21 september 2010

"Uczucie napotkane w gęstwinie " Rozdział-2/część-1

rozdział - 2

           
            
Do domu powrócił taksówką, zanim zasnął długo analizował słowa
usłyszane 
u kolegi na temat Beaty i jej związku. Kilka dni dzielących go od 
spotkania na działce pod miastem upłynęło szybko. Po obiedzie
spędzonym 
z synem, pozmywał naczynia i zaczął przygotowywać się do wycieczki za
miasto syn natomiast wybierał się na spotkanie z kolegami z lat 
szkolnych. Jak na tę porę roku temperatura była letnia. Topole przed 
jego domem rozsypały się ze swoim pierzastym dywanem, wciskając się 
przez niedomknięte okna do mieszkania. Dzieci na placach zabaw 
skwapliwie wykorzystują resztki dobrej pogody.
Zaopatrzony w porcję kiełbas na grilla oraz butelkę dobrego
półsłodkiego 
wina, wsiadł do swego samochodu . Jeszcze raz dokładnie przeczytał 
kartkę z informacją na temat położenia działki kolegi z odręcznym 
szkicem jak dojechać. W niecałą godzinę znalazł się w pobliżu
miejsca 
, gdzie znajdowała się działka Michał. Kolega zauważył jego przyjazd i
wyszedł, aby go powitać otwierając bramkę, by Marian mógł wjechać na
teren posesji. Żona kolegi mimo pewnego czasu, jaki minął od ich 
ostatniego spotkania rozpoznała go natychmiast. Podając mu dłoń na 
powitanie powiedziała.
-witam serdecznie, moje najserdeczniejsze wyrazy współczucia z powodu 
śmierci żony, przepraszam, że dopiero teraz, ale nie było jakoś do tej
pory sposobności.
-dziękuje bardzo, to już osiem miesięcy, ale wciąż trudno mi sobie z
tym 
poradzić, tyle lat razem.
-a tu proszę trochę kiełbaski na grilla i mała buteleczka wina.
Gospodarze zaprosili gościa do ogromnego stołu w cieniu rozłożystego 
dębu, po chwili pani Zosia podała kawę i cisto własnego wypieku. 
Rozpoczęli rozmowę na temat planów, jakie gospodarz miał względem 
działki, na której się znajdowali. Była to posiadłość hektarowa z 
dostępem do jeziora, lecz bez możliwości bezpośredniej kąpieli. Dzieci
Michała bawiły się na prowizorycznie urządzonym placu zabaw. Kolega
był 
od niego młodszy o dziesięć lat, tak, więc jego pociechy były znacznie
młodsze od jego. Po zjedzonej kiełbasce kolega zaproponował po 
piwku. Niestety zmuszony był odmówić gdyż zamierzał za kilka godzin 
wracać do domu. Wszystkie rozmowy toczyły się daleko od tematu, jaki 
najbardziej by go mógł interesować. I kiedy już zaczynał się
martwić, że 
niewiele się dowie na interesujący go temat, nagle niespodziewana 
propozycja Machała znacznie ożywiła jego zainteresowanie wizytą, jakiej
był uczestnikiem.
- może pomożesz mojej Zosi poznosić naczynia do mycia i przypilnujesz 
paleniska a ja pojadę do pobliskiej wioski do sklepu i zrobię potrzebne 
zakupy.
-co? - a przy okazji porozmawiacie sobie o waszej wspólnej znajomej Beacie.
- oczywiście bardzo chętnie, jedź spokojnie ja wszystkim się zajmę nie
 ma sprawy.
Zamknął za nim bramę i powrócił do stołu. Dopijając swoją kawę
kobieta 
pierwsza rozpoczęła rozmowę.
- a skąd pan zna Beatę
- właściwie jej nie znam, przypadkowo podwiozłem ją może ze dwa razy z
przychodni do domu z dzieckiem i to cała znajomość.
- ja poznałam ją na placu zabaw zaczęłyśmy rozmowę, następnie
spotkania 
w sklepie na zakupach i tak jakoś nawiązała się znajomość.
- może to, dlatego że ona tak jak ja pochodzi ze wsi, i dlatego szybko 
znalazłyśmy wspólny język.
- przepraszam a może ja jeszcze zrobię kawkę?
- nie dziękuje bardzo, ale miałem poznosić naczynia.
I znowu blefował, bo tak naprawdę bardzo interesował go poruszony temat,
lecz znając trochę charakter kobiety wiedział, że tak zaraz nie porzuci
poruszonego tematu.
- skoro pan tak miły, to proszę bardzo bierzemy się do pracy.
Przystąpili do swoich zajęć, ona zmywała a on donosił naczynia ze
stołu, 
po czym zaproponował, - skoro już wszystkie to teraz będę wycierał. 
Oczywiście nie zawiodła intuicja w stosunku do kobiet, już po 
chwili podjęła ponownie stary temat.
- wie pan, wydaje mi się, że dziewczyna nie trafiła dobrze.  
Materialnie nie może narzekać, bo niczego jej nie brakuje, lecz miłości
to w tym związku nie ma.
- ja również odniosłem takie wrażenie, że jej zadowolenie z tego
związku 
to tylko pozory.
- wybaczy pan, ale jak by Michał tak traktował nasz związek to już
dawno 
bym z nim nie była.
- dlaczego pani tak sądzi?
- ja obserwuje jego zachowanie w stosunku do niej, na przykład w sklepie 
czy przed domem i przypomina bardziej surowego szefa niż męża.
- a to jest jej pierwszy mąż?
- tak to szczera i otwarta kobieta, bardzo miła, lecz nieumiejąca 
walczyć o swoje prawa, jako kobiety i żony.
- w tym związku on bez przerwy usiłuje nad nią górować lekceważąc
jej 
uczucia, ach wiele bym mogła na ten temat powiedzieć, ale nie chcę, po 
co robić niepotrzebne plotki.
Zakończyli prace i ponownie zasiedli przy ławie i kontynuując dalszą 
rozmowę obserwowali bawiące się opodal dzieci pani Zosi. On postanowił
dowiedzieć się, co było przyczyną że nie było jej w przychodni na 
umówionej wizycie.
- ona zawsze ma wizytę w tym samym terminie, co ja u kardiologa, ale 
ostatnio jej nie było, nie wiem, dlaczego?
- pewnie się wstydziła, ponieważ on ją uderzył miała lekko siną
twarz i 
pewnie wstydziła się wychodzić.
- a wiem nie od niej bezpośrednio, bo ona się do końca nie przyznała, 
lecz kiedy ją spotkałam wcześnie rano w sklepie wskazywał na jedno, że
był to siniak spowodowany uderzeniem.
- po pewnym czasie przyznała się, że mąż zdenerwował się i wpadł we
wściekłość, kiedy dowiedział się przypadkowo od syna Bartka, że
była z 
przyjaciółmi na koniach by synowi sprawić przyjemność, bo on nigdy nie
miał na to czasu.
- i to był powód, aby ją uderzyć?
- czy jemu często to się zdarzało?
- ona twierdzi, że to po raz pierwszy a zdenerwował się, ponieważ  nie zapytała jego
przedtem a on nie znosi, kiedy ktoś nie liczy się z 
jego zdaniem. Wybaczy pan ja naprawdę ją lubię, ale kompletnie jej nie 
rozumiem. Nieraz w rozmowie z Markiem nazywałam ją Izaurą z ul. 
Bajkowej i to nie dlatego, że się z niej śmieję, lecz że tak się 
zachowuje.
- szkoda, że nie mogę z nią porozmawiać, bardzo pragnąłbym jej
pomóc, 
choć nie bardzo wiem jak?
- pan jej?
- tak bardzo mnie ujęła jej historia zwyczajnie mi jej szkoda i proszę w
tym nie doszukiwać się żadnych innych podtekstów mego zainteresowania 
przynajmniej na tym etapie.
- wydaje mi się, że niewiele możemy zrobić panie Marianie to jednak
jest 
nadal małżeństwo i wydaje mi się, że ona na swój sposób cięgle go
kocha. Czy on ją - tu już miałabym poważne wątpliwości.
Przed bramką wjazdową zabrzmiał klakson samochodu Michała wracającego

zakupów. Pospieszył, aby mu ją otworzyć a następnie pomógł w 
przeniesieniu reklamówek z zakupami do domku, po drodze kolega zapytał -
- i co tam, dowiedziałeś się czegoś więcej o twoje znajomej?
- w zasadzie nic specjalnego i to jest tak samo twoja jak i moja znajoma 
a raczej twojej żony.
Pomógł jeszcze koledze wykonać prowizoryczne zadaszenie nad stołem 
biesiadnym z wojskowego namiotu. Po czym wszyscy udali się na małą 
wycieczkę wokół jeziora, Michał opowiadał o swoim pobycie na
obczyźnie a 
następnie zajęli się podsumowaniem ostatniego meczu ich miejscowej 
drużyny żużlowej. Udało im się także przy okazji nazbierać trochę 
grzybów w okolicznych lasach. Kiedy już znajdowali się na wysokości ich
działki podeszła do niego żona kolegi i cicho szepnęła.
- wie pan ja jestem umówiona z Beatą we wtorek, że przyjdzie do mnie do
mieszkania przed popołudniem po książki do szkoły z fizyki i
matematyki, 
jakie po starszej córce zostały. 
- więc może pan podejdzie jak miałby pan oczywiści ochotę i czas to 
miałby pan sposobność znowu z nią porozmawiać.
- czy ja wiem?
- co prawda męża już nie będzie, bo w poniedziałek wraca do pracy, ale
- ja zapraszam.
- nie obiecuje, ale może przyjdę niemniej dziękuje za zaproszenie.
Skwitował swoją wypowiedź wymownym uśmiechem, który zdradzał jego
myśli 
i zainteresowanie tą propozycją. To zaproszenie było uwieńczeniem jego
oczekiwań w stosunku do tego, jakie miał, co do tej wizyty. I choć 
usatysfakcjonowany mógł już wracać przyjął jeszcze zaproszenie
zjedzenia 
z gospodarzami wspólnej kolacji. I kiedy księżyc zaczynał już ich 
podglądać za skraju jeziora, podziękował za gościnę i wsiadając do 
samochodu udał się w kierunku domu. Po znalezieniu się w swoim 
mieszkaniu postanowił napić się jeszcze piwa, po czym około północy 
położył się spać. Niedziela upłynęła mu tradycyjnie w towarzystwie
dzieci.Obiad zjadł w towarzystwie córki, zięcia i syna, pozostając w 
ich towarzystwie do końca dnia.
Tydzień rozpoczął się według już ustalonego harmonogramu jego 
codziennych zajęć. We wtorek dało się już wyczuć w jego zachowaniu 
pewne podniecenie. Kiedy oświadczył swojemu przyjacielowi i 
wspólnikowi, że dzisiaj po godzinie dziesiątej będzie zajęty i może
już 
nie powróci do piętnastej do pracy. Kolega tylko uśmiechnął się 
porozumiewawczo wyrażając tym swoją aprobatę do podanej informacji. O 
godzinie dziesiątej odwiedził cukiernie, kupił mały torcik, jedną 
różyczkę dla pani domu i punktualnie o godzinie jedenastej zaparkował 
przed domem na Bajkowej. Drzwi otworzyła mu pani Zosia, wyraźnie 
ucieszona jego obecnością i zaprosiła do środka.
- dzień dobry to ponownie ja, jednak czas mi pozwolił a będąc tu akurat
w okolicy postanowiłem skorzystać z zaproszenia.
Pocałował gospodynie na powitanie w rękę obdarowując kwiatkiem wraz z
ciastem.
- to dla pani.
- dzień dobry, och dziękuje, ale nie trzeba było wydawać pieniędzy ja
także upiekłam mały biszkopcik. A mojego gościa jeszcze nie ma, ale 
zapewne niedługo nadejdzie.
- tymczasem proszę usiąść już robię kawkę i sobie tym czasem
trochę 
porozmawiamy.
- wczoraj maż już wyjechał do Norwegii.Niby już się pogodziła z jego
długą nieobecnością a jednak brakuje mi jego, a szczególnie odczuwają
to 
dzieci, ale cóż tak na razie musi pozostać.
- mąż kiedyś namawiał mnie abyśmy się tam do niego przeprowadzili,
lecz 
ja tam nie widzę dla siebie miejsca, może kiedyś?
On opowiadał o pierwszych miesiącach po śmierci żony o swej zamężnej
córce, godzina minęła niepostrzeżenie i kiedy był już przekonany, że po 
raz kolejny jej nie spotka, rozległ się dzwonek u drzwi. Pani Zosia
wstała
natychmiast, aby otworzyć i powitać spóźnionego gościa. Kiedy Beata 
weszła do pokoju i zobaczyła Mariana pijącego kawę stanęła kompletnie
zaskoczona i jakby lekko zmieszana zastaną sytuacją? On zareagował 
pierwszy wstając od stołu i podając rękę na powitanie.
- dzień dobry!
- my się już znamy prawda?
- odwoziłem panią dwukrotnie do domu z przychodni wraz z synem.
- dzień dobry tak oczywiście poznaje pana.
I wtedy włączyła się pani Zosia wyjaśniając obecność swego gościa
w jej 
mieszkaniu.
- to nasz znajomy a właściwie męża, wpadł do mnie, aby coś oddać
mężowi, 
lecz on właśnie wczoraj wyjechał i tak sobie siedzimy i wspominamy dawne
czasy naszej znajomości.
- w sobotę pan Marian był u nas na naszej działce za miastem. Musisz i 
ty koniecznie się do nas wybrać, Bartek by sobie oddychał na świeżym 
powietrzu. Ale pewnie już nie w tym roku, bo jak wróci Michał to już 
będzie zima.
- proszę siądź, zaraz zrobię kawkę i przyniosę książki z pokoju
córki.
- ale nie chciałabym państwu przeszkadzać.
- w czym ?
- ależ pani nam w niczym nie przeszkadza i w końcu napijemy się razem 
kawy, prawda ?
Włączył się w rozmowę Marian, kiedy pani domu zniknęła na chwile w 
kuchni pochylił się w stronę kobiety i dodał.
- dawno cię nie widziałem czyżbyś chorowała, czy może Bartuś?
- nie, a właściwie tak trochę.
- proszę się nie bać pani Zosi, ona nie wie nic o naszej znajomości i 
naszej wspólnej przygodzie.
- a czego masz się nie bać Beatko?
- właśnie tłumaczę pani Beacie, że w domu jestem równie bezpieczny
jak w 
samochodzie i aby spokojnie wypiła w naszym towarzystwie kawę.
-  ale ja się wcale pana nie boję i chętnie napije się z wami kawy?
Kiedy już obie panie znalazły się wspólnie przy stole, rozpoczęły
się 
rozmowy na temat szkoły poprzez temat wychowania dzieci. Bo Bartek 
chodzi do innej szkoły niż moje dzieci wyjaśniła pani domu, lecz 
problemy mamy podobne. Siedział spokojnie niewiele uczestnicząc w ich 
wspólnej rozmowie. Beata jak zawsze miła i co raz częściej zaczynał 
gościć na jej twarzy spontaniczny uśmiech. Jej krótkie blond włosy 
rozjaśniały jej pogodną twarz, choć nerwowe ruchy dłoni zdradzały jej
niezbyt radosne przeżycia.
- przepraszam ja już muszę iść za godzinę odbieram Bartka ze szkoły a
chciałam jeszcze zajść do marketu po drodze.
- ja chętnie panią odwiozę do szkoły, bo także będę się zbierał-
zareagował natychmiast Marian wychodząc z propozycją, aby znaleźć
chwile 
na rozmowę z nią sam na sam. Lecz ona wydawała się nie być zadowolona

postawionej propozycji.
- nie, nie dziękuje bardzo, nie chciałabym pana ponownie obciążać swymi
problemami.
- ależ dla mnie to żaden problem i bardzo jest mi miło być w pani 
towarzystwie, naprawdę.
I w ich rozmowę wtargnęła pani domu, żywo reagując na ich wymianę
zdań. 
I choć z uśmiechem, lecz zdecydowanie zaczęła mówić pakując
książki do 
reklamówki.
- do diabła dziewczyno przestań się w końcu bać własnego cienia, ten
człowiek nie proponuje ci randki tylko chce ci pomóc. Będziesz sama z 
dzieckiem wracała w taką pogodę, kiedy jest okazja wrócić samochodem.
Jak taki zazdrosny ten twój dureń to niech zacznie tobie w końcu trochę
pomagać.
- przepraszam Beato bardzo cię lubię, ale drażni mnie to twoje ciągłe
uleganie temu człowiekowi, ty masz także prawo do posiadania swoich 
znajomych i swego życia i nie jest to zaraz zdradą, kiedy kobieta 
przyjmuje propozycje pomocy od innego.
Beata spoglądała na nią zaskoczona jej tonem i jej żywą reakcją na
jej 
wypowiedź, lecz nie protestowała. Usiłując tłumaczyć się ze swojej 
wypowiedzi mówiła spokojnie i cicho.
- wie pani, pani Zosiu jaką ja mam sytuację i nie mam w tym mieście 
nikogo, do kogo mogę się zwrócić o poradę i wsparcie.
- a ja czy my, bo i panu Marianowi nie jest obojętny twój los i proszę
cię nie trzęś się ciągle z obawy jak zareaguje i co powie ten twój 
Leonsio.
Beata stała bez słowa jej usta były rozdygotane, lecz nie wydawały 
żadnego dźwięku, twarz pokryła się smutnym grymasem. Cisza, jaka
nastała wszystkich
wprawiła w zakłopotanie, pani Zosia poczuła, że jej
słowa 
zbyt dosadne dotknęły jej młodszą przyjaciółkę a nie oto jej
chodziło. 
Marian postanowił szybko zareagować i rozładować powstałe napięcie.
- proszę spojrzeć jak się rozpadało a w taką pogodę bez parasola i 
solidnego wsparcia to nawet nie wypada wychodzić. A ja będę takim dwa w
jednym, jako parasol i wsparcie.
- tak wiec proszę bardzo o przyjęcie mojej propozycji zanim pani Zosia 
zaaplikuje nam następne ciasto.
Wstał podając kobiecie delikatnie rękę jednocześnie biorąc jej 
reklamówkę z książkami. Ona poddając się tym razem jego propozycji 
wstała z krzesła i posłusznie skierowała się w stronę drzwi
wyjściowych.
- serdecznie dziękuję za kawę i przepraszam za moje zachowanie.
- do widzenia!
- do widzenia to ja bardzo cię przepraszam za mój język.
Usłyszeli już na schodach. Schodzili w milczeniu a kiedy już znaleźli 
się w jego samochodzie zapytał spokojnym pełnym uległości tonem.
- to, dokąd cię teraz zawieść?
- jedźmy jak najdalej stąd może w pobliży szkoły Bartka tam opodal jest
taki skwer z boczną uliczką tam chwile porozmawiamy.
- proszę cie bardzo - jedziemy.
Kiedy już odnalazł wskazaną uliczkę i zatrzymawszy się na pustym 
parkingu wyjął kluczyki ze stacyjki, zaproponował, nieśmiało
- może wejdziemy tu nieopodal na herbatkę.
- proszę pozostańmy tutaj.
Po czym wyjęła z torebki chusteczkę i rozpłakała się, chowając twarz

dłoniach, łzy z jej oczu płynęły równie ogromne jak krople jesiennego
deszczu. I tylko rytmiczny stukot kropel ulewy zagłuszał jej długi
szloch. On pozostawał w milczeniu starając się jej nie przeszkadzać, 
mając nadzieje, że to powinno przynieść jej ulgę. Siedzieli tak około
trzydzieści minut on milczący a ona z wolna uspakajała się jakby
kończył 
się zapas łez w jej czerwonych i podkrążonych oczach, po czym
nastąpiła 
chwila ciszy. Kiedy już ponownie chciał zaproponować jej tym razem 
spacer Beata przytrzymała go za dłonie i zaczęła niespodziewanie
rozmowę.
- jestem już zmęczona tymi wiecznymi zarzutami o wszystko. Staram się 
naprawdę być dobrą żoną, ale im bardziej się staram tym on bardziej
jest 
nieustępliwy w swych żądaniach i pretensjach. Musze ci powiedzieć
prawdę 
,bo ja muszę w końcu z kimś porozmawiać. Do rodziców nie zadzwonię
,są 
już starzy mają własne zmartwienia i nie chcę im dokładać swoich. Po
tym 
naszym wypadzie na konie po kilku dniach Bartek nie wytrzymał, choć 
bardzo go o to prosiłam, aby na razie nic nie mówił tatusiowi, że 
byliśmy na konikach. No i zaczęło się, wpadł do pokoju wieczorem i 
zaczął krzyczeć, dokąd to ja zabieram jego dziecko bez jego zgody i 
dlaczego on o tym nic nie wie. Ja próbowałam mu wytłumaczyć, że była
okazja, bo znajomi akurat jechali do stadniny i chciałam Bartusiowi 
zrobić przyjemność. Wtedy on zaczął krzyczeć -dziecku czy sobie? bo
ty dla
mnie już dawno nie interesujesz, ale dziecka po ludziach włóczyć nie 
pozwolę. Wtedy podszedł do mnie i uderzył mnie kilkakrotnie w twarz po 
czym kopnął mnie w plecy mówiąc.
- zapamiętaj to sobie wiejska ździro.
I ponownie zaczęła płakać teraz już nieco ciszej, po chwili jednak
się 
uspokoiła i zaczęła mówić dalej.
- dlatego wtedy nie przyszłam do lekarza, bo wszystko mnie bolało i 
wstydziłam się ogromnego siniaka, jaki pozostał po tym na twarzy. Lecz 
on znowu miał pretensje, że zaniedbuje dziecko, że nawet do lekarza na 
umówioną wizytę nie chce mnie się pójść. Czasami to mam do ciebie żal,
że 
mnie wtedy powstrzymałeś przynajmniej miałabym to już za sobą a tak 
tkwię tutaj w tym życiu i jak pomyśle, co jeszcze mnie może spotkać to
żyć mi się odechciewa.                   
Nastąpiła cisza, siedzieli tak oboje pogrążeni we własnych myślach,
ona 
myśląc, co wydarzy się dzisiaj, gdy mąż wróci z pracy, co tym razem 
będzie tematem jego pretensji. A on sparaliżowany jej wyznaniem szukał 
sensownego rozwiązania jej sytuacji, lecz nie potrafiąc okiełznać 
rozszalałych myśli miotał się w różnych bezsensownych pomysłach. A
może 
ona mówi mi to, bo oczekuje ode mnie, jakiejś konkretnej pomocy 
 ratunku, przebiegała kolejna myśl. Co robić, co robić, wołał sam do
siebie w myślach?  W końcu zbierając myśli przerwał cisze, lecz czuł,
że 
to, co mówi nie jest do końca tym, co powinien powiedzieć czy uczynić,
choć sam nie wiedział co.
- bardzo mi przykro Beatko z powodu tego wszystkiego, co cię spotyka, i 
że tak czasami odbierasz to jak wówczas postąpiłem. Lecz doskonale 
rozumiem twe rozgoryczenie, i zapewniam cię, że będę starał się być
ci 
pomocny jak tylko będę potrafił i będę mógł. I przyznam ci się
bardzo 
szczerze, że na obecną chwilę jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale ci 
pomogę i pamiętaj nie jesteś już sama, masz we mnie szczerego i oddanego
przyjaciela.
To mówiąc pocałował ją delikatnie w rękę, zrobił to tak
 niespodziewanie, 
że nawet nie zdążyła zareagować. Lecz tym razem nie była tak
przerażona 
jak ostatnio, tylko popatrzyła na niego przez wilgotne i smutne oczy? 
lekko się uśmiechając.
- dziękuje pan jest bardzo miły.
- znowu zaczynasz z tym panem, czy się na mnie gniewasz?
- przepraszam tak czasami o panu myślałam czy jeszcze kiedyś cię 
spotkam, nie spotkałam drugiego takiego mężczyzny jak ty w tym
mieście.
- dziękuje, oj uważaj bo pomyślę, że mnie podrywasz a to mężatce
nie 
wypada.
Powiedział śmiejąc się próbując, choć w taki sposób rozładować
sytuację, 
lecz ona nie zareagowała na jego słowa i mówiła dalej
- nie to nie tak, ja nigdy bym nie zdradziła swego męża i nigdy o tym 
nie myślałam, choć z jego strony mam coraz mniej powodu do radości,
jedyną moją radością jest syn choć on i tego usiłuje mnie
pozbawić, 
coraz częściej wydaje mi się, że ciągle go zawodzę. Tak bardzo chciał
mieć dziecko a ja najpierw poroniłam, a potem urodziłam mu kalekę
często 
mi to ostatnio wypomina. A co ja za to mogę przecież starałam się
zawsze 
postępować tak jak należało, co mogłam jeszcze zrobić.
I ponownie jej oczy zaszkliły się łzami, zgniatana w rekach nerwowo 
chusteczka sygnalizowała ponowny powrót złego nastroju, usiłował to 
przerwać mówiąc
 - nie powinnaś tak nawet myśleć, nie ma w tym na pewno twojej winy i 
równie dobrze możesz ty go oskarżać, że zbyt słabo o ciebie dbał. I 
w ogóle, to, co on wygaduje to jest jakieś chore, nie spotkałem jeszcze 
tego typu człowieka na swej drodze. Przepraszam, że to mówię, ale w 
pewnym stopniu pani Zosia ma racje, nie możesz się go ciągle bać,   
unikać wszystkich znajomych, których on nie akceptuje. W dodatku, kiedy 
on tak z tobą postępuje, najlepszym rozwiązanie dla was była by
izolacja 
ciebie od niego. Może to dałoby mu coś do myślenia. Lecz w twej 
sytuacji jest to raczej niemożliwe,do zrealizowania.
- on by mnie wtedy chyba zabił, ja się zaczynam już go bać po tym jak 
ostatnio mnie pobił. Kiedyś wspominał, że może jechać na dwa lata na
kontrakt do Holandii, ale ostaniu nic nie mówi. No widzisz to by była 
jakaś szansa dla was a że tego nie mówi to nie musi oznaczać, że nic z tego
nie wyjdzie takie procedury trochę trwają, więc spokojnie
- i pamiętaj, zawsze kiedy będziesz potrzebowała jakiejś mojej
pomocy 
czy rady dzwoń do mnie tu ci daję moją wizytówkę z numerem do pracy i
do 
domu i dzwoń śmiało o każdej porze.
- dziękuje bardzo, ale nie mogę tego wziąć jak on by zobaczył to w
mojej 
torebce to boję się pomyśleć, co by się stało. Ale umówmy się tak
gdybym 
naprawdę potrzebowała twej rady czy pomocy to zwrócę się przez panią 
Zosię, do niej mam zaufanie i bardzo ją lubię to moja jedna z niewielu
znajomych.
- dobrze niech tak będzie ja również chciałem prosić cię o numer 
telefonu, ale zrobimy podobnie będę się kontaktował i pytał o ciebie 
panią Zosię. A teraz czy już nie czas na odebranie Bartka ze szkoły.
- o matko to już po dwunastej muszę lecieć przepraszam.
- powoli zaraz tam podjedziemy
- wybacz wolałabym nie, ale może zróbmy tak podjedź koło przystanku z 
tyłu szkoły za dwadzieścia minut i niby przypadkiem nas zabierzesz 
dobrze?
- znakomity pomysł i za to cię już lubię.
Zawołał porywając ponownie jej dłoń i całując, dziewczyna tym razem 
również nie protestowała tylko odwzajemniła również małym
uśmiechem. 
Szybko poprawiając makijaż i włosy wybiegła z samochodu. Porywisty
wiatr 
ustąpił zabierając ciemne chmury, a słoneczko jakby zauważyło lepszy
nastrój kobiety i również postanowiło zaprezentować się w całej 
okazałości. On zaś pozostając jeszcze w samochodzie wrócił do analizy
ostatnich wiadomości, czując się trochę jak oszust proponując jej 
przeczekanie konfliktu, jaki narastał w jej małżeństwie. Sam nie bardzo
wierzył, aby tego typu człowiek był w stanie, cokolwiek zrozumieć ze 
swego postępowania. Lecz cóż mogłem jej zaproponować, zamieszkanie w 
moim domu, co na to powiedziałaby moja córka, moi znajomi rodzina. Nie
minął jeszcze rok i sprowadza sobie babę w dodatku tyle lat młodszą od
siebie. Kto by uwierzył, że on tylko chce dać jej schronienie pozwolić
przeczekać zły okres w jej życiu? Naładowany tymi i innymi myślami 
spoglądając na zegarek ruszył z miejsca. Po chwili znalazł się na 
umówionym miejscu otworzył okno samochodu i zawołał 
- witam panią i znowu się spotykamy.
- dzień dobry.
- jadę właśnie w waszym kierunku to mogę was
podrzucić, 
bo pewnie za chwile znowu się rozpada i nie czekając na odpowiedz 
wyszedł z samochodu i zaczął pakować wózek Bartka do bagażnika.
- jeśli pan tak miły, prawda Bartku.
Chłopak tym razem wydawał się jakiś niespokojny, zniknęła jego 
poprzednia ciekawość i rezolutność, lecz posłusznie wszedł do
samochodu 
spokojnie mówiąc
- dzień dobry panu, czy my nie będziemy panu przeszkadzać.
- oczywiście że nie Bartku z całą przyjemnością was zawiozę do
domu.
A na szybach samochodu ponownie pojawiły się rzęsiste krople deszczu jak
gdyby na potwierdzenie jego słów. Wypytywał chłopaka o szkołę o
kolegów 
z klasy, kiedy nagle Bartek zapytał.
- mamo a kupiłaś mi przybory do geometrii, o które prosiłem.
- nie synku przepraszam zapomniałem.
- ale ja na jutro potrzebuje.
- może kupisz tu w sklepie papierniczy za marketem.
- skoro potrzebujesz na jutro to dobrze, ale musisz pozostać w 
samochodzie z panem Marianem a ja szybko pobiegnę, dobrze poczekasz ?
- dobrze mamo i szybko wracaj.
Beata po chwili wyszła zapanowała cisza czuł, że chłopca coś gnębi.
Zaczął delikatnie rozmowę.
- Bartku a jak ci się podobało ostatnio na koniach, nie miałbyś ochoty
tego kiedyś powtórzyć?
- nie proszę pana, mama miała z tego powodu ogromne kłopoty.
- tak a dlaczego, nie zdążyła zrobić obiadu na czas?
- proszę pana mój tata bardzo się gniewa, gdy ja z mamą przebywamy bez 
wiedzy taty u innych ludzi.
- rozumiem Bartku i bardzo was przepraszam, że mieliście z mojego powodu
kłopoty, bardzo mi przykro oczywiście taty trzeba słuchać on zapewne za
wami tęskni jak was nie ma.
Nastąpiła cisza chłopak przyglądał mu się uważnie, po czym kręcąc
się na 
siedzeniu zaczął cicho mówić.
- proszę pana ja się bardzo boję o moją mamę, tata, kiedy jest zły
zamyka 
się z mamą w pokoju i strasznie krzyczy mówi takie słowa, że mam
ochotę 
sobie iść bardzo daleko, ale ja bez wózka sam nie zejdę po schodach
- Bartku a od dawna tata się na mamę tak gniewa.?
- chyba od mego chrztu.
- pewnie ci się tylko tak wydaje nie raz pewnie jest zmęczony po pracy i
dlatego.
- a tata idzie czasami z tobą na spacer.
- tylko jak przyjedzie babcia, a jak są goście to bierze mnie na kolana.
- a kto znosi i wnosi zawsze twój wózek.
- zawsze mama, tylko czasami jak słyszy sąsiadów to czasami mamie
pomoże.
- proszę pana czy jakby moja mama lepiej o mnie dbała to bym się taki 
nie urodził ?
- nie Bartku o tym, jakimi się rodzimy nie decyduje człowiek, pamiętaj a
ty masz wspaniała matkę i na pewno nie chciałaby dla ciebie nic złego.
Na tym ich rozmowa musiała się zakończyć, ponieważ weszła Beata a 
chłopak natychmiast zamilkł. Kobieta zaczęła opowiadać, co kupiła.
Kiedy 
znaleźli się w pobliżu domu pomógł posadzić Bartka na jego wózku i 
klepiąc go w ramię powiedział?
- trzymaj się Bartku i pamiętaj mamę masz wspaniałą aż ci
zazdroszczę.
- do widzenia panu, lubię pana.
- do widzenia wam, trzymajcie się cieplutko jeszcze tylko jesień, zima i
znów będzie wiosna.
Beata tylko uśmiechnęła się tym razem nieco pogodniej i pchając przed
sobą chłopca z wózkiem zniknęła za blokiem. Wsiadł do samochodu i 
natychmiast powrócił do domu, kiedy już usiadł na swym ulubionym fotelu
przypomniał sobie, że nie pojechał wcale dzisiaj na obiad. Lecz nie to 
było w tej chwili jego największym zmartwieniem, myśli jego pozostały z
Beatą i jej problemami. Kiedy sobie uzmysłowił jak bardzo stawał się 
związany z tą nieznaną mu kobietą zastanawiał się, czym ona staje
się 
dla niego, coraz częściej przekonywał się, że nie potrafi już o niej
nie 
myśleć. Kiedy tak myślał docierała do niego myśl, że w tej chwili ta
kobieta wypełniać lukę po jego zmarłej żonie? Czyżby moje uczucie
wobec 
Mari było tak słabe, że po tak krótkim okresie jej nieobecności w
życiu 
zdominowała inna kobieta. I choć wciąż nie potrafił zdefiniować tego
uczucia, które coraz bardziej zaczyna zapełniać jego umysł, to z
jednego 
zaczynał zdawać sobie sprawę, że jest kobietą, której jest w stanie 
poświęcić wiele i czuł, że jest w stanie oddać jej swoje kolejne lata
jego już dojrzałego i ugruntowanego życia. To znowu, kiedy uzmysławiał
sobie wiek Beaty i różnicę lat, jaka ich dzieliła zastanawiał się czy
on 
chce być dla niej ojcem przyjacielem czy kochankiem, bo wydawała mu się
kobietą, która zaczynała go pociągać, choć nigdy nie myślał o niej,
jako 
kobiecie, z którą chciałby dzielić łóżko. To z kolei wydawało mu
się nie 
moralne i gdy tylko zaczynał myśleć w ten sposób czuł się mało 
komfortowo.
Odgłosy, jakie dobiegały z włączonego odbiornika radiowego zaczynały 
zlewać się z odgłosami, jakie przeciekały z jeszcze głośnej o tej
porze 
ulicy. Nawet nie zauważył, kiedy głęboki sen oplótł jego znużone
ciało. 
Obudził go dźwięk telefonu domowego, lecz zanim się podniósł słuchawkę 
zamilkł, jak się zorientował dzwoniła córka. Postanowił nie odzywać
się 
do niej, chciał jeszcze pozostać sam.  Jej reakcji na ewentualne 
związanie się z tą kobietą bał się najbardziej gdyż była ona tylko
czternaście lat starsza od córki. Zrobił sobie kolację i przez długi 
czas siedział w ciszy kłócąc się z własnymi dywagacjami na powstałą 
sytuację, kiedy położył się spać i zasnął było już daleko po
północy.
Następnego dnia z rana pojechał do pracy i już po godzinie podjął 
decyzję, że dziś pozałatwia zaległą sprawę w województwie. Do domu
wrócił ponownie dopiero wieczorem po dwudziestej drugiej i jako że 
kolację zjadł przy okazji odwiedzając rodzinę postanowił iść
szybciej 
spać. Rano zanim wyszedł odsłuchał na sekretarce swego telefonu dwie 
wiadomości wszystkie pochodziły od pani Zosi prosiła w nich o szybki 
kontakt z nią jeszcze wczorajszego dnia. Wiadomość ta zelektryzowała go
ogromnie postanowił, że nie będzie dzwonił tylko uda się do niej 
osobiście tak, więc po udaniu się do pracy i zdania relacji koledze z 
załatwionych wczoraj sprawach natychmiast odwiedzi panią Zosią. Kiedy 
otworzyła mu drzwi dało się zauważyć w jej zachowanie pewne 
podenerwowanie.
- jest pan , to dobrze pewnie wczoraj nie było pana w domu prawda
- proszę niech pan wejdzie.
I zaprosiwszy go do pokoju, na chwilę zniknęła w kuchni, jego uwagę 
zwróciły w nieładzie pokładzione spore reklamówki ustawione pod 
segmentem w pokoju dzieci. Po chwili ponownie weszła z kawą gospodyni i 
siadając przy stole zaczęła relacjonować powstałą sytuację.
- proszę sobie wyobrazić, że wczoraj w godzinach wieczornych przyszła
do 
mnie ta biedna dziewczyna ze łzami w oczach z kilkoma reklamówkami, 
prosząc czy może u mnie na trochę się zatrzymać. Bo jej małżonek 
ponownie wpadł w szał, kiedy podczas południowej rozmowy ze swym kolegą
dowiedział się, że ten widział jak jego Beata wsiadała do samochodu do nie
znajomego mężczyzny, który wkładał wózek do bagażnika. I nie
pomogło jej 
tłumaczenie, że była ulewa, kiedy właśnie przejeżdżał przyjaciel
jej 
dobrej znajomej i zaproponował podwiezienie do domu.  Zaczął 
wykrzykiwać, że miarka się przebrała on nie pozwoli, aby jego dziecko 
jeździło w towarzystwie obcych osób i nie będzie tolerował takiego 
zachowania nieodpowiedzialnej kobiety, która ignoruje jego polecenia a 
skoro ma swoich przyjaciół to proszę niech się natychmiast pakuje i do
nich idzie. A kiedy chciała zabrać ze sobą  Bartka powiedział, że 
dziecko jest jego, bo to on łoży na jego utrzymanie i choć wie, że 
prawnie nie może zabronić jej spotykania się z synem to nie pozwoli, aby
przebywał pod jej stałą opieką. A że jest człowiekiem ugodowym,
więc 
wspaniałomyślnie proponuje jej, że może tu do domu codziennie
przychodzić 
i przygotowywać mu posiłki prowadzać go do szkoły i pomagać w
lekcjach, 
ale nie będzie w domu na stałe. Pan wyobraża sobie coś takiego panie 
Marianie.
- a gdzie ona w tej chwili jest?
- poszła do swego domu, przepraszam już nie swego, aby przygotować 
Bartka do szkoły i coś zrobić na obiad.
- a co zamierza zrobić potem?
- nie wie zamieszkała by gdzieś na pokoju, ale nie ma pieniędzy, ja 
mówię żeby zwróciła się z tym do policji może do jakiegoś ośrodka
pomocy 
kobietom maltretowanym, nie wiem już sama nie wiem. Może pan miałby 
jakiś pomysł czy radę. Ja oczywiście jej nie wyrzucę, ale tak na
dłuższą 
metę to się nie da, pan mnie zrozumie.
- oczywiście rozumiem ma ona telefon w domu, zna pani do niej numer?
- no niestety on schował jej telefon stacjonarny, ale spokojnie ja dałam
jej przed wyjściem telefon komórkowy syna, tak na wszelki wypadek gdyby 
potrzebowała pomocy. Już podaje panu numer, a co pan jej chce przekazać.
Może pomożemy jej gdzieś interweniować.
Sięgnął po swój telefon komórkowy wybrawszy podany przez panią Zosie
numer po usłyszeniu w słuchawce głosu Beaty zaczął rozmowę spokojnym,
lecz stanowczym tonem. Pani Zosia stała przy oknie i spoglądając w okno
słuchała słów, jakie wypowiadał kolego jej męża
- dzień dobry pani Beato tu Marian, poznaje mnie pani?
- tak poznaję dzień dobry.
- ja jestem właśnie u pani Zosi właśnie wszystko mi powiedziała, co
się 
wczoraj u pani wydarzyło i w związku z tym mam pytanie, co zamierza pani 
teraz zrobić, jak mogę w takiej sytuacji pani pomóc.
Po chwili w słuchawce usłyszał cichy płacz kompletnie załamanej
Kobiety -  
czuł jak w jego sercu coś pęka się rozrywa, czuł każde uderzenie 
nadwyrężonego w ostatnich miesiącach serca. Słowa, jakie teraz padały
były spontaniczne bez jakichkolwiek kalkulacji, lecz był przekonany o 
słuszności swoich decyzji. Kobieta śledząca z nieukrywanym
zaciekawieniem
każde jego słowa usiadła, pod naporem słów i propozycji rzucanych
przez 
niego do słuchawki.
- Beato proszę cię bardzo spróbuj się przez chwilę uspokoić i
posłuchaj, 
co mam ci do zaproponowania. Powiedziałem ci kilka dni temu, że jestem 
twoim przyjacielem i nie pozostawię cię samą w trudnej sytuacji. A taka
sytuacje w tej chwili nastąpiła i zamierzam dotrzymać słowa więc bardzo
proszę abyś mi nie utrudniała-
- proszę spakuj wszystkie swoje rzeczy oraz Bartka i przynieś taką 
część, jaką zdołasz udźwignąć do mieszkania pani Zosi. A ja ci
wszystko 
dalej wytłumaczę jak przyjdziesz dobrze?
- mam zamieszkać u pani Zosi?
- nie - zabieram cię do swego domu, mam czteropokojowe mieszkanie znajdzie 
się miejsce i dla ciebie dostaniesz osobny pokój z synem, nic się nie 
bój poradzimy sobie.
- pamiętaj ja czekam na ciebie, nie zwlekaj, czekam.
Zakończył rozmowę nie czekając na dalsze słowa ze strony kobiety. Pani
Zosia długi czas pozostawała bez słowa, kiedy już oswoiła się ze 
słowami, jakie przed chwilą usłyszała, zaczęła mówić.
- pan jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, ale czy jest pan tego 
pewien, czy wszystko dokładnie pan przemyślał. Zastanowił się, co na
to 
wszystko powie rodzina córka syn, że sprowadza pan do domu obcą młodą
kobietę w dodatku z dzieckiem. Czy nie powinien pan najpierw porozmawiać
z nimi.
- to jest moje mieszkanie to ja je utrzymuje i opłacam, jest moją 
własnością i mogę nim rozporządzać według własnego uznania.
Oczywiście, 
że obawiam się reakcji zwłaszcza córki, ale zdecydowany jestem tej 
kobiecie pomóc, trudno stanęła na mej drodze nie jestem jakimś 
podrywaczem lecącym na młode kobiety, lecz ta kobieta stała mi się 
bardzo bliska poprzez zdarzenia, jakie między nami się wydarzyły i nie 
był to żaden romans czy przygodny seks jak się, niektórym będzie
wydawało.
- Przepraszam, że zapytam wprost i proszę o szczerą odpowiedź.
- pan ją kocha?
- nie, choć sam już nie wiem, ale wiem, że zaczyna dla mnie bardzo wiele
znaczyć. I sam już nie wiem, co z tego wyniknie, ale jestem przekonany, 
że tak w tej chwili powinienem postąpić. Ja nie zamierzałem rozbijać 
małżeństwa, ale jego praktycznie już nie ma, jeśli po pewnym czasie 
postanowi powrócić do męża to nie będę ją na siłę zatrzymywał.
Kiedy tak rozmawiali rozległo się pukanie do drzwi, kiedy właścicielka
mieszkania je otworzyła na progu z trzema ogromnymi torbami pojawiła się
Beata.
- Zrobiłam tak jak powiedziałeś, choć sama nie wiem czy dobrze robię.
Marian szybko wniósł pakunki i zamykając za sobą drzwi wskazując
krzesło 
powiedział.
- a teraz siadaj i posłuchaj co mam ci do powiedzenia.
- czy dużo zostało  jeszcze rzeczy twoich czy Bartka do zabrania?
- trochę właściwie jeszcze jedna walizka i dwa kartony, bo już nie
miałam 
toreb.
- dobrze to za chwilę je zabiorę a z Bartkiem, o której wychodzisz do 
szkoły?
- za godzinę.
- więc ubierz go tak jak zawsze do szkoły, wyjdź napisz mu jeszcze 
krótki list, że skoro nie chce dalej żyć z tobą postanawiasz mu to 
ułatwić i zostawiasz mu mieszkanie i odchodzisz, ale z synem, bo to ty 
naprawdę się nim opiekujesz. A jeśli mu to nie odpowiada to proponujesz
mu spotkanie u adwokata a następnie w sądzie. Napisz mu wszystko to, co 
ci leży na sercu. List zaklej w kopercie i oddaj wraz z kluczem 
sąsiadom, mówiąc, że musisz pilnie wyjechać, ale zostawiasz klucz 
mężowi, bo wydaje ci się, że go dzisiaj nie zabrał i kopertę z listem
dla niego, dokąd pojechałaś, i kiedy wrócisz. Wsiądziesz do autobusu,
do 
którego zawsze wsiadasz, ale wysiądziesz dwa przystanki wcześniej koło
galerii handlowej i przejdziesz na parking obok sklepu rowerowego a ja 
tam będę czekał i pojedziemy do mnie -  wszystko zrozumiałaś?
- tak co zemną będzie ja nie mam pieniędzy jak ja sobie dam radę
sama. Nie ma pracy nie wiem , nie wiem.
- spokojnie kobieto nie jesteś już sama masz nas, a o pracę się nie 
martw jak się tylko u mnie zainstalujesz pójdziesz do pracy zatrudnię 
cie w naszej firmie.
- nic się nie bój nie dam ci zginąć a nad nasza moralnością czuwać
będzie pani Zosia prawda?
To mówiąc podszedł do pani Zosi i pocałował ją w rękę. Obydwie
panie 
stały zaskoczone obrotem sprawy i spoglądając na niego z pełnym 
niedowierzania zaskoczeniem. Pierwsza odezwała się pani Zosia
- panie Marianie mam wrażenie jak by pan to wszystko planował całe 
życie, naprawdę szczerze pana podziwiam. I  już trzymam  za was kciuki, 
aby wszystko się udało, tak jak pan to skrzętnie zaplanował.
- a ja się boję- jak zabiorę te kartony i walizkę - sama nie dam rady.
- posłuchaj  ja za chwilę zacznę znosić twoje torby do mego samochodu 
następnie przyślę kogoś po twoje kartony i walizkę, będzie dobrze!
Pogłaskał Beatę po plecach i zaproponował, aby teraz spokojnie się
udała 
do domu i zrobiła wszystko, co jej powiedział. Kiedy wyszła pani Zosia 
zaoferowała swoją pomoc przy znoszeniu toreb do samochodu. Kiedy już
się 
uporał ze znoszeniem i układaniem bagaży podszedł do rozmawiających pod
blokiem starszych chłopców i zaproponował im przyniesienie bagaży z
domu 
Beaty do jego samochodu dając im pewną kwotę, która ich wyraźnie 
usatysfakcjonowała tak, że jeszcze zaoferowali pomoc w znoszeniu wózka 
Bartka. Kiedy już widział jak Beata wychodzi z synem na autobus, po 
przekonaniu się, że wsiadła bezpiecznie do środka ruszył na umówione
miejsce spotkania.
Kobieta wraz z synem zjawiła się zgodnie z umową, była bardzo
przygnębiona 
zaś Bartek milczał, starał się być zabawny, aby nieco  rozładować 
trudną sytuacje, lecz i jemu jego żarty wydawały się mało zabawne.
Kiedy 
już znaleźli się w jego mieszkaniu postawił wózek w przed pokoju i 
poprosił, aby się rozgościli mówiąc.
- a to jest moje mieszkanie a teraz i wasze jak długo będziecie mieli 
ochotę, a teraz pokażę wam wasz pokój  - tu będziecie spali.
Otworzył drzwi, była to izba trzy na cztery metry kwadratowe przy 
jednej ze ścian znajdował się segment,przy oknie stało małe biurko, po drugiej
stronie ściany ogromny wersalka 
- środek był pusty z małym chodniczkiem 
pośrodku parkietu.
- mamo ładnie tu u wujka podoba mi się, a tata tu cię nie znajdzie?
- może znajdzie, ale nie pozwolę już skrzywdzić twej mamy, już nie!
Powiedział zdecydowanym tonem Marian.
- a teraz mama zajmie się wykładaniem swoich i twoich rzeczy a ty Bartku 
pomożesz mi przenieść moje do drugiego mniejszego pokoju, dobrze
Bartku?
- tak proszę pana.
- czy mogę mówić wujku?
- oczywiście Bartku!
- muszę wam o czymś powiedzieć, po dziewiętnastej przyjdzie do nas w 
odwiedziny pani Zosia z dziećmi. I mam nadzieje, że do tej pory mama 
upora się z układaniem i będzie pełniła honory pani domu, bo jak 
widzicie jestem sam.
- a teraz wszyscy do swych zajęć, ale przedtem zrobię coś do picia - 
kto kawę, kto herbatę?
I choć bał się trochę reakcji na jego posunięcie swej rodziny było mu
bardzo miło, że dom ten zaczął znowu tętnić życiem jak kiedyś,
kiedy 
żyła Maria i były w domu dzieci. A spokój na twarzy Beaty,z przebłyskami
uśmiechu, jakie pojawiły się na jej twarzy były dla niego ogromną 
radością, i zapłatą za jego trudną decyzję.


Nina Malina,  

Edmundie ,coraz bardziej mnie wciaga opowiadanie.Mam nadzieje ze Beata zazna w swym życiu szczescia.pozdrawiam

report |

Józef Załuski,  

Dzięki Twojemu Edmundzie opowiadaniu i toczącej się w nim akcji zaczynam wierzyć , że jeszcze istnieją w obecnych czasach ludzie nie pozbawieni całkowicie serca. Nie wiem jak akcja potoczy się dalej - czy to serce tak całkowicie bezinteresownie okaże się wielce wspaniałomyślne czy aby męska perfidia nie wzięła góry co by mnie mocno zawiodło.

report |

Edmund Muscar Czynszak,  

Dziękuje za wasze komentarze a jak potoczą się dalsze losy Beaty i kim człowiekiem okaże się Marian będzie okazja do przekonania się kolejnym odcinku mego opowiadanka.

report |

Szel,  

Bratka tu zacytuje w calosci:) i tak sie zastanawiam,czy gdyby peel nie byl tak samotny, rownie chetnie przyjalby pod swoj dach, co by tu nie mowic "kule u nogi"?

report |

Edmund Muscar Czynszak,  

Panie Bartku bardzo dziękuje za pana uwagi są one dla mnie bardzo pomocne w konstruowaniu kolejnych części mego opowiadania. I mam nadzieje że kiedyś sprostam wszystkim oczekiwaniom.A za wszystkie moje nie dociągnięcia bardzo przepraszam.

report |

Marcin Małolepszy,  

A jednak jest w nim odrobina dobrej prozy , podoba mi si . Proponuje pisa dalej .

report |

Edmund Muscar Czynszak,  

Witaj Marcinie ja już podejrzewałem że się na mnie pogniewałeś za moją ostaniom odpowiedzi do twego komentarza. Taki komentarz do mego tekstu brzmi niemal jak komplement - Dziękuje !

report |

Edmund Muscar Czynszak,  

No tego nie mogę obiecać bo obecnie nie ma zapotrzebowania dobroć i czułe gesty. Alę sądzę że bez tego ten świat ze szmaci się kompletnie wiedz dajmy im szansę. I zapraszam ponownie za dwa tygodnie do skonsumowania kolejne części opowieści.

report |

RENATA,  

witam ..wydaje mi sie ze duzo lepiej napisane niż poprzednia częśc...ciekawa historia zaciekawia wszystkich ten pan Marian ,który chyba podkochuje sie w Beacie .nieświadomie stał sie przyczyną wyrzucenia jej z domu przez męża ,,co by prędzej czy póżniej i tak nastąpiło bo to tyran i despota niewidzący nic poza czubkiem własnego nosa ..tak jak i Marian ja jestem ciekawa co powiedzą jego dzieci narazie chce pomóc kobiecie a co potem??

report |

Edmund Muscar Czynszak,  

Życie jest wieczną nie wiadomą jak i ta historia która oparta jest na faktach autentycznych tylko nie co przyobleczoną w odrobinę literackiego kolorytu .

report |

Paganini,  

Technicznie lepiej, są pewne niedociągnięcia, ale przy tak długim tekście trudno by ich nie było. Historia zaciekawia, choć osobiście preferuje inny rodzaj prozy. Pozdrawiam serdecznie :)

report |

Edmund Muscar Czynszak,  

Wiem tym cenniejsza jest dla mnie twoja ocena za którą serdecznie dziękuje i pozdrawiam.

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1