z zimi przecież jo stoje pod twoimi drzwiami
jak tyn co sie zgubił i po chałupach próżno szuko kunta
włazi w kolyndy w dziurawych filcokach i skarpytach mokrych
późnij połamamim sie jeszczy łopłatkim dosolim kruche
łzami skrywanymi okrosim pierogi i na pastyrce śpiwać bydzimy
niech maluśki błogosławi sioła co by od złygo wszelkigo je chrunić
ino patrz jak mało iskierka przebijo się przez tyn lód grubachny
a stare troski schowej w zawiniuntka i spol w piecu
niech ulecum z dymym co to uprosi niebo o czas lepszy
i ciepło w pokojach na wszyckie dziunki co to idum do nos
i do tamtych jeszczy niepewne ale tak szczynśliwe
2012
agnieszka_n, 17 november 2012
Witajcie :)
W ramach pomocy dla naszej portalowej koleżanki Nesci,
proponuję swój nowy, nigdzie nie publikowany wiersz "Melanie".
Treść wiersza nie zostanie opublikowana, by znał ją tylko zwycięzca aukcji.
Cały wiersz z dedykacją dla zwycięzcy prześlę mailowo.
Cena wywoławcza 10 zł.
ZAPRASZAM SERDECZNIE :-)
agnieszka_n, 12 november 2012
nie znamy się już prawie wcale.
wzajemność odparowuje,
widzisz mokre na czole i plecach.
chciałam zgłosić spam,
a tylko przeniosłam listy
do folderu przeszłość.
przez liście
idę jak po ogniu
i śni mi się że masz zimne ręce.
śmieją się drzewa, ale zobaczysz,
rozpalimy jesienią ognisko.
włożę szpilki, by łatwiej przetrwać
2012
agnieszka_n, 7 september 2012
jak pięknie o miłości gada
ten który miłości nigdy nie zaznał."*
kręcę się na krześle.
umyka dzień pod kapciami.
dobija dźwięk do bębenków
nie nie śpiewaj.
na dziś o tym chyba dość.
kolana ławek uginają się.
odlecimy fajansowym spodkiem
śliniąc się prosto na dach.
młode sowy zakryją oczy.
jutro znowu
samoloty rozprują niebo.
trzymaj się i mnie
bardziej polub ale nie udostępniaj.
*happysad
agnieszka_n, 3 september 2012
kiedy nie boli, znaczy, że nie żyjesz.
boję się drzew, bo mają pamięć.
rejestrują ekfrazy przeszłości
o dziwnych twarzach.
odchodzisz razem ze skórą.
choć krew nadal ciepła,
w pięty wbijają się drzazgi.
2012
agnieszka_n, 16 july 2012
owady na balkonie trą skrzydłami- to też z niepokoju.
zmęczony bluszcz skręca się na balustradzie.
jeszcze tylko wystawię ciasto z piekarnika
i pomaluję paznokcie.
wszystkie powroty zaczynasz od picia herbaty.
pamiętam, że słodzisz dwie łyżeczki.
kolejna czekoladka zostaje w biodrach,
ale dla ciebie to nie ma znaczenia,
kiedy splatamy się jak gładkie wstążki
świętując życie przy ćmach ginących w żyrandolu.
2012.
* Z. Herbert "Różowe ucho"
agnieszka_n, 13 july 2012
wtedy robisz wszystko
żeby tylko się rozgrzać
zagryzasz wargi
na przekór szczękającym zębom
albo pocierasz dłońmi niczym patykami
jakbyś krzesał ogień
najgorsze są noce kiedy formujesz
głowę z wyciągniętej poszewki
kurczysz się coraz bardziej i bardziej
obłaskawiając powietrze
2012
agnieszka_n, 4 july 2012
wydarłam z siebie resztki sowy.
utulam zziębnięte pisklę.
obiecali, że zbuduję mu dom,
lecz wiatr porywa gałęzie.
nie płacz,
bo przymarzną łzy
i nie rozgrzebiesz już spuchniętego śniegu,
szkłem napełnisz brzuch do syta.
2012.
* Hey
agnieszka_n, 4 july 2012
zza okna klatki schodowej wszystko jest proste i kolorowe.
dziewczyna maluje obrazy.
mokry chodnik przylega do nagich kolan.
śliskie dachy kamieniczek błyszczą jak wypolerowane.
jednak ciągle boimy się słuchać deszczu i głośno czytać.
układamy wargi, niczym ryby,
zawsze gotowe wydobyć z siebie głos,
bo najbardziej boli pamięć
o ludziach i miejscach.
2012.
agnieszka_n, 11 june 2012
zniekształconą stopą na nowo poznaję podłoże
uczę się jak prostować sny
razem kibicowaliśmy francji
szczególnie w dziewięćdziesiątym ósmym
wtedy chyba zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi
ptasie mleczko i piwo pół na pół z tobą
oraz malinowym sokiem taki swoisty pierwszy raz
nakrapiany przekorą dziecka gdy wymawia zakazane słowo
teraz pewnie powiesiłbyś flagę przy saxo
albo szalik z napisem polska w tylnej szybie
i wrzeszcząc przy obronie karnego
gasiłbyś kolejnego papierosa nie myśląc o tym że
czyjaś wątroba wężykiem spływa do muszli
niczym twoja od kiedy boję się kropek
2012
agnieszka_n, 9 june 2012
ty to masz wszystko ponazywane.
potrafisz wytłumaczyć niedopite kawy,
niedojedzone śniadania. związuję zapachy
w coraz dłuższe warkocze, bo takie szczęście
nawet się nie śniło. na ch*j mi twoje kwiaty
przecież nie potrafisz kłamać. wciskasz play,
wracamy do początku.nie lubię budzić się zimna.
2012
agnieszka_n, 19 may 2012
codziennie wyczekiwaliśmy odpowiedzi na listy, które wciąż wracały,
i wracały. babcia ustawiła ołtarzyk, niczym andrzejowa,
ale nie przychodziłeś. nadzieja rosła razem ze mną
i ilością siwych włosów w koku. gromnica zapamiętywała modlitwy,
chusta okrywająca wątłe ramiona, wpijała łzy pełne próśb,
po tym jak siłą cię zabrali. zapewne walczyłeś dla nas,
pokornie znosząc ból na chwałę orła.
umierałyśmy przy stole, łamiąc opłatek,
gdy miejsce było wciąż jednakowo puste.
każde pukanie do drzwi- ścisk w klatce,
a tylko sasiad przyszedł z kurendą. tak
aż do wiosny. w czterdziestym pierwszym
robotnicy odkopali groby w lesie. nie miałeś
pasa przy mundurze, zegarka i obrączki. sen
o wolności wypełnił się strzałem w tył głowy.
2012
agnieszka_n, 19 may 2012
pokornieje czas, na wieżę z kolan
wdrapuje się kot. lubię gorzką
jak prawda, herbatę z cytryną.
stary mędrzec kaleczył kartkę,
ja tylko bezmyślnie wystukuję litery,
kiedy zdyszane buty odpoczywają
pod ścianą. tak, w bólu rodzą się
najlepsze wiersze. ponoć
słowo rani głębiej niż sztylet
trafiający w szlachetnego rycerza,
schowanego między stronicami
opowieści, gdzie każda blizna
o czymś przypomina. jutro
wytrę kurz z obwoluty, zapomnę
moje rozrzucone zdania.
2012
agnieszka_n, 3 may 2012
wyciągam ręce do światła po spokój.
chwile zapisują się w kolejnym odnóżu.
chcę więcej, lubię ciasne doniczki.
ile razy spojrzę, wypełni mnie woda.
to jak zakwitać, by móc gubić płatki.
i znowu czekać, czerpiąc od korzeni.
2012.
agnieszka_n, 2 may 2012
aż dziwne, że zrodziła się z żywiołów;
jak w każdym: szczypta ognia
i naparstek wody.
czasami myśli najłatwiej
wyrazić w trzeciej osobie,
wtedy mówią więcej,
przebijając się przez własny pancerz.
to żywe odradzanie słońca,
rejestrowane w kącikach ust.
2012.
agnieszka_n, 29 april 2012
słońce doprawiało goryczą pomidory,
kiedy mierziło ją oparcie krzesła
i trzeszczenie desek w stropie.
-ile można mieć zasuszonych ziaren,
z których wiadomo, że nic nie wyrośnie?
spadały kolejne wersy, połamane jak gałęzie
strącane przez wiatr. i chociaż dach przeciekał,
to żaden ptak nie uwił z nich gniazda.
garście wciąż pełne miąższu,
napęczniałe jak piersi młodych matek.
można wykarmić całą przyszłość.
2012
agnieszka_n, 28 april 2012
ziemia w lesie już zamarzała.
kiedy obierała ziemniaki, wszystko
go przypominało. trzymając
w ręku lśniący nóż, wytarła oczy.
za szybą wróble huśtały się na drutach.
nie ma już nic po bujnych żółtych trawach,
które kołyszą się tylko we wspomnieniach
na brunatnej zgniliźnie codzienności.
- dzieci, nakryjcie do stołu,
a potem odróbcie lekcje-
powiedziała ubrana w kwiecistą sukienkę,
stawiając wazę z rosołem.
-czuję, że idziesz, szeleszczą liście, gałęzie skrzypią,
oddycham szybciej.
czuję, że idziesz, opady szyszek, w skroniach dudnienie.
musisz tu przyjść, musisz tu przyjść.*
wierzyła, że zostawią ślady w mchu,
jak mode sarny, zanim daty uśmiercą kolejne istnienie.
nikt nie zapytał, czy jest szczęśliwa.
2012
*K. Nosowska - O lesie
agnieszka_n, 27 april 2012
to prawie jak w tym śnie:
pogrzeb. stoję w tłumie. mężczyźni w pelerynach
trzymają urny nad wykopanym dołem.
w chwili złożenia do grobu,
rozsypują prochy wśród ludzi.
zostaliśmy z bólem - wszyscy,
choć każdy inaczej.
mamo, nie krzycz.
2012.
agnieszka_n, 26 april 2012
odliczam siedem kroków w tył
i znów jestem dzieckiem...
gdyby było możliwe - wydostać się
ze snu o krojeniu mięsa;
z foremek w piaskownicy wyschło błoto
i nie smakują mi takie same ciastka.
po stanie skóry widzę ile razy
odleciały ptaki. deszcz podmył fundament
pod drewnianym krzyżem;
stawiasz zamki z fosami - na zawsze.
tamte dni zapisałam
w dźwiękach piosenek dla dzieci
i polskim rocku, którego z czasem
słuchaliśmy, głaszcząc psa.
jeszcze za wcześnie
zasypiać w piórniku, tato.
2012.
agnieszka_n, 24 april 2012
miasto smutne, przecięte torami.
deszcz zmył całą ciszę z liści. mnie
coraz mniej, i mniej. taka właściwa obecność.
chodź, nauczymy się omijać pociągi,
poleżymy na przejeździe.
tam najlepiej widać
gwiazdy tonące w stawie
i kamienie stają się miękkie
między jednym ramieniem a drugim.
2012
agnieszka_n, 31 march 2012
"Some people want diamond rings
Some just want everything
But everything means nothing
If I ain't got you..."*
już nie potrafię płakać oczy
zarosły kamieniem jak tu pusto
można zdrapać sól z murów
pociąg rozjechał łąkę i źdźbło
zakręcone wokół palca
zamiast brylantu
w płatkach fiołków
wybieram smutek z włosów
i dokochuję w sobie
2012
*Alicia Keys
agnieszka_n, 21 march 2012
odpinamy kaptury od kurtek,
a ty rozpuszczasz szal z jedwabiu
i zwijasz zimę w kłębek.
dźwięki unoszą się w powietrzu.
może tak brzmi zieleń.
stopy wystają z huśtawki,
obłoki utulają twarz.
koronki rozdmuchane
jak przekwitłe mlecze.
świat rozkołysany.
cherubiny w dole posnęły.
wyciągasz po mnie dłoń.
2012
zainspirowane obrazem Fargonarda "Huśtawka"
http://www.swiatobrazu.pl/zdjecie/artykuly/268570/fragonard-hustawka.jpg
agnieszka_n, 18 march 2012
tyle już skroiliśmy bochenków.
nacięcia po kolejnych chlebach
niczym zmarszczki na twarzy staruszki.
wystygły piece. starły się krzyże znaczone
przez babki, co raz w tygodniu
szykowały zaczyn. w kawałku drewna
zapis rąk spracowanych na roli.
z kamiennych garnków wyskrobane resztki smalcu.
smutno wisieć pomiędzy wysłużoną chochlą
i starym cedzakiem, przywiezionym z niemiec.
zdziwiłby się wieszcz z kraju tego, gdzie kruszynę chleba
podnoszą z ziemi przez uszanowanie*,
że kromki na śmietniku trawi pleśń,
psuje się gniazda ptaków,
i młode- umierają.
2012
*C.K. Norwid
agnieszka_n, 11 march 2012
herbata gęstnieje w szklankach, a mówią że brąz bywa ciepły.
myśli nadają się tylko do zapisu prozą,
bo nie mieszczą się w wersach.
dziś tulipan paniom. żółty - zazdrość
i rutyna w jednym. gdzie nabrzmiałe pączki
albo ziarna zagrzebane w ziemi:
tuli pan panią
jak w starym kinie,
uśmiech tylko błysnął bezgłośnie.
zwątpienie z głowy sypie się łupieżem,
a ja nie wyrażam, bo wiedzą szklanki
czemu na dnie stygnie niedopita.*
*szymborska
2012
agnieszka_n, 7 march 2012
słońce zdrapane z nieba jak strup.
zapomniałam włożyć nasion rzeżuchy do koperty,
przecież oboje uwielbiamy wiosnę.
spójrz, na drucie ostatnie podrygi żółtobrzuchych sikorek,
na słupie stare bocianie gniazdo.
ciągnę rękawy - byle bliżej i cieplej. zdążyłam zgasić papierosa.
wykoleił się zielony pociąg, ze świateł zostało szkło.
to nic. oddycham. ból? można się przyzwyczaić,
jak do jazdy na gapę i do ramienia w odciśnięty ażur.
cholera, przytul raz jeszcze.
nie możesz.
2012
agnieszka_n, 2 march 2012
noc. niedopałek kończy życie w kałuży.
wiesz, mówią jest taki ból, co oddziela skórę od kości. to głupota.
mam w sobie za dużo miejsca. czuję się jak na pustej sali baletowej.
ale po co te ściany we wzory krzyczących ust?
krew tańczy. nogi zwisają z parapetu. myśl co chcesz.
obiecałam. już nigdy tak bardzo się nie przyzwyczaję,
później tylko popiół i sól trzeszczy w zębach.
lepiej być kamieniem. zimnym, śliskim i gładkim
ka-mie-niem. skruszę kanty w kieszeniach.
może w końcu wypadnę i stanie się jasność.
krótki sen małych drzew. niebo płynie dalej.*
2012.
*jedno zdjęcie z archiwum pamięci
agnieszka_n, 18 february 2012
na kartce
ćwiczysz krótkie loty w dół
i może być jeszcze niżej
drażnią wszystkie przecinki
smutna piosenka i zima zła
głowa pod kocem
niebieski śnieg w telewizji
zahaczasz o krawędzie
słuchawka uśpiona
wyjęciem skręconej żyły
halo
halo
co teraz powiesz
nic to już coś
światło załamane w kątach
dżizus kurwa ja pierdolę*
tylko nie patrz
tylko nie patrz
2012
* dzień świra
agnieszka_n, 16 february 2012
sztuczna czerwień parzy mocniej.
cytrynowy maj.
deszcze bywają kwaśne,
powietrze pachnące.
cisza dłuży się
w łodygach.
uśmiechasz się
na mydło w oku.
stajemy się sobą
-powoli i naprawdę.
2012
*coma
wiersz proszę czytać razem z tytułem.
agnieszka_n, 13 february 2012
`a czerwień mojej krwi
to tylko jakiś żart.`*
moja głowa w rękach jakiejś kobiety,
oczy zostawiam po wewnętrznej stronie dłoni
jak na całunie. piszczele kruche niczym gałązki
przysypane suchymi liśćmi
gdybym tak mogła wrócić po śladach
do snu o białych trumnach i mięsie,
może ból nie wypełniałby muszli kolan,**
które rozbijam o skały?
na kamieniach odciskam stopy
niczym kruche paprocie. kryształki
we krwi i śnieg nawet słony,
małe groby porośnięte mchem.
oczy sów wciąż tak samo złote.
kolejne wspomnienie zamieniam
w szare kreski
- do prywatnej kolekcji.
2012.
*Myslovitz
** Zbigniew Herbert
agnieszka_n, 2 february 2012
pamięci Wisławy Szymborskiej
zmilczałaś jak poetka*
wątła niczym przecinek między frazami
nim luty w motyle rozrysował śnieg
ucichłaś z szumem kapci
i szmerem pościeli
zostały tylko buty
i telefon głuchy
który ktoś odbierze
po drugiej stronie
zajęty smakowaniem
trwale zapisanych liter
co poczną teraz szare koty
gdy byłaś i byłaś
aż do nagłego zniknięcia
solą posypując kartki
na dnie szklanek
kolejne
niedopite herbaty
luty, 2012
* zaczerpnięte z piosenki A. Jantar "Nie wierz mi, nie ufaj mi"
agnieszka_n, 31 january 2012
już tu nie pomieszkujesz,
nienawidzę wody, luster i szkła.
skóra zbyt luźna.
wyskok z jedenastego piętra
świadomości przełamane my
na dole
tramwaje
mijają oddechami
znajome drzewa.
płatki śniegu jak igły,
wielkie em skopane przed wiosną,
anioły bombardują ziemię*
2012
*KDZKPW
agnieszka_n, 29 january 2012
to jak zapamiętany kadr
szczeliny wypchane chmurami
dziewczynka w zielonym berecie
daje chleb łabędziom
pod popękanym drzewem winne owoce
ciepło słonym ziarnem w ustach
wykarmię młode
pragnienie silne
i piersi nabrzmieją po ból
w ciele mężczyzny
kiedyś odbiciem
2012
agnieszka_n, 25 january 2012
w pamięci wskrzeszam tamten maj i bez
i wrócę zanim słońce wstanie.*
zastanawiam się, dokąd zmierzamy?
chłopczyku, chyba sobie ciebie wymyśliłam.
ale pióro wbite w ramię,
to po skrzydle, prawda?
deszcz między liśćmi
kiedy ziarna cukru na blacie,
szmer mleka w łodygach fikusa
i piersiach kobiet.
bezsenna,
bezsensowna,
bezcenna,
bez
wdeptany
w deski kiedyś drzewo,
ból pod stopami.
zapach zwinięty z niebieską pościelą,
będziesz spał na kanapie.
sinieją myśli
i kręgosłupy obrastają w szron.
2012.
*varius manx - bez
agnieszka_n, 22 january 2012
z wiśki misiakówny śmiali się prawie wszyscy.
mówili, że to przez ten upadek ze stołu
coś jej się w głowie poprzestawiało.
nie pomogło nawet przelewanie wosku.
jako upośledzona skończyła
cztery klasy podstawówki,
pilnie ucząc się wypasania gęsi
i śpiewania pieśni nabożnych pod figurą.
do kościoła to wiśka chodzić lubiła;
na piechotę, pod pachę z ojcem marianem.
w opłotkach gadano, że śpią razem jak mąż i żona,
i że zamyka kulawą jedynaczkę w piwnicy.
bronek poznał misiakównę na łące
koło obory, gdy odbierał mleko.
dobrze im było razem. po ślubie
wyprowadzili się do pobliskiego zapiecka.
wiśka szyła chałupniczo rękawice.
kierowca, co rozwoził mięso po geesach,
wspomniał kiedyś, że bronek i ta kulawa
mają bliźnięta, a starego misiaka wzięli do siebie.
2012
agnieszka_n, 21 january 2012
roztopy jak w marcu.
od rana osłaniam żołądek.
blister zahacza o ulotkę.
wibracja w telefonie
- nie moje imieniny.
co roku tłumaczenie: w kwietniu.
wody łyk i lepiej
zadzwonię do niej
zanim zapomnę.
2012.
agnieszka_n, 20 january 2012
północ.
nieczułe gałęzie
oplatają księżyc
tnie sierpem
szklane oko
w kaplicy drzew
kochany
mów mi częściej
o miłości.*
2012.
* Anita Lipnicka - Mosty
agnieszka_n, 17 january 2012
pamiętam zbieranie ryżu i jak wycierałam kurz
do siebie bo tak nie widać smug.
dzień od wschodu do zachodu czerwonych słońc
mierzony liczbą wypijanych herbat
zeszyt z przypalonymi kartkami w środku liść obcięte włosy
i zdjęcie dziewczynki zapisany błysk żarówki.
utkany obraz. ile jeszcze zostało? zeszła ropa z kolan
niczym farba z pierwszokomunijnego rowerka.
sonata księżycowa albo dziewiąta symfonia
w czarnych głowach nut.
teraz idź ciebie już nie potrzebuję
może nie chcę.
2012
agnieszka_n, 12 january 2012
wysokie trawy
prostują szyje
woda w łodygach
zielenią wygięte liście
depczą rozgrzanym brązem
na żarnach zmieniając w pył
oczy kadrują
ciernie w stopach dzieci
sól pod czarczafem
dojrzewają soczyste owoce
w spalonych ramionach
utrwalona cisza
ciemno
i zimno
2012
agnieszka_n, 9 january 2012
wyschła ślina na naszym braterstwie
daleki krajobraz żółte wlewa się do głowy
jak w czasie łapania motyli
albo walki ze smokiem
próchnieje czereśnia
w ogrodzie sąsiada na gałęziach pestki
wskazówka wygina się w kocie grzbiety
rozplecione linie papiliarne
i smak chleba pieczonego w ognisku
dzieli odległość jej włosa
2012
agnieszka_n, 1 january 2012
że widziałeś ją
boso w sukience
skakała przez płot
usta miała
jak truskawkowy dżem
na włosy nawleczony deszcz
i nie mów jeszcze
że widziałeś je
gdy w brzuch bałwana
układało śnieg
wyjedzone kromki uśmiechają się
a pan powtarza że
najzdrowszy czerstwy chleb
2012
agnieszka_n, 29 december 2011
myśli ciasno splecione
głowa przy głowie.
już nie tłumaczę,
bezsilna
zbieram włosy z twojej koszuli
umazanej czarnymi plamami.
w ramionach
motyl
z naderwanym skrzydłem
i ustami z zastygniętym mamo.
przejechał pociąg.
wypuszczam ja ciebie też.
2011
* Kołysanka dla okruszka
agnieszka_n, 28 december 2011
`Wood becomes a flute when it's loved...` (John Lennon)*
słoje przenikało światło.
składał usta w płatki tulipana,
zamykając jej bursztynom powieki.
kawałek drewna wypłukany z dźwięku.
woda podmyła korzenie.
nie ma śladu po zielonym.
cisza rozbija się o ściany tchawicy.
od warg spierzchniętych odrywa się
kocham wypełnij ciepłym.
2011.
* `Born in a prison`
agnieszka_n, 27 december 2011
wyjadłeś z wnętrza całą czerwień,
zostały resztki na stopach i włosach. całe czekanie
odciśnięte w miąższu, ułożonym w piersi i pępek.
za uchem listek po kolczyku z wiśni,
zgubionym w trawie namaszczonej słońcem.
poznałeś smak zamknięty w żyłach,
ale odwracasz się plecami.
masz nadgryzioną zieleń w oczach
i naruszony kręgosłup.
jesteśmy wygnańcami ewy,
wtłoczonymi w ciemność. może
spadnie popiół pachnący cynamonem.
2011.
agnieszka_n, 27 december 2011
widok ze słońcem wielkości pestki
wplata się w źrenice.
ślina w krtani
jakbyś liczył płatki spadające
na dachy kościołów
i tracił rachubę, nikną
iskry spod różdżki.
śnieg w lesie czeka
my na słowa.
2011.
agnieszka_n, 18 december 2011
to prawda zapisana w kruchym włosie,
jasna jak dziecięcy śmiech.
kuchenny stół i okno.
zbyt trudno wyjść za bramę snu.
oszczędzam czas, stawiając kropki.
może zdążymy
wskoczyć w seledyn
i uwierzyć, że śnieg jest ciepły.
2011.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma
21 april 2024
od wewnątrzsam53
21 april 2024
2104wiesiek
21 april 2024
Picking RelicsSatish Verma
20 april 2024
To Dying MuseSatish Verma
19 april 2024
The VoyagerSatish Verma