oczy jak pustynia


Między piekłem a nie wiem


Między piekłem, a nie wiem, zobrazuję cię
drzewem, zawieszę w otwartym obszarze.
Do korzeni przystawię przelotne waginy,
niech nadzieję oddadzą, potem spełzną

pod własne puchowe. Purpurową  koronę
skropię  terpentyną, niech barwnik  z niej
spłynie, w powodzi zieleni utonie. Potrząsają
grzywami skrzydlate rumaki, zrywają się

do lotu. Rżąc pędzą do chaty z grzbietem
potarganym, gdzie wśród naczyń glinianych,
czeka swoich aniołów Helenka. Helenkę,
pamiętasz?
Jesteśmy w raju, pachnie

szarmami, stopy całują siano. Przerwami
w ścianach, gładko przeciskam się blaskiem,
przekraczam przeszkody  bez barier.
Noc czesze  do marzeń. Zasypiam

sielankowa. Rankiem déjà vu przeciera oczy.
Budzę się i nie wiem gdzie jestem.
Bukiet motyli przysiada ufnie na zimnym
kamieniu. Biorę je wszystkie na siebie.

Kołysany wiatrem lewitujesz. Fantazjuję
w swoim strachu. Przechodzę furtką
dziecinnej wyobraźni w przeznaczenie,
które aż po granice, podważa ten krajobraz.

Burza niesie gromy. Co jeśli pęknie niebo?

off-line!


...................2009-03-14...........................



https://truml.com


drukuj