26 july 2011
Gość
Jakże niesłusznie twojego krewniaka gawrona nazywają wroną
miejscy poeci – szara wrono, współmieszkanko ogrodu.
Dobrze ci było ze mną. Dwa razy tego lata przychodziło na świat
twoje potomstwo, miałaś je czym karmić, pełno tu małych ptaszków,
ich piskląt, ich jajeczek – nie trzeba oszczędzać, ani zawracać sobie głowy cierpieniem takich niepozornych stworzeń.
Twoje wronięta, nadzwyczaj dorodne budziły mnie co ranoprzeraźliwym wrzaskiem; chciały jeść, chciały latać, chciały nie wiadomo co. Nie liczyły się z nikim. Trudno.
Ale to przeszłość. Lato mija. Słyszę z daleka twój głos. Już nie o mnie ci chodzi, ani o to miejsce. Nie wiem nawet, czy pamiętasz to gniazdo, to schronienie, które dał ci wiąz.
Człowiek– gość przypadkowy mojego ogrodu – zapomni.
Ale ty sobie przypomnisz. Przypomnisz sobie, kiedy nadejdzie czas
2002
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
2304wiesiek
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
2204wiesiek
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma
21 april 2024
od wewnątrzsam53
21 april 2024
2104wiesiek
21 april 2024
Picking RelicsSatish Verma
20 april 2024
To Dying MuseSatish Verma
19 april 2024
The VoyagerSatish Verma