lajana


Heban


pędzi przez miasto ciężkie niebo
nisko nad głową kradnie myśli
cienie od wczoraj kroki śledzą
i wiatr za rogiem zaczął wyścig

słońce się skrywa i uwodzi
weź mnie za rękę chcę mieć pewność
życie na szczęście rzuci grosik
zanim nam serca się posrebrzą

ciepłem przenika dobre słowo
grzeje jak koty na ogrodzie
lato ubrane za ubogo
wciąż rozpalamy w sobie ogień

w ślepym zaułku stanął zegar
ławki na których nikt nie siada
w starej komodzie pęka heban
a czas się zbudził i odradza

biegnijmy miastem w stronę rzeki
zasłuchać w wierzby i topole
niejedne drzwi już się zamknęły
a nasze światło dalej płonie

ciężar nad głową stygnie w chmurach
na śniegi zbierze się przed zimą
a wiatr przed burzą się rozhula
bez niego czas by nie popłynął



https://truml.com


drukuj