17 march 2016
Cterdzieści i cztery (w skali Beauforta)
Za drzwiami rozbitkowie falują
po klatce schodowej. Mocno
trzymam klamkę, bo łodzie ratunkowe
wypełnione po brzegi.
Ostatnie. Wypuszczam je jak wianki
przez niedomknięte okno, od podwórza.
Tam parkuje Titanic, ostatnie poprawki
kursu.
Trudno mieć pewność, że na pewno
zatopi górę lodową. Tymczasem wpław
docieram do wyspy, brnąc
przez podłogi i inne okoliczności przyrody.
W końcu wytęskniona bezludność, cisza
i pasztet. Z orzechów kokosowych.
Tylko na wszelki wypadek mam schowaną tratwę,
w smartfonie. Bez ładowarki.
Ale co ma wisieć, więc ostrzę brzytwę,
w jej blasku coraz lepiej widać ślady Piętaszka.
I samotność trzasła jak bańka mydlana.
Odchodzę, szybki krokiem po wodzie.
Dziwne, nawet nie zmoczyłem skarpet,
a gorączka wzrosła. Za drzwiami spokój,
utonęli w odmętach piwnicy. Pora kończyć
in flagranti z judaszem i ratować.
Ogórki i inne słoiki. Na ciężkie czasy. Idą
kolejne kreski.
19 april 2024
The VoyagerSatish Verma
18 april 2024
ItinerantSatish Verma
17 april 2024
Nim kur zapiejeJaga
17 april 2024
Between Done And UndoneSatish Verma
16 april 2024
Przed zmrokiemJaga
16 april 2024
1604wiesiek
15 april 2024
I RememberSatish Verma
14 april 2024
....wiesiek
14 april 2024
I Am You AreSatish Verma
13 april 2024
Zapach czereśniJaga