gabrysia cabaj


Uwieranie


wczoraj cały dzień gotowałam świąteczny bigos
na gorąco powkładałam w słoiki zaciągnęły się
później do siebie do swojej łódeczki, swojego tele-
wizorka obejrzałam program o Teofilu Ociepce
artysta był czarno-biały a raczej szary

jego prymitywne obrazy tętniące kolorami przesiąknięte
filozoficzną myślą fantastyczną treścią osnute wątkiem
legend a ja cóż? ano wyłączyłam i leżę z zamkniętymi
oczami leżę i zaczynam umierać

w pół do pierwszej w nocy umieram dalej nastaje lęk
kołatanie serca ból wędrujący tętnicami piętnaście po
drugiej żarty się skończyły więc żal że tyle można było
zrobić czego nie zrobiłam zobaczyć czego nie widziałam
noc trwa

w myślach wołam Anioła Bożego Stróża po trzykroć
po wielekroć ty zawsze przy mnie stój prawie mijam
granicę niczego od zawrotu głowy już czwarta sen nie
przychodzi rano wieczór we dnie w nocy z krwi to już
chyba tylko ciepłe kluchy po zwodzonych mostach
bądź mi Aniele ku pomocy bywaj!

ja się boję nie chcę dłużej umierać więc wstałam
założyłam laczki  czerwoną podomkę 
i do jadalni w kredensie poszukać kropel
nasercowych

kot w zlewozmywaku pogłaskałam go w razie czego niech
pamięta jaka byłam miła i dobra wypiłam lekarstwo zmieszane
z wodą aż do głowy uderzyło

rano nie rano o dziewiątej zrobiłam stopy żeby zadbać o
pośmiertny wizerunek zmiana pościeli wypucowane
meble umyte podłogi i kwiaty doniczkowe

.



https://truml.com


drukuj