28 november 2010

" ZATRUTE UCZUCIE "

Szli aleją usłaną
gęstym dywanem liści. Chłodny wiatr jaki im
towarzyszył, nie
sprzyjał poprawie atmosfery jaka daleka była od
ciepłej, jaka
dotychczas im towarzyszyła. Ona szła powoli bawiąc się
żółtymi skrawkami
jesieni idąc nieco z boku, on na przedzie usiłując ją
zachęcać do szybszego
kroku. Kolejne nieporozumienie nie przybliżało ich
do siebie. Wywołało
tylko kolejne niepotrzebne spięcie, a wszystkiemu
znowu był winien on ze
swoim miłym jak zawsze uśmiechem wobec kobiet.
Ona natomiast niezbyt przychylnie
reagująca na jego uśmiech i
uprzejmości wobec
innych pań. Kiedy zbliżyli się do bloku, w którym
mieszkali
niespodziewanie Marta oświadczyła? 
- idę do koleżanki mam
do niej sprawę a ty idź sobie popisz z twymi
czytelniczkami. 
- tak sądzisz kochanie? 
- tak! 
- skoro tak
proponujesz to niech tak będzie, a o której przyjdziesz? 
- nie wiem może w
nocy. 
Skręciła pospiesznie
do następnej klatki on skierował swoje kroki do
ich
mieszkania. Krzysztof
postanowił przygotować sobie coś do zjedzenia
wstawił wodę na
herbatę, i zrobił kilka kanapek. Bardzo nie lubił sam
jeść w domu posiłków,
przeszedł do pokoju włączył telewizor, lecz po
skończenie jedzenia
wyłączył postanawiając odpocząć kładąc się na
tapczanie. Zaczął się
zastanawiać gdzie znowu popełnił błąd, w którym
miejscu przekroczył
cienką nić swojej  nielojalności wobec partnerki.
Domyślał się, że tym
razem powodem jej niezadowolenia mogła być
dłuższa rozmowa z
jedną z czytelniczek na temat jego ostatniej pracy. Zawsze
deklarowała się jako osoba
zazdrosna zwalając to na karb wielkiego
uczucia i w pewien
sposób ją rozumiał. Sam nigdy tej przypadłości w
sobie nie odnajdywał w
tym związku i to mu się nie zdarzało.
Tłumaczył to sobie
tym, że skoro to dopiero teraz w sobie zauważa to zapewne
poprzedni związek nie
był oparty na prawdziwej miłości. Lecz z                        
niepokojem zauważał,
że ostatnio zwiększa się częstotliwość jej
pretensji wobec jego
zachowania. Starał się zachowywać powściągliwie
wobec innych kobiet.
Zerwał umowę ze swoją, menedżerką, która
zachowywała się wobec
niego zbyt osobiście i jak zauważył zaczynała
wiązać z nim pewne
plany  niekoniecznie zawodowe. 
Po czterech godzinach
usłyszał przyjazny odgłos klucza w zamku. Marta
weszła i bez słowa
poszła do swego pokoju, odczekał chwile i poszedł z
nią porozmawiać. Na
początku rozmowa przebiegała według już znanego mu
scenariusza, ona
wypominała mu jego naganne mizdrzenie się do tej
upudrowanej laluni on
przepraszając usiłował jej wytłumaczyć, że jego
zachowanie było
bardziej grzecznościowe niż mające na celu spodobanie
się swej nieznanej mu
rozmówczyni. Po pewnym okresie słownych
przepychanek ona
ustąpiła stawiając jednak swoje kolejne ultimatum co do
jego zachowania wobec
kobiet. Kiedy już zaleźli się w łóżku sytuacja
zaczynała się
normalizować i to nie tylko z powodu intymnych konwersacji
ale ze zwykłej
kalkulacji spokoju na dalsze godziny.  Rano sytuacja w
ich relacjach w niczym
nie przypominała tej z poprzedniego dnia. I to
było to, co podobało
mu się w niej najbardziej, szybkie przechodzenie od
stanu wrzenia do
pełnej słonecznej pogody twarzy. W zbliżającą się
sobotę postanowili iść
razem na partyjkę szachów do klubu w jakim lubiła
bywać jego dziewczyna
i choć nie było to jego najbardziej ulubione
zajęcie starał się jej
towarzyszyć zawsze wtedy, kiedy to nie kolidowało
z jego obowiązkami
zawodowymi. 
I tym razem wyglądało
to podobnie, kiedy weszli do klubu ona swoje kroki
skierował do stolików,
przy których już byli gracze zaś on poszedł do
baru zamawiając sobie
drinka a dla niej lampkę pół słodkiego wina.
Już przy szatni
zauważył swego rywala jak zwykł go określać, z którym
namiętnie grywała jego
Marta. Ostatnie ich spotkanie jak i kilka
poprzednich nie
przebiegały w dobrej atmosferze. Miron działał na niego
drażniąco. Dając mu na
każdym kroku odczuć, że jest od niego
inteligentniejszy i
lepszy, że to z nim najchętniej związałaby swoje
życie jego partnerka.
A wystarczyłby tylko jeden ruch z jego strony,
aby ona pewnego
wieczoru wyszła z nim. Kiedyś w rozmowie przy barze,
kiedy rozmawiali o
planach na wakacje otwarcie mu powiedział, że może
sobie wiele planować,
lecz na pewno jedyną osobą, z jaką naprawdę by
Marta chciała spędzić
wakacje jest właśnie on, Miron. Kiedy po pewnym
czasie jej o tym
powiedział zaczęła się śmiać i  uspakajać go, że jedyną
osobą, którą kocha
jest tylko on Krzysztof. A z tym człowiekiem tylko
się jej dobrze gra,
jest znakomitym partnerem doskonale potrafiącym
sobie radzić przy
stole podczas gry i wiele może się od niego nauczyć.
A w ogóle nie
 powinien oczekiwać, że ograniczy swoje kontakty i wspólne
granie, bo to jest jej
jedyna i prawdziwa pasja i nigdy z niej nie
zrezygnuje. Tak wiec
jak zrozumiał prędzej zerwie z nim niż przestanie z
Mironem grać. Nie
pozostało mu nic innego jak przystać na jej twarde
warunki, ponieważ ją
bardzo kochał i była dla niego całym światem.
Usiłował nawet pokonać
swoje uprzedzenia wobec tego mężczyzny, lecz on
nieustanie
demonstrował swoją niechęć wobec niego ignorując go w
towarzystwie, kiedy w
przeddzień jego urodzin w klubie wszyscy składali
mu życzenia on obrócił
się i wyszedł udając, że o niczym nie słyszał.
Kiedy zaś Miron
podczas swojej rocznicy kolejnego roku członkostwa w tym
klubie otrzymywał
życzenia on postanowił podejść i złożyć życzenia jako
akt dobrej woli i
zasypania przepaści i niechęci do siebie nawzajem.
Lecz i ten gest nie
został przyjęty z szacunkiem tylko pominięty podczas
podziękowań wszystkich
udając, że go nie widzi. Lecz i tym razem winy w
braku kontaktu ze swym
przeciwnikiem jak niestety go odbierał postanowił
szukać w sobie.
Przechodząc koło stolika, przy którym on grał z innym
partnerem skłonił się
z niemarkowanym uśmiechem mówiąc. 
- jak idzie, wszystko
okej? 
- dziękuje. 
Następnie podszedł do
stolika swej Marty podając jej lampkę wina i
stojąc obok w
milczeniu obserwował grę przez chwile, po czym ponownie
wrócił do baru gdzie
dostrzegł swego dobrego znajomego. Po chwili
obydwoje usiedli przy
stoliku i pogrążyli się w rozmowie na tematy
około
polityczne. Umówili
się z Martą, że po dwudziestej pierwszej wyjdą z
klubu, aby być
wcześniej w domu, ponieważ jutro postanowili się
wcześnie rano wybrać
do rodziny mieszkającej w innym mieście. Kiedy zbliżała
się umówiona godzina
spostrzegł, że jego pani gra już ze swoim ulubionym
partnerem. Podszedł do
stolika, przy którym siedzieli i stając za
Mironem, z którym
grała delikatnym ruchem ręki pokazał na swój zegarek
przypominając o
zbliżającym się czasie. W odpowiedzi otrzymał zimne
spojrzenie wsparte
słowami. 
- nie przeszkadzaj , dopiero
nie dawno rozpoczęliśmy. 
- przepraszam, ale
pamiętasz.   Powiedział  nieśmiało urywają w pół słowa. 
- jak skończymy
przyjdę do ciebie a teraz wracaj do kolegi, nie przeszkadzaj. 
Wycofał się
natychmiast, choć jej reakcja nie zbudziła jego zadowolenia,
rozmowa z kolegą już
nie przebiegała jak dotychczas ze względu na brak
tematu, zaczynał być
lekko znużony. Po godzinie dwudziestej drugiej
kolega podziękował mu
za towarzystwo i postanowił wrócić do domu,
uregulował swój
rachunek i wyszedł z lokalu. Miał ochotę podejść do
stolika, przy którym
grała Marta i powiedzieć kilka mocnych słów, lecz
znowu ten zniewalający
strach, że ona się zdenerwuje i każe mu wracać
a sama odejdzie ze
swoim partnerem.  Nie wyobrażał już sobie życia bez
niej była cały czas
dla niego ostoją, powietrzem, bez którego nie
potrafi oddychać.
Poznając ją nie przypuszczał, że można się tak od
kogoś uzależnić.
Wieczór, kiedy nie słyszał jej spokojnego oddechu
był potargany
niepokojem a noc jaka go czekała zawsze należała do
bezsennych. I nie było
to wynikiem wielkiej zazdrości, lecz przywiązania
 
do jej obecności
każdego wieczoru, nawet słońce nie miało swego
blasku,
kiedy nie budziło go
jej spojrzenie. Po godzinie spostrzegł jak się
żegnają, ona zmierzała
do jego stolika. Miron nawet nie spoglądając w
 
jego stronę wyszedł
drugim wyjściem. Kiedy podeszła całując go
delikatnie w policzek
powiedziała. 
- przepraszam
kochanie, ale nie mogłam go tak zostawić - prawda? 
- masz racje lepiej
jak ja sobie poczekam, wiadomo nigdzie nie odejdę. 
- przestań znowu
zaczynasz.!  Powiedziała już ostrzejszym tonem. 
Aby nie kontynuować
już wątku, kto, na kogo i ile czekał- a pamiętasz
jak ja na ciebie
musiałam czekać po twoim wieczorku. I przypomniała mu
historie z przed dwóch
miesięcy, kiedy to odpowiadając na pytania
przedłużył swoje
spotkanie o trzydzieści minut. 
i z jakiego powodu powiedział:
 - przepraszam kochanie masz racje za
wiele od ciebie
wymagam, przepraszam idziemy. 
Zamówił taksówkę i po
kilku minutach byli już w domu a po północy już w
łóżkach, po krótkiej
rozmowie oboje zasnęli. On następnego dnia musiał
wstać wcześniej, aby
jeszcze coś zrobić przed wyjazdem w garażu a
chciał, aby wyjechali
już o siódmej rano. Następnego dnia udało mu się
wstać na tyle szybko,
aby wykonać to, co zaplanował i już po szóstej
trzydzieści był po nią
przed blokiem. Wizyta była udana i minęła w miłej
atmosferze. Kolejne
dni upływały w dobrym nastroju i pełnym zrozumieniu.
 
W środku tygodnia ona
wybierała się na spotkanie służbowe do innego
miasta umówili się, że
kiedy już wszystko załatwi i będzie w hotelu to
do niego zadzwoni, aby
mu powiedzieć czy wszystko u niej dobrze.
Niestety po raz
kolejny nie mogąc się doczekać od niej wiadomości
zadzwonił pierwszy,
kiedy już się upewnił, że wszystko u niej dobrze
umówili się na dłuższą
rozmowę po dwudziestej drugiej. I tu znowu Marta
dawała mu do
zrozumienie, że nie traktuje go do końca poważnie
spóźniając się na ich
telefoniczne spotkanie o ponad trzydzieści minut
budziło to u niego jak
zawsze irytacje, ale kiedy tylko słyszał jej głos
jego smutek przemijał.
Aż dziw, że jeszcze do tego nie przywykł i nie
traktował to, jako
taką jej zabawę, bo zdarzało to się w ich relacjach
nader często. Niestety
jego zasadnicza postawa w sprawach punktualności
może w pewnych
przypadkach cecha pozytywna w tym związku była jego  wadą,
która sprawiała mu
spore trudności w ich relacjach. Sam Krzysztof był
postacią nieco
zagubioną w realiach obecnego świata i panujących w nim
zwyczajach i
porządkach często przez swych przyjaciół traktowany, jako
taki don Kichot
współczesnych czasów. Nie interesowały go przypadkowe
związki i jakieś
drobne miłostki był wiernym partnerem o charakterze
psiej natury,
przywiązujący się do ludzi do tego stopnie, że kiedy przez
dłuższy czas chodził
do jednego fryzjera i kiedy ten zginął w wypadku
postanowił już do
innego nie chodzić kupił sobie maszynkę i sam się
strzygł żartując, że
nie powierzy swojej głowy jakiemuś innemu
przypadkowemu
mężczyźnie. A kobieta, z jaką w tej chwili postanowił się
związać była dla niego
uosobieniem ciepła spokoju i zrozumienia, jakie
miał nadzieje przy jej
boku doznać. Po poprzednim związku, który okazał
się
 nieporozumieniem a poprzednia partnerka stała się uosobieniem cech,
jakich najbardziej nie
lubił. Po rozstaniu się z nią postawił wszystko
na jedną kartę
stawiając się pod ścianą przy jego zasadach nie cofania
się o krok. Były to
obecnie jedne z najspokojniejszych dla niego okresów
niezbyt udanego życia.
A osoba Marty tą kobietą, na którą czekał całe
życie i marzył tylko o
tym, aby przy jej boku się zestarzeć zajmując się
jedynie tylko swą
partnerką i swoim  odrestaurowanym hobby. 
Ich dni wspólnej drogi
płynęły w umiarkowanym spokoju potykając się
czasami o  drobne
nieporozumienia, jakie niesie czasami szara proza
życia. Lecz zazwyczaj
szybko regenerowali swoje uczucia przechodząc w
stan spokoju i
wzajemnego zrozumienia. I gdyby nie jej brak zrozumienia
dla tego, co
wywoływało jego irytacje w stosunku do jej partnera od
partyjek szachów czy drobnych
spięć wywoływanych jej przesadną
zazdrością ich związek
można by nazwać idyllą. Po niezbyt udanej wiośnie
i małym falstarcie
lata przyszła pora na upalne lato. Na jedną z
kolejnych sobót
umówili się do znajomych na grilla i małe towarzyskie
spotkanie w gronie
znajomych. Wyjechali w spaniałych nastrojach. Marta
jak zawsze przy takich
okazjach zaczęła śpiewać swoje piosenki a że
miała wspaniały głos i
ogromny talent uwielbiał jej słuchać całymi
godzinami mając nawet
kilka piosenek w jej wykonaniu nagranych na płytę,
którą często odtwarzał
jadąc sam samochodem. Dobry humor Marty był
zapewne też wsparty
wspaniałą sukienką, jaką otrzymała od niego dzień
wcześniej w prezencie
z okazji ich wyjazdu. Zawsze lubił jej sprawiać
prezenty. Dbał, aby
była ładnie ubrana zawsze twierdząc, że to bardzo
ważna rzecz dla
kobiety. 
 
Kiedy już znaleźli się
na miejscu jego nastrój uległ chwilowemu
ochłodzeniu, kiedy
zobaczył  wśród zaproszonych gości partnera swej
kobiety jak zwykła go
nazywać Marta! Lecz po pewnym czasie zaczął
odzyskiwać utracony
nastrój i nie był on spowodowany wypitymi dwoma
piwami, na które mógł
sobie pozwolić, ponieważ wizyta, jaką rozpoczęli
była zaplanowana z
noclegiem. Wspaniały nastrój zdawał się dosięgnąć
wszystkich a atmosfera
stawała się na tyle miła, że i Krzysztof nie
żywiąc żadnej już
urazy wobec Mirona zaczął odnosić się miło częstując
go nawet przyniesionym
z samochodu piwem, jakie otrzymał od jednego ze
swoich
współpracowników. Po północy, kiedy zrobiło się chłodno widząc,
że Marcie zaczyna być
zimno poszedł do samochodu, aby przynieść jej
sweterek. Kiedy
wracając do ogniska zastał wszystkich serdecznie
roześmianych z powodu,
którego nie znał a gospodyni wesołym głosem
zapytała? 
- to prawda
Krzysztofie? 
- nie wiem, ale jak
się za chwile dowiem to ci powiem. 
- p. Miron twierdzi,
że ty bez Marty to kroku nie zrobisz i gdyby nie
ona to by cię tutaj
nie było, bo jesteś od niej uzależniony. 
- tak nie będę
ukrywał, że Marta jest moją ukochaną kobietą i tam
gdzie
ona tam ja. 
- i tak to powinno
wyglądać a więc wypijmy za miłość.! Zawołał jeden z
biesiadujących unosząc
butelkę z piwem, no to po małym dodał ktoś inny.
I całe towarzystwo
ponownie wybuchło siarczystym śmiechem. Miron
natomiast wstając z
poważna miną postanowił ponownie włączyć się w
rozmowę. 
- za miłość byle to
tylko nie naiwne uczucie bujania w obłokach
prostego człowieczka
po alkoholu. 
- zgadzam się z tobą
przyjacielu, ale alkohol to nie jest najgorsze zło
człowieka , gorzej
kiedy ten niszczy czyjś związek usiłując grać rolę
dobrego przyjaciela
 a sam nie potrafi nawet poderwać kobiety w kiosku
ruchu, w którym od lat
kupuje papierosy. 
Odparł kąśliwie
Krzysztof czując się dotknięty uwagą odbierając ją, jako
wyraźną aluzje w jego
stronę. Miron jednak nie ustępował. 
- czy ty mi coś
insynuujesz? 
- nie tylko reasumuje
stwierdzone fakty. 
- widzę, że alkohol
robi już swoje. 
- może u ciebie a
dodając do tego twą inteligencje nie dorównujesz ze
swym ego psu
gospodarza. 
- tak myślisz? 
- ja nie muszę, bo
jestem pijany jak sądzisz, ale wystarczy ciebie posłuchać. 
Przestańcie panowie
bez osobistych wycieczek proszę zobaczcie jaka
wspaniała noc. Bawmy
się zatem proszę.! 
Zawołała żona
gospodarza spotkania a kiedy wszyscy ponownie zajęli się
własnymi sprawami
Miron pospiesznie się oddalił a w chwile po nim poszła
za nim Marta. Przez
pewien czas stali na uboczu   gorąco dyskutując.
Następnie Miron udał
się do domu gospodarzy a Marta powróciła po pewnym
czasie do Krzysztofa i
uderzając go lekko w ramie powiedziała.: 
- jedźmy już do domu
jestem zmęczona, źle się czuje. 
- ale ja teraz nie
mogę wypiłem już całe dwa piwa. 
- zabierze nas Magda,
bo wraca z dziećmi do domu i ma wolne miejsca. 
- dobrze kochanie
skoro źle się czujesz jedźmy. 
W samochodzie Marta
milczała on natomiast prowadził rozmowę z prowadzącą
kobietą na tematy
dzieci i pracy jej męża. Kiedy znaleźli się w domu na
początku przez pewien
czas Marta była milcząca, choć Krzysztof wyczuwał
zbliżającą się burzę.
Lecz aby nie wywoływać  niepotrzebnej sprzeczki
powiedział spokojnym
głosem.: 
- może się położysz a
 ja jeszcze na chwilę zajrzę do Internetu czy nie
ma do mnie
wiadomości. 
- ty chyba żartujesz
myślisz, że teraz zasnę po tym, co zrobiłeś? 
- przepraszam kochanie
a co ja takiego zrobiłem?  W czym ponownie
popełniłem błąd, kiedy
powiedziałem, że cię kocham i jesteś dla mnie
bardzo ważna? Czy
kiedy nie pozwoliłem się obrażać przez twego kolegę
partnera od wspólnych
partyjek.: 
- ty po prostu na
niego napadłeś i go zwyczajnie obrażałeś, było mi
bardzo wstyd i choć
natychmiast go przeprosiłam to było mi zwyczajnie
głupio, że to go
spotkało z twej strony. 
- myślę, że jesteś
niesprawiedliwa, przyznaję trochę mnie poniosło, ale
ci już wielokrotnie
mówiłem, że on robi wszystko, aby nas poróżnić.
Wybacz mi, ale nie
potrafiłem spokojnie słuchać jak on porównuje mnie
czy wręcz nazywa
pijaczkiem. Powiedz mi czy ja kiedyś będąc z tobą się
upiłem.: 
- dobrze wiesz, że nie
o to chodzi, ale nie życzę sobie, aby ktoś
sądził, że ja z
Mironem się kłócimy czy jesteśmy przeciwko sobie a ty w
ten sposób postępując,
w jakim świetle mnie postawiłeś. A nie muszą
wszyscy wiedzieć, że
ty go wprost nienawidzisz a ja na to nie reaguję.: 
- teraz już widzę, kim
dla ciebie jest ten mężczyzna Marto i powiem ci,
że jest mi cholernie
przykro, nie wiem, czym sobie zasłużyłem, że tak mnie tak traktujesz.
Podszedł do niej
pocałował ją w rękę i wolno wyszedł do drugiego pokoju
po godzinie leżeli
obydwoje już w łóżkach. Lecz ten wieczór znacznie
odbiegał od
dotychczasowych nie było już żadnej rozmowy. Marta usnęła
już po chwili a
Krzysztof kręcił się niemal do rana nie mogąc zasnąć,
przez jego głowę
przetaczały się różne myśli po raz pierwszy tej nocy,
choć byli razem czuł,
że jest ponownie sam. Kiedy wstali już wiedział
jak powinien postąpić,
kiedy ona się myła on przygotował wspaniałe
śniadanie i nawet
udało mu się w miedzy czasie zerwać kilka kwiatów z
osiedlowego kwietnika,
ozdabiając nimi stół, na który podał śniadanie!
Kiedy to zobaczyła
była nieco zdziwiona nie samym faktem, bo nie było to
nic nowego z jego
strony tylko tym, że po tym wszystkim nie boczy się na
nią. Siadając do
śniadania powiedziała tylko z uśmiechem.: 
- i co myślisz, że to
wszystko załatwi? 
- nie wiem, tu już nic
nie jest do załatwienia wszystko jest dla mnie
jasne, lecz nie
chciałbym abyś w przyszłości miała o mnie najgorszego wyobrażenia. 
- Krzysztof proszę cie
nie możesz się tak zachowywać pamiętaj.
- już nigdy o tym nie
zapomnę. 
Po śniadaniu ona
zajęła się przygotowaniem obiadu a on postanowił jechać
po samochód. Kiedy
wrócił przywiózł z sobą reklamówkę pełną grzybów
kurek, które jak
zapowiedział sam wieczorem przyrządzi według własnego
nowego przepisu i choć
nastrój zdawał się wracać do normalnego, to
jednak
 Krzysztofa pozostawał zupełnie odmienny do tego z przed kilku
dni. Wieczorem tak jak
obiecał  zabrał się za przygotowanie grzybków,
lecz jak zaznaczył
będzie z tego znakomity obiadek na jutro, dzisiaj
tylko je dogotuje. Ten
wieczór był bardzo spokojny rozmawiali z sobą
bardzo długo Krzysztof
kilka krotnie przepraszał Martę za wszystko, czym
ją zasmucił.Mówił, że
nie powinien się tak zachowywać człowiek, który
mówi, że kocha.
Wspominał dzień, kiedy pierwszy raz się spotkali i że
jeszcze wtedy nie
przypuszczał, że tak głęboko zapadnie w jego sercu a
on utonie w uczuciu.
Było wiele czułych słów uwieńczonych wspaniałym
aktem miłosnym, lecz
Marta czuła jakąś pustkę w jego zachowaniu to nie
był ten Krzysztof,
którego znała i kochała, lecz było jej wyjątkowo
dobrze tego wieczoru.
   
Następnego dnia po
pracy, kiedy wróciła do domu on już krzątał się w
kuchni, kiedy weszła
zawołał.: 
Martusiu rozbieraj się
za chwile wspaniały obiadek.! 
Kiedy się najedli
polał jeszcze po lampce wspaniałego wina, Marta
zaproponowała, że
 ona pozmywa on z kolei zaznaczył, że dzisiaj pójdzie
wcześnie spać, bo
czuje się zmęczony. Marta obiecała, że jak tylko upora
się z pracami, jakie
ma na dzisiaj zaplanowane to także do niego
dołączy. I choć lista
prac, jakie postanowiła wykonać tego wieczoru była
spora także poczuła
zmęczenie i postanowiła się położyć. Kiedy weszła do
sypialni zauważyła, że
Krzysztof zwija się z bólu i jest cały spocony.
Kiedy usiłując się
dowiedzieć, co mu jest trudno było jej nawiązać z nim
kontakt wezwała
pogotowie. Kiedy przyjechała karetka lekarz po zbadaniu
pacjenta i po
informacji Marty, że dzisiaj jedli na obiad grzyby
natychmiast zdecydował
o zabraniu do szpitala z podejrzeniem ostrego
zatrucia. Marta uzgodniła
z sąsiadką, że natychmiast jak jej mąż wróci z
popołudniowej zmiany
to pojedzie z nią do szpitala. Sama była również
bardzo przerażona o
swoje zdrowie, ponieważ sama zjadła także sporo
grzybów, które
przygotował. Ale przecież on bardzo dobrze znał się na
grzybach, może nie to
było przyczyną ciekawe, co on jadł w pracy.? Tak
bardzo się o niego
bała, był jej bardzo bliski nie mogła sobie
wyobrazić, że może mu
się,  cokolwiek stać. Około dwudziestej trzeciej,
kiedy znalazła się w
szpitalu od lekarzy dowiedziała się, że stan
Krzysztofa jest bardzo
ciężki i o jego życiu będą decydowały najbliższe
godziny, równocześnie
zaproponowano jej, aby natychmiast poddała się
szczegółowym badaniom.
 
 
Na szczęście w jej
organizmie nie wykryto nawet śladowych oznak tej
samej substancji, jaką
stwierdzono u Krzysztofa zaś stan jego nie ulegał
poprawie. Leżał cały
czas na oddziale intensywnej terapii nieprzytomny
w towarzystwie
aparatury czujnie śledzącej stan jego zdrowia lekarze
bezradnie rozkładali
ręce nie dając żadnej nadziei. Około godziny
trzeciej w nocy, kiedy
Marta lekko już przysypiając przy jego łóżku
 - podszedł do
niej lekarz dyżurny i zaproponował:. 
- proszę pani,
proponuję aby pani teraz poszła do domu i się porządnie
wyspała, on jest teraz
pod naszą opieką i  niewiele pani tu teraz pomoże. 
- nie ja bym chciała
pozostać z nim. 
- proszę pani, pani
jest zmęczona niech pani trochę odpocznie a jak stan
się poprawi to
bardziej będzie tu pani potrzebna, obecnie on nawet pani
dobrze nie widzi
proszę mnie posłuchać. 
Postanowiła postąpić
zgodnie z sugestią lekarza, kiedy się już znalazła
w domu sądziła, że nie
jest wstanie zasnąć, lecz już po godzinie spała.
Kiedy się obudziła
było już po siódmej. Zadzwoniła do pracy prosząc o
dwa dni wolnego i
postanowiła, że jak tylko zje śniadania pojedzie do
szpitala. Kiedy już
ubrana  zbierała się do wyjścia była już dziewiąta,
zadzwonił domowy
telefon, w słuchawce usłyszała męski głos:  - czy
pani
Marta? i tu podła jej
nazwisko. 
- tak słucham! 
- dzień dobry pani
dzwonię ze szpitala. 
- przepraszam czy coś
się stało?  Opowiedziała nerwowym głosem. 
- tak bardzo mi
przykro dzwonię, aby panią poinformować, że pan Krzysztof nie żyje. 
Wiadomość ta
wstrzymała jej oddech oczy poczęły naciągać wilgocią,
promienie porannego
słońca schowały się za kurtyną cienia ciszy.
Stała ze
sparaliżowanym spojrzeniem, kolejne słowa w słuchawce nie trafiały
już do jej uszu
rozpływając się po pustym wyludnionym mieszkaniu. 
- niestety nie udało
nam się już nic zrobić ilość trucizny, jaka
znajdowała się w
organizmie tego pana nie dawał praktycznie żadnych
szans na jego
uratowanie bardzo nam przykro. 
Kontynuował głos w
słuchawce odłożyła telefon i stała tak nieruchomo
przez pewien czas, jej
świat legł w gruzach, zgliszcza zaczynały rani
jej serce a pustka,
jaka ją ogarniała sparaliżowała jej dalsze działanie.
Nie pamiętała ile
czasu minęło, kiedy powróciła do swego
świata. Po uporaniu
się ze wszystkimi formalnościami dotyczącymi
pogrzebu przy znacznym
wsparciu rodziny siedziała samotnie w ich
mieszkaniu. Rodzina
namawiała ją, aby pozostała na noc u nich, lecz ona
chciała zostać tego
wieczoru sama. Pozostając tak w ciszy pomieszczenia
gdzie jeszcze wczoraj
przebywali oboje, wspominając tak wspaniałe chwile
siedziała ze wzrokiem
zawieszonym na dwóch ich portretach zrobionych
podczas ich pobytu w
ubiegłym roku w wiecznym mieście. Krzysztof na tym
portrecie miał takie
ciepłe pogodne spojrzenie, pamięta jak dając jej
ten portret powiedział
obyś nigdy nie musiała spoglądać na ten obraz z
 
bólem, zawiścią lub
obrzydzeniem. Niech zawsze będzie to pamiątka
budząca tylko dobre
wspomnienia, powiedział to całując jej rękę.
Nigdy nie
przypuszczała, że tak szybko zakończy się ich związek, zawsze była
przekonana, że ona
będzie pierwsza, która nie dotrzyma mu kroku ze
względu na stan swego
zdrowia nadwyrężonym poważnymi schorzeniami.
Przez spojrzenie
nasiąknięte goryczą łez zwróciło jej uwagę czerwone serduszko
przyklejone na ramie
obrazu z jej podobizną, nigdy dotąd go tam nie
zauważyła. Z
zaciekawieniem podeszła, aby mu się przyjrzeć. Stojąc w
bliskiej odległości
zobaczyła na nim strzałkę a w tym samym rogu lekko
wystającą białą
kopertę, kiedy ją wyciągnęła zobaczyła w środku list
pisany przez
Krzysztofa. 
     
           Droga kochana Marto! 
Zapewne, kiedy teraz
czytasz ten list ja jestem już po drugiej stronie
życia i mam nadzieje,
że spoglądam na ciebie swymi naiwnymi cielęcymi
oczami na twą tak
drogą mi postać. Pragnę Ci bardzo serdecznie
podziękować za
najpiękniejsze cztery lata naszego- mego życia. Bardzo ci
dziękuje za twoją
cierpliwość, zrozumienie, za twą miłość na tyle na ile
mogłaś mi ją dać, ja
wiem kochanie, że nie mogłaś mi podarować więcej
niż mogłaś mnie siebie
podarować w całości. I przepraszam za moje
egoistyczne pragnienie
abyś to mnie wybrała, jako tego, któremu
potrafisz zaufać bez
reszty i być przy mnie mimo moich wad. I jestem Ci
winny kochanie jeszcze
pewne wyjaśnienie, bo zawsze obiecywałem ci
szczerość i uczciwość
i taki byłem wobec ciebie do końca, choć ty często
poddawałaś to w
wątpliwość. Moje odejście nie było przypadkowe a grzyby,
które przygotowałem
zjadłem świadomie. Przygotowując je oczywiście
oddzielnie , inne dla
siebie inne dla Ciebie, swoją porcję wzbogaciłem
trującymi. Wybacz, ale
nie mogłem już sobie poradzić z traktowaniem mnie
na tle twego partnera
i jak teraz sądzę  twej drugiej wielkiej miłości..
Ostatnie wydarzenie po
raz kolejny uświadomiło mi, że ważniejsze jest,
co on powie niż to, co
ja czuje. Nie mam do ciebie żalu przecież ty
także masz prawo do
prawdziwej miłości, ale myślę, że nie byłem tak
całkiem dla ciebie
obojętny skoro nie chciałaś mnie zranić mówiąc mi,
wprost że liczy się
tak naprawdę tylko Miron i to, co on powie i to co
on czuje. Dlaczego
wybrałem ten rodzaj śmierci, bo gdybym zrobiłbym to w
tradycyjny
 niewybredny sposób, nie otrzymałabyś nic z ubezpieczenia
na jakie prze długie
lata łożyłem. Polisa moja jest na dnie mojej
szuflady w niebieskiej
teczce. Na odbiór całości tej kwoty ty jesteś
upoważniona. Chciałbym,
aby one pozwoliły ci na spokojne życie na
pewien okres czasu.
Żadnych zobowiązań finansowych wobec innych nie mam
Moje rzeczy, te które
nie będą ci już przydatne rozdaj moim bliskim.
I nie płacz już
kochanie, na pewno wszystko się Tobie jakoś poukłada.
Mam tylko nadzieje, że
Miron będzie cię traktował z szacunkiem i miłością,
na jaką na pewno
zasługujesz. Wybacz mi, że w takiej chwili znowu do
tego wracam, ale
zawsze uważałem, że choć Miron ma takie miłe nazwisko
 
Jabłkowski to zawsze
sądziłem, że to jabłko jest robaczywe, ale może się
mylę, bo kto mi dał
prawo i patent do oceniana innych. Lecz proszę cię
bądź ostrożna w
stosunku do tego człowieka, aby robak, jaki w nim siedzi
nie  zaatakował
kiedyś ciebie. Proszę cie kochanie nie gniewaj się na
mnie i za moją decyzje,
tak naprawdę będzie najlepiej kiedy cie
uwolnię od siebie, i
pozwolę ci żyć swoim życiem. Jak widzisz okazałem
się jednak słabym
człowiekiem. 
PS. I jeszcze jedno
kochanie dzisiaj przed południem nie byłem w pracy
wiec poszedłem i
kupiłem ci jeszcze sukienkę tę ciemną, która ci się tak
podobała podczas
ostatnich naszych zakupów, myślę, że w niej będziesz
wyglądała wspaniale na
pogrzebie, jest taka stonowana w sam raz,
chciałbym cię właśnie
w niej widzieć. Wiesz, że zawsze lubiłem, kiedy 

byłaś ładnie ubrana. I
jeszcze jedno w jednym z mich garniturów
zostawiłem sporą kwotę
pieniędzy, ale nie pamiętam już  w którym
sprawdź
potem na spokojnie. I
pamiętaj zawsze cię kochałem i odchodzę z tą
miłością na drugą
stronę, zawsze byłaś i będziesz w moim sercu,kiedy
jeszcze bije i kiedy
będzie martwe pozostanie w nim ogromna cząstka
ciebie. Nie wspominaj
mnie źle i nie chowaj urazy ani nie miej wyrzutów
wszystkiemu winny jest
mój słaby charakter i brak woli walki, który
utraciłem
 bezpowrotnie. 
Żegnaj zawsze twój tu
i tam Krzysztof." 
List, jaki przeczytała
wbijał się głęboko ostrzem swej treści w już i
tak zranione i
zagubione serce.   A wiec to nie był przypadek to nie
błąd pomyłka, on to
wszystko świadomie zaplanował, dlaczego, dlaczego?
Czy nie dawałam mu
dowodów swej miłości.? Boże Krzysztof, co ty zrobiłeś?
Jednym gestem
zniszczyłeś naszą miłość, jak mogłeś!. A zawsze mówiłeś,
że mnie kochasz, że
będziemy już zawsze razem tylko ty i ja, dlaczego
tak postąpiłeś?.
Chaos, jaki spowodował ten list przygniatał ją swą
zawartością, usta
targane na przemian płaczem i klątwami dotykającymi
jej zmarłego
przyjaciela i ukochanego człowieka pozbawiały ją resztek
spokoju. Leżąc na łóżku
pełnym dobrych wspomnień z kartką ze słowami
ostrymi jak nóż, które
wbijały się głęboko miotała się do białego rana.
Nawet świt nie był w
stanie przywrócić ją do życia i gdyby nie
natarczywe pukanie do
dziwi jej brata i bratowej pozostawałaby tak przez
długi dzień. Jednak
nie podzieliła się treścią listu jak pozostawił jej
Krzysztof. Cała
krzątanina i sama ceremonia pogrzebowa przebiegała w
jednym wielkim
otępieniu spowodowanym tym, co wiedziała na temat
tajemnicy jego
odejścia, lecz pozostawiła to w tajemnicy ze względu na
szacunek do zmarłego
jak i tego co mogłoby spowodować jej ujawnienie. 
Przez następne kilka
dni po pogrzebie przebywała u brata, kiedy
powróciła do domu po
południu zadzwonił telefon w słuchawce odezwał się
głos Mirona.: 
- dzień dobry Marto,
jak się czujesz? 
- dziękuje jakoś się
jeszcze trzymam. 
- czy mogę ci w czymś
pomóc? Może wpadnę na chwilę do ciebie właśnie
jestem w okolicy,? Marta
milczała, nie bardzo miała teraz ochotę
rozmawiać, z kim
kolwiek,  przez chwilę panowała w słuchawce cisza po
chwili się wyłączył.
Dobrze, że nie nalegał, nie chciałabym go urazić,
ale nie miałabym siły
dzisiaj jeszcze z nim rozmawiać. Muszę jeszcze
odpocząć, wszystko
sobie poukładać bez Krzysztofa już wiele rzeczy nie
ma sensu .Wszystko
jest inne wieczory poranki słońce nie wschodzi już
tak samo, myślała
siedząc w kuchni. Nagle dzwonek do drzwi!- na pewno to
sąsiadka przyniosła
talerzyk po cieście, jakie jej zaniosła po
pogrzebie. Nie
spoglądając w wizjer otworzyła. W drzwiach stał Miron w
 
ręku trzymał małą
reklamówkę. 
- przepraszam bardzo,
ale sobie pomyślałem, że nie powinnaś być teraz sama. 
- proszę skoro już
jesteś wejdź. 
- jeszcze raz moje
wyrazy współczucia, bo nie było jakoś okazji. 
-dziękuje. 
- a to dla ciebie
ciastka, jakie lubisz i buteleczka. 
Podał jej reklamówkę i
nie czekając na zaproszenie wszedł do środka
siadając przy stole.
Ona stała oszołomiona i zdziwiona całą sytuacją i
zachowaniem swego
przyjaciela. Kiedy nadal zaskoczona siadła przy stole
on biorąc do reki
zdjęcie Krzysztofa, jakie znajdowało się na stole
mówił dalej:  ˇ-
no człowieku aleś wywinął numer swojej ukochanej ale
wiesz ja zawsze
podejrzewałem, że on tak skończy. 
Mówił jakby trochę do
zmarłego,  to znowu do niej. Marta
zamarła z
osłupienia. Lecz on
nadal kontynuował jak gdyby w coraz lepszym nastroju. 
- Marto gdzie ty masz
korkociąg?  wypijemy za lepsze czasy wszystko
będzie dobrze
zobaczysz. 
Mówiąc to podszedł do
niej usiłując ją pocałować, ona odsunęła się
raptownie, twarz jej
stanęła w ogniu.  Pełna czerwonych wypieków
chwyciła za butelką
wina, jaka znalazła się na stole usiłując uderzyć ją
swego partnera. Ten
odskoczył, Marta krzycząc i płaczą wołała.: 
- natychmiast się
wynoś ty chamie, ty perfidna podstępna męska świnio,
dziwko, skurwysynie
jeden. 
Po wyczerpaniu
wszystkich słów, jakie zdołała wykrzyczeć rzuciła za nim
butelką, która rozbiła
się na ścianie w przedpokoju. Miron pospiesznie
opuścił mieszkanie. To
był kolejny policzek skierowany przez życie w jej
stronę równie bolesny
i szokujący jak pozostałe. Klękła przy stole ,aby
podnieś fotografie
Krzysztofa z podłogi. Szybka była popękana, kiedy
zaczęła usuwać kawałki
szkła jeden z odłamków skaleczył jej rękę.
Usiadła z fotografią i
całując ją czule brudząc ją swoją mocno cieknącą
krwią zaczęła płakać
wołając:  Krzysztofie przepraszam, byłam głupia nic
nie rozumiałam to ty
miałeś rację to ja ciebie zabiłam przepraszam
Krzysztofie. To jabłko
było robaczywe, Krzysztofie przebacz, zabierz
mnie. Kiedy tak
siedziała płacząc portret wiszący z podobizną Krzysztofa
lekko jakby się puszył
następnie na przekrzywionej fotografii pojawił
się uśmiech taki sam
jaki zawsze pojawiał się na jego twarzy, kiedy się
godzili. Do domu
powracał spokój, choć pustka jaka powstała w jej sercu
pozostała już na
zawsze. A smak trujących grzybów, jaki pochłonął życie Krzysztofa i ich
uczucie tkwiło już w niej do końca.


Edmund Muscar Czynszak,  

Nie wiem dlaczego mi się to tak zapisało ale w oryginale zapis wygląda inaczej- Przepraszam.

report |

Nina Malina,  

opowiadanie jest naprawde wspaniale,trafilo do mnie wyjatkowo.A przeciez mógł powlczyć Krzysztof o swoją miłość.Edmundzie duża buźka dla Ciebie,pozdróweczka

report |

Marcin Małolepszy,  

Jest to jedno z kolejnych opowiadań w pańskim stylu potrafiące wywołać wzruszenie u zwolenników tego typu tekstów. I tak jak wspomniał p. Józef stanowi swego rodzaju propozycje na rozwiązywanie własnych problemów w ten nie szablonowy choć intrygujący sposób ze względów prawno ekonomicznych. Alę ogólnie tekst jest przysfajalny i wart przeczytania, jestem na TAK.

report |

Józef Załuski,  

Trudno sie pogodzić z taki hamletowskim rozwiązaniem. A zapowiadało sie tak pięknie. Przez famme fatale już wielu mężczyzn straciło dosłownie głowę. Dramaturgia opowiadania jest zaskakująca i tym ciekawiej się czyta !

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1